Jako że wszyscy teraz siedzimy w domu, aż chce się coś porobić. Wreszcie świat zwolnił i zmusił nas do tego, żebyśmy porobili coś, na co zwykle nie mamy czasu. Zamiast narzekać, wykorzystajmy to, co dał nam los (bo i tak go nie zmienimy). A więc do rzeczy!
Zawsze uważałam, że w życiu trzeba znajdować złoty środek we wszystkim - znajdować czas dla ciała i umysłu. Moją duszę wypełniają słowa (w różnych językach), a moje ciało trening. Jaki? Już opowiadam.
Zawsze uważałam, że w życiu trzeba znajdować złoty środek we wszystkim - znajdować czas dla ciała i umysłu. Moją duszę wypełniają słowa (w różnych językach), a moje ciało trening. Jaki? Już opowiadam.
Moja przygoda z ćwiczeniami zaczęła się jeszcze w liceum i była to droga wyboista i kręta (jak zawsze zresztą). Nawet nie wiem dokładnie, co mnie podkusiło, ponieważ jako dziecko nie byłam ani jakoś szczególnie wysportowana, ani jakoś szczególnie niechętna. Ot, taka przeciętniaczka, która jak trzeba było, to pogra w jakąś grę i pobiega, ale jak nie trzeba było, to siedziała grzecznie na ławce i odpoczywała. W pewnym momencie doszły mnie słuchy o takiej tam Chodakowskiej, która dopiero wtedy wchodziła na salony (czyli mamy rok 2012). Moi znajomi mówili, że czasami próbowali jej trening i że spoko. A że ja od dziecka miałam kompleks na punkcie mojej figury gruszki uznałam, że na co ja czekam. Samo się nie zrobi. I tak oto znalazłam na YouTube Skalpela i zaczęłam ćwiczyć.