Internet daje naprawdę nieograniczone możliwości. Przekonuję się o tym każdego dnia, kiedy to mogę wyrazić swoje skromne zdanie na temat jakiejś książki, którą przeczytałam. Również Wasze. Ale nie tylko! Internet daje możliwość poznania człowieka, którego się podziwia i ceni. I ja miałam okazje się o tym przekonać niedawno, kiedy to rozpoczęłam korespondencję z jedną z moich ulubionych pisarek - Anną Łaciną.
Specjalnie dla Was, w związku z premierą najnowszej książki "Miłość pod psią gwiazdą", która miała dziś miejsce, przygotowałyśmy wspólnie z autorką wywiad na najróżniejsze tematy! Naprawdę zachęcam do przeczytania!
1. Zacznijmy od podstawowego pytania - O czym będzie Pani najnowsza książka „Miłość pod psią gwiazdą”? Czego możemy się po niej spodziewać?
Za dużo oczywiście zdradzić nie mogę, żeby nie psuć niespodzianki. Powiem tylko tyle, że czytelnik spotka tam bohaterów „Czynnika miłości” i „Kradzionych róż”, ale na pierwszy plan wyjdą ci, którzy dotąd byli w tle.
Będzie też trochę o psach, trochę o gwiazdach i oczywiście trochę o miłości :)
Na stronie Naszej Księgarni już jest zapowiedź, można pobrać i przeczytać pierwszy rozdział książki.
http://www.nk.com.pl/milosc-pod-psia-gwiazda/1846/ksiazka.html
2. Przeczytałam: „Czynnik miłości”, „Kradzione róże” oraz „Telefony do przyjaciela”. O ile ostatnia pozycja nie ma raczej nic wspólnego z poprzednikami, o tyle „Czynnik miłości” i „Kradzione róże” mamy brać jako swoje uzupełnienia historii, czy może kontynuacje?
Tak, wszystkie trzy, to znaczy „Czynnik miłości”, „Kradzione róże” i „Miłość pod psią gwiazdą” są ze sobą powiązane. Niektóre wątki z jednej wyjaśniają się dopiero w drugiej lub trzeciej. Ale nie trzeba czytać ich po kolei. Zresztą to w ogóle nie są książki do jednorazowego czytania. Przy kolejnej lekturze, zwłaszcza gdy już zna pozostałe tomy, czytelnik powinien odkryć to, co przy pierwszym czytaniu mu umknęło.
Te książki nie są swoją wzajemną kontynuacją, sagą, czy czymś podobnym, raczej można je porównać do dwóch (a właściwie trzech :) ) stron jednej monety.
Ja to śpiewali kiedyś w kabaretowej audycji „Trzecia strona medalu” „Mamy awersy, rewersy i… kanty” :)
3. Rzuca się w oczy, iż Pani książki „różnią się” od pozostałych na rynku. Opowiadają historie zupełnie w inny sposób – dotykając tematów trudnych jak np. choroby. Czy jest to związane z Pani zawodem i wykształceniem (genetyk, biolog molekularny) czy może postawiła sobie Pani za cel pisanie książek o czymś ważnym?
Wydaje mi się, że czytanie (a także pisanie) płytkich historyjek to strata czasu. Kieruję swoje książki do ludzi, którzy lubią mysleć i dobrze się przy tym bawią.
Starałam się napisać każdą tak, by czytało się lekko, ale to nie są lekkie książki, choć oczywiście można zatrzymać się wyłącznie na powierzchownej warstewce, nazwijmy to, „rozrywkowej” i nie sięgać głębiej.
A moje wykształcenie? Tak z pewnością pomaga mi w mierzeniu się z różnymi tematami, chociaż w sztuce pisania najbardziej cenię sobie to, że muszę (i chcę) nieustannie się dokształcać. Lubię zgłębiać nowe zagadnienia, a jeśli chcę o czymś napisać, to muszę to oczywiście dobrze poznać.
4. Skąd pomysł ze zmianą nazwiska – Łacina i Zgierun – w poszczególnych gatunkach książki. (Gdyż jak wszyscy dobrze wiedzą, Łacina to nazwisko, które widnieje w powieściach młodzieżowych, familijnych, natomiast Zgierun – w powieściach fantasy).
Oba nazwiska są moje, w dowodzie mam podwójne. Postanowiłam, że książki dla dzieci i fantastykę, będę sygnować jednym, a obyczajowe drugim nazwiskiem, żeby czytelnikowi nie myliły się gatunki. Czy to był dobry pomysł – nie wiem. Czytelnicy ocenią.
Ale zawsze bawiła mnie wizja spotkania autorskiego z Anną Zgierun i z Anną Łaciną, na które przyjdzie ta sama osoba ;)
5. Jak wspomina Pani swój debiut literacki?
Nie wspominam, bo trudno mi określić co właściwie było moim debiutem.
6. Co Pani przez to rozumie?
No cóż… czy debiutem było pierwsze pojawienie się na papierze, czy dopiero w formie książkowej? Czy wliczamy tylko fikcję literacką czy może reportaże też? Czy interesują nas tylko powieści czy również opowiadania, a jeśli to drugie, to czy koniecznie na papierze czy może wystarczy w necie? A jeśli w formie książkowej to wliczać antologie?
A nawet jeśli ograniczymy się do tych książek, których jestem jedyną autorką, to pod którym nazwiskiem?
Bo jako pierwszą zaczęłam pisać „Sześć Dominika”, ale wcześniej ukazała się „Inwazja wirusów”. Co zatem powinnam uznać za debiut?
A jeśli w ogóle książki, to przed „Inwazją wirusów” moje teksty ukazały się w dwóch antologiach: jednej, która była pokłosiem konkursu literackiego Koła Naukowego Biologów, a druga to reportaż w antologii „Krople drążące skałę”.
Co zatem powinnam uznać za debiut?
Nie mam pojęcia :)
7. Czy było ciężko wydać swoją pierwszą książkę?
Tak. Trochę trwało, zanim znalazłam dobrego wydawcę. To trochę jak z szukaniem odpowiedniego męża. Nie warto rzucać się na pierwszego z brzegu i ciągnąć go (albo dać się mu zaciągnąć) do ołtarza. Czasem warto poczekać.
I tu muszę przestrzec młodych adeptów przed self-publishingiem albo wydaniem książki ze współfinansowaniem autora. Tak jak wojownik sprawdza się w walce, tak autor w „boju” z wydawcami. Jeśli utwór jest dobry, to prędzej czy później znajdzie wydawcę. Natomiast droga na skróty powoduje wydanie gniota, którego za parę lat autor będzie się wstydził.
Jeśli nie będzie się wstydził, może to znaczyć, że zatrzymał się na etapie grafomana. Niestety.
Natomiast bycie autorem zakłada nieustanną pracę nad warsztatem, stylem, językiem.Nie jest dobrze, jeśli wydawca oszczędza na redakcji, albo jeśli autor nie przyjmuje krytyki i nie zgadza się na żadne zmiany w tekście.
8. Bycie pisarzami łączy się z odbieraniem pozytywnych i negatywnych opinii. W jaki sposób nauczyła się Pani odbierać krytykę?
Cenię sobie krytykę, a konstruktywną uwielbiam. Każdą wnikliwie rozważam. Oczywiście zdarza się czepialstwo lub całkowity brak zrozumienia książki (na przykład gdy sięgnie po nią ktoś niedojrzały, albo ktoś, kto nastawił się na zupełnie inny gatunek czy rodzaj) ale nawet wtedy zastanawiam się, czy w kolejnej nie dałoby się czegoś jeszcze poprawić.
Nie jestem idealną autorką, moje redaktorki w Naszej Księgarni miały (mają?) ze mną krzyż Pański, bo o niektóre niuanse potrafię kłócić się do upadłego, ale każdą uwagę biorę pod uwagę :).
Wiele się przy nich nauczyłam. Chociaż tam, gdzie jestem pewna, że mam rację, mogę co najwyżej iść na kompromis, wybierając jakieś pośrednie wyjście, które zadowoli obie strony.
9. Na koniec pozwoli Pani zadać sobie pytanie – nie okłamujmy się – typowe: Co może Pani poradzić młodym, aspirującym pisarzom?
Żeby jak najwięcej czytali. I to nie byle czego, tylko wyłącznie dobrą literaturę. Autorów, którzy mają piękny, bogaty język, dobry styl, potrafią konstruować ciekawe, pełnokrwiste postacie, dobre dialogi, interesujące opisy.
Niech czytają i nasiąkają dobrym stylem, ale też czytając, niech próbują „podglądać” mistrzów. Chociaż już samo oczytanie jest połową sukcesu.
Ktoś, kto nie czyta, raczej nie będzie dobrym pisarzem, może co najwyżej powiększyć grono grafomanów cierpiących, za przeproszeniem, na biegunkę literacką.
10. A jakie książki Pani poleca? Ma Pani ulubionych pisarzy, ulubione tytuły, do których często wraca?
To pytanie z gatunku tych, których bardzo nie lubię, bo za każdym razem udzielam na nie innej odpowiedzi i nigdy satysfakcjonującej. Mam całe mnóstwo ulubionych pisarzy i tytułów. Wolałabym ich nie wymieniać, bo zawsze będzie to tylko wierzchołek góry lodowej, a innego dnia wymieniłabym być może zupełnie inny zestaw autorów.
Najczęściej chyba wracam do C.S.Lewisa, bo chociaż często początki miewa nudnawe, to jego książki są takie mądre… A może dlatego, że mam je w domu, więc zaglądam? No, ale mam je w domu dlatego, że go lubię. :)
Z drugiej strony – Bruce Marshall, albo Stanisław Grabski. Też bym chętnie wracała, ich książki są świetne i pod względem literackim i fabularnym, ale szalenie trudne do zdobycia.
Lubię Sienkiewicza, to świetny przykład konstruowania i prowadzenia pełnokrwistych, wiarygodnych postaci. Warto sięgnąć choćby tylko po to by podpatrywać warsztat. Lubię też Prusa, choć w dzieciństwie go nie znosiłam – za smutny. Ale teraz cenię.
Lubię wracać do Zofii Kossak, ciągle sobie obiecuję, że raz jeszcze przeczytam Saroyana „Tracy i jego tygrys” (leży i czeka) który zachwycił mnie w czasach licealno-studenckich, chętnie czytam Mikołajki (te klasyczne, pisane przez duet Sempe-Goscinny) i poluję na wszelkiej maści śmieszne książki, a nie jest łatwo trafić na naprawdę śmieszne. Dlatego bardzo lubię Pawła Beręsewicza, chociaż nie jestem targetem, bo pisze dla trochę młodszego czytelnika, ale czytamy jego książki rodzinnie i często zarykujemy ze śmiechu. Czasem wzruszamy. A przy tym jego ksiażki, oprócz tego, że śmieszne, nie są płytkie, a śmieszność nie jest wymuszona. To rzadkie połączenie i świadczy o kunszcie autora.
Mogłabym wymieniać i wymieniać, na przykład pominęłam całą półkę współczesnych autorek i autorów piszących tzw. literaturę kobiecą, ale to chyba jeszcze nie dla czytelników „Kontrastu”. :) I w tej grupie można spotkać świetne książki, choć jest oczywiście także literatura niskich lotów.
No i kryminały. Dla mnie ciągle niekwestionowaną królową jest Christie, lubię kryminały, gdzie sednem jest intryga, a nie zbrodnia.
Albo fantastyka – lubię trochę „oldschoolową”, wychowałam się na Zajdlu, a z zagranicznych, moim ulubionym jest Harry Harrison (I Ursula Le Guinn). Jeśli ktoś jeszcze nie czytał Janusza Andrzeja Zajdla – gorąco polecam! (Tu też mogłabym długo wymieniać, więc poprzestanę tylko na tym nazwisku).
Na prośbę znajomego od paru miesięcy prowadzę na portalu gniezno.com.pl coś w rodzaju bloga, nazywa się „Deser do herbaty”, i tam rekomenduję różne książki, które uważam za warte polecenia. http://gniezno.com.pl/wiadomosci/autor/1856/anna_zgierun_lacina.html
Dziękuję za wywiad
Przyznam szczerze, że nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki. Ale już po zdjęciu widzę, że to osoba bardzo pogodna i sympatyczna, więc tym bardziej mam ochotę na poznanie jej twórczości.
OdpowiedzUsuńPani Anna Łacina nie tylko na zdjęciu jest pogodna :-)
UsuńPrzekonałam się na własnej skórze, że jest to przemiła pisarka, która swój optymizm przekazuje w swoich książkach.
Gorąco zachęcam do zapoznania się z nimi!
Gratuluje wywiadu. Widać, że pani Anna jest ciekawą, sympatyczną osobą. Nie znam wprawdzie jej twórczości, ale mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni.
OdpowiedzUsuńDziękuję i polecam!
UsuńJestem pewna, że będziesz mile zaskoczona!
Czytałam na razie "Czynnik miłości". Książka niezwykle przypadła mi do gustu, więc jestem pewna, że sięgnę po pozostałe książki tej autorki. Już same okładki są urocze i przekonują mnie do treści :0 Pozdrawiam, Livresland :*
OdpowiedzUsuńZachęcam. Z każdą książką krzyczy się "więcej!".
UsuńHmm, może to wstyd, ale pierwszy raz w ogóle słyszę o tej pisarce. Z chęcią zapoznam się z jakimś jej dziełem, sama pisarka wydaje się być sympatyczną i skromną osobą.
OdpowiedzUsuńTrzeba to jak najszybciej nadrobić!
UsuńPani Anna Łacina na pewno Cię przekona do czytania swoich pozycji :)
Nie znałam do tej pory tej pisarki, ale cieszę się, że mogłam ją poznać dzieki temu wywiadowi. Teraz pozostaje tylko przekonać się czy jej książki przypadną mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz :)
UsuńZachęcam do przeczytania!