poniedziałek, 24 marca 2014

Zbyt wiele szczęścia - Alice Munro


W stosunku do każdego pojedynczego Pisarza czuję ciekawość. W stosunku do każdego Nagrodzonego Pisarza ciekawość i szacunek. Natomiast w stosunku do każdego Nagrodzonego Nagrodą Nobla Pisarza czuję ciekawość, szacunek, a przede wszystkim podziw. Lecz coś za coś - z podziwem wiążą się wielkie oczekiwania. 

Z ręką na sercu przyznaję, że o Alice Munro, jednej z największych kanadyjskich pisarek, nigdy wcześniej nie słyszałam przed wręczeniem prestiżowej nagrody, jaką jest Nagroda Nobla. Postanowiłam to szybko naprawić - na pierwszy ogień wybrałam "Zbyt wiele szczęścia". 

Przed przystąpieniem do lektury, zwróciłam szczególną uwagę na komentarze znawców z tyłu okładki, gdzie wyczytałam: ”W opowiadaniach Munro dzieje się więcej niż w niejednej powieści..." ("The New York Post"); ”Munro posiada talent przemieniania tego, co zwyczajne, w dzieło sztuki" (Joyce Carol Oates, "New York Review of Books"). "Zbyt wiele szczęścia” to przykład wybitnej współczesnej prozy: zniewala precyzyjnym i przystępnym językiem, a jednocześnie porusza i zachwyca - magią opowieści" (Wydawnictwo Literackie). 

Po raz pierwszy posługuję się w moich recenzjach opisami z tyłu. A wiecie dlaczego? Ponieważ to pierwszy raz, kiedy całkowicie zgadzam się ze słowami znawców i krytyków. Podczas 30-stronowej lektury miałam wrażenie, iż czytam 300-stronową powieść, nie zdawałam sobie sprawy, że są to historie zwykłych ludzi! Zgadzam się. "Zbyt wiele szczęścia" to przykład wybitnej współczesnej prozy – książka jest tak „inna”, że w wielu historiach nie potrafiłam docenić tej cudowności. Chyba jestem na to za zwyczajna...

„Zbyt wiele szczęścia” to dziesięć opowiadań. Każde z nich łączy jedno - szara codzienności, zwyczajne życie. Historie są ciepłe, przyjazne, a jednocześnie poruszające. To z pewnością nie są dzieła, do których nawykliśmy. Nie mają określonego początku, a tym bardziej końca. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, w którym momencie pochłonęła nas opowieść, jesteśmy ciekawi jej zakończenia… a nie ma już więcej stron. Koniec jest tak nagły i pozostawiający za sobą wiele pytań, jak gdyby opowiadanie nie było dokończone... czyż nie przypomina wam  to życia?  

Głównymi bohaterami są zazwyczaj kobiety, ale zdarzają się również mężczyźni. Lecz bez względu na płeć, tło przepełnione jest rodziną, przyjaciółmi, znajomymi z pracy, paniami ze sklepu... To się czuje, że to prawdziwi ludzie z krwi i kości. A gdy to się poczuje, zaczyna zauważać się własne odbicie oraz twarze z naszego otoczenia, bowiem bohaterów, ma się wrażenie, zna się od podszewki, dzięki umiejętności sprawnego łączenia przeszłości z teraźniejszością i przyszłością. Nawet dialogi, choć jest ich stosunkowo niewiele na taką ilość narracji, oddają charakter postaci. A opisy nie męczą, lecz poszerzają nasze pole widzenia utworu.  

Styl i język autorki to po prostu wisienka na torcie. Widać lata pracy nad tekstem  i ciągłe doskonalenie się - przybliżanie się do perfekcji. Język jest jednocześnie precyzyjny, jak i bardzo przystępny, z którym nikt nie będzie miał trudności. Tak jak wspomniałam, w teksty wpada się równie nagle, jak nagle trzeba się z nich wydostać. Po opowiadaniach pani Munro po prostu się płynie. 

Moim zdaniem „Zbyt wiele szczęścia” nie jest książka dla wszystkich. Do tych wybitnych opowieści trzeba dorosnąć, by docenić w pełni kunszt Alice Munro. Przede mną jeszcze długa droga, bowiem na tę chwilę mam mieszane odczucia. Jednakże postanowiłam raz jeszcze dać szansę laureatce nagrody Nobla i zapoznam się z kolejnym jej dziełem... i może następnym i następnym.


A wy znacie już twórczość Alice Munro?

~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Zbyt wiele szczęścia
Autor: Alice Munro
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie 
Data napisania dzieła: czerwiec 2009
Data wydania w Polsce: wrzesień 2013
 Wydanie II
Liczba stron: 416
Kategoria: Obyczajowa
 ~~~~~~~~~~~~~~
Ocena: 4 (dobry)
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2553/Bransoletka/

22 komentarze:

  1. Słyszałam już o tej autorce, ale akurat opowiadań nie lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie dla mnie ;p Choć....okładka mnie się podoba! :3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja póki co czytałam tylko jej "Przyjaciółkę z młodości", ale na pewno sięgnę po kolejne książki, bo niezwykle miło wspominam tę lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czytałam jeden tomik opowiadań Munro, drugi czeka na półce na swoją kolej. Mnie urzekło to, jak ona potrafi pisać o codzienności, jak bardzo te obserwacje potrafią wciągnąć człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, czasami po prostu wielkie dzieła dla niektórych osób nie są wielkie, więc nie masz nad czym rozpaczać :) Może z kolejnymi jej książkami spodoba Ci się bardziej. Ja mam wielką ochotę na Munro, bo czuję, że się odnajdę w jej prozie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa recenzja, jeszcze nie słyszałam, ale może przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po tym jak pani Munro dostała Nobla byłam jej bardzo ciekawa. W końcu dopiero po otrzymaniu przez Nią tej nagrody na naszym rynku ukazało się wiele z jej książek. Po recenzji jednak stwierdzam, że chyba jednak nie jest to dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Twórczość Alice Munro ciągle jest mi obca, ale po tak zachęcającej recenzji chyba szybko się to zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  9. O powyżej zrecenzowanej pozycji nie słyszałam, ale obawiam się, że książka mimo wszystko nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Próbowałam, ale niestety nie mogę się przekonać do twórczości autorki :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciałabym spróbować, ale niestety nigdzie jej jeszcze nie znalazłam. A książek nie kupuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja chyba tym bardziej nie zrozumiałabym twórczości tej autorki. :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Do znudzenie będę powtarzać, że nie lubię stylu tej autorki :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jeszcze nie znam, ale na pewno w końcu się pochylę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nazwisko Munro kiedyś obiło mi się o uszy, ale nie miałam jeszcze przyjemności (?) przeczytać żadnej jej książki. Z tego co widzę, nie jest to specjalnie mój klimat, ale kto wie...?

    OdpowiedzUsuń
  16. Dużo słyszałam o Alice Munro, ale jeszcze nie miałam okazji czytać nic jej autorstwa :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie też Munro póki co nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  18. Może tak jest, a może nie... Ja także nie jestem przekonana do twórczości tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wychodzę z założenia, że fakt, że ktoś ocenia daną autorkę/autora za wybitncyh nie oznacza, że i ja muszę. Czasami mam wrażenie, że wpadamy w takie błędne koło na zasadzie - dostała Nobla czy inną ważną nagrodę, krytycy się zachwycają więc w tym wszystkim MUSI coś być. Otóż wcale nie musi bo ta czy inna osoba może zupełnie nie odnaleźć się w danej stylistyce i dla niej nie będzie w tym wszystkim nic szczególnego. Trochę abstrahuję tu od Pani Munro bo nie znam jeszcze jej pióra więc nie potrafię ocenić czy w jej przypadku będę miała takie przemyślenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak dotąd nie miała okazji poznania twórczości autorki. Niewątpliwie mnie ona kusi, ze względu na tak sprestiżowa nagrodę, może kiedys sięgnę po te zwyczajne historie ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  21. Czy do Klucznika zgłaszasz coś w tym miesiącu? ;) jeżeli tak to poproszę! bo jutro rano chciałabym wstawić podsumowanie za marzec

    OdpowiedzUsuń
  22. Do Alice Munro zabieram się już od pewnego czasu. Chce się sama przekonać, czy polubię jej twórczość.

    OdpowiedzUsuń