środa, 16 listopada 2016

Rozdział IX. Codzienność małej Polki po polsku


Chyba w końcu dotarłam do tego momentu, do którego przed wyjazdem bardzo chciałam się dostać. Powtarzałam mojej mamie z rosnącą nadzieją, że chcę, by pierwszy miesiąc minął i żeby to wszystko - otoczenie, kraj, ludzie, język - był dla mnie czymś oczywistym, czymś normalnym, bym NIE MYŚLAŁA o tym, co chcę powiedzieć, zrobić. Żebym w końcu była sobą...

I wiecie co? Dotarłam chyba do tego momentu (a przynajmniej do pierwszego półmetka). Mówienie po niemiecku/angielsku jest czymś normalnym, tak jak normalnym było dla mnie picie kaw/herbat z ploteczkami po polsku, tak teraz nie jara mnie już wyjście po niemiecku/angielsku. Czy to miłe uczucie? Chyba mogę tak powiedzieć, ale tylko wtedy gdy się zastanowię nad tym, co właśnie robiłam. Tylko wtedy uświadamiam sobie, że jeszcze niedawno coś podobnego było dla mnie nie do pomyślenia. 

A żeby tego było mało... zaczynam tęsknić za językiem polskim. 

Nie zrozumcie mnie źle. Nieustannie rozmawiam z rodzinką i przyjaciółmi po polsku - tylko że to taki zamknięty polski: w laptopie bądź telefonie. Mam też Magdę/Paulinę/Kasię (nowe znalezisko z Wrocławia ^^), z którymi mogę porozmawiać po polsku, ale na ogół na jakichkolwiek zajęciach/spotkaniach/wyjściach siedzę sama w otoczeniu obcokrajowców. I ja wiem, że to dla mnie tylko lepiej, że nie idę na łatwiznę i że jeżeli zapomnę jakiegoś słówka to muszę kombinować, ponieważ nie mam Tego Wsparcia. A z drugiej strony... chciałabym mieć chociaż jednego Polaka obok siebie. 

Wiecie, jak to jest - czasami jakieś skojarzenia się nasuwają - jakieś żarty sytuacyjne, jakieś przemyślenie - i po prostu człowiek by chciał, by był obok ten Polak. Szczególnie jak widzę, że Chorwaci są tak często obok siebie, Francuzi, Włosi, Hiszpanie itd. Ciężko to wszystko opisać, ale po prostu tego uczucia mi ostatnio tak bardzo brakuje... 

Źródło

Przy okazji nakreślę ostatnią imprezę urodzinową, gdzie miałam po prostu mętlik w głowie. Raz mówiłam po niemiecku, zaraz pojawiał się ktoś, który słowa nie potrafił po niemiecku wymówić, więc trzeba było mówić po angielsku, i tak naprzemiennie. I nagle podbiega do mnie Kasia (wspomniana powyżej) i woła do mnie, że też jest Polką i że słyszała, że ja też... i mówimy do siebie po angielsku. Ogarniamy się i zaczynamy mówić po polsku i wtedy też doświadczyłam tej niesamowitej ulgi. Wow... jak miło jest mówić po polsku wśród ludzi, którzy nic nie zrozumieją. Rozmawiamy, wymieniamy się numerami by być w kontakcie... i na pożegnanie mówię do niej po angielsku, bo akurat obok mnie rozmawiano po angielsku a ja to usłyszałam. Masakra! 

Ostatnio ktoś mnie zapytał, ja to teraz wygląda z moim myśleniem. 

W jakim języku myślę? 

A więc... ja nie myślę :D

To brzmi przerażająco, ale już tłumaczę - nie myślę o tym, w jakim języku myślę. Jak przygotowuję się na zajęcia i siedzę sama w mieszkaniu w otoczeniu polskich tekstów i wszystkiego to wychodząc z domu dumam sobie po polsku. Ale w momencie, kiedy pojawia się pierwszy człowiek... wtedy chyba naprawdę nie myślę. Po prostu mówię. Kiedy przeskakuję na angielski to... też nie myślę. Nie układam sobie żadnych zdań w głowie, nie zastanawiam się, jak co powiedzieć - jakiego słówka, jakiej konstrukcji.... No po prostu nie myślę. 

Jak sobie pogadałam z native speakerami to tylko załamałam się nad tym, na jakich rzeczy każą nam się skupić w szkole na lekcjach języka angielskiego i języka niemieckiego. I zauważam kolosalną różnicę pomiędzy nauczycielami - przepaść jest ogromna. Jeżeli uczy cię ktoś, dla kogo ów język jest naturalny, skupia się na czymś zupełnie innym niż nauczyciel, który nauczył się tego języka. Już nawet nie wspominając o najróżniejszych ciekawostkach, których człowiek się dowie od tak, przez przypadek. Ale to akurat za długi temat - pewnie na kolejny rozdział :D

Źródło
Obrazek powyżej pokazuje, jak polski język jest niesamowity. Mamy w planach robić sobie wieczorki filmowe - na każdy kolejny wieczór ktoś wybiera film z jego kraju i po prostu ściąga napisy po angielsku. Nie chcę wybierać żadnego poważnego filmu historycznego, więc uznałam, że Planeta Singli będzie jak znalazł. Ogarnęłam napisy... i jak zobaczyłam tylko, jak wiele oni wszyscy będą tracić na samym angielskim to głowa mała! Ale zobaczymy, jak już w końcu znajdziemy czas obejrzeć ten film!

Miłego dnia!
U nas... pada! ;)

3 komentarze:

  1. Osobiście nie wyobrażam sobie porozumiewania się cały czas innym językiem. Polski to jednak to, mamy swoje powiedzonka, żarty słowne i choć wiem, że w innych językach związki frazeologiczne istnieją jest to dla mnie bardzo dziwne. Niepojęte.
    Mam nadzieję, że wyjazd mija wspaniale.
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ Ci zazdroszczę, że nie masz problemu z przechodzeniem z jednego języka na drugi - dla mnie to zawsze nie lada wyzwanie. Ale wiesz co Ci powiem - nasz język jednak jest najlepszy, a co! :D

    I dalej powodzenia i trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie! :D
      Ja właśnie mam ogromne problemy - nieustannie mieszam niemiecki z angielskim :( Masakra! Ale nie ma tego złego, bo najczęściej moi znajomi znają oba te języki :D

      Usuń