czwartek, 7 kwietnia 2016

Książka jeszcze bliżej, czyli o ekranizacjach oraz adaptacjach


Mogłabym dać sobie rękę odciąć, zakładając się, że na pewno każdy z Was przynajmniej raz (choć równie dobrze mogłabym powiedzieć liczbę pięćdziesiąt bądź sto) obejrzał ekranizację bądź adaptację jakiejś książki. Nie ma w tym wszakże żadnego zdziwienia - reżyserzy filmowi i serialowi bardzo często i chętnie sięgają po gotowy materiał fabularny i odtwarzają według niego bardziej lub mniej udany świat. 

I nie będę się tutaj sprzeczała, czy ekranizacje to coś dobrego i złego. Osobiście ja nigdy w nich nie wiedziałam niczego złego. Oczywiście co i raz miałam szansę być rozczarowana kinową wersją - szczególnie jeśli dana powieść bardzo mi się podobała - ale nigdy jakoś nie oskarżałam reżysera o niszczenie dzieła. Ostatecznie każdy z nas daną powieść może odebrać na wielorakie możliwości i tym zawsze książka będzie górowała nad filmem, że ty zawsze my tworzymy świat. 


Ale zbaczam z tematu, którym miały być książki a ich adaptację/ekranizacje (mam nadzieję, że nikomu tutaj nie muszę tłumaczyć różnicy pomiędzy nimi)... otóż chciałabym tutaj podkreślić samo ich znaczenie, które oczywiście jest ogromne! 

Żyjemy w czasach, w których - co śmieszne! - film na DVD jest w wielu przypadkach tańszy od książki (już nie będę wspominała o tym, że bardzo często widz ogląda go za darmo w Internecie). W dodatku to nie jest tylko kwestia pieniędzy, ale także czasu. Filmy trwają do półtorej/dwóch godzin, natomiast poznanie tej samej historii (o wiele rozbudowanej) zabiera często ok. dwa dni (oczywiście jedynie generalizuję). Zatem wiele osób (w tym co i raz ja - nie będę Was przecież zwodziła) w przypadku, kiedy nie jest pewne jakiejś powieści, sięga najpierw po jej szklaną siostrę bliźniaczkę, by po prostu przekonać się, czy warto przeczytać oryginał.

Bywa tak, że film/serial jest lepszy od oryginału (rzadkość, ale się zdarza), ale najczęściej (przez wzgląd na wspomniane wyobrażenie reżysera oraz na ograniczenia czasowe) powieść jest lepsza. Jak to oryginał. Z tą powszechną świadomość bardzo często ktoś sam z siebie sięga potem po książkę i zanurza się w czytelniczy świat, by raz jeszcze przeżyć przygodę - tym razem w wersji long...



Jednakże co jeśli film/serial to całkowity - że się tak wyrażę - gniot? Co jeżeli ktoś całkowicie znienawidzi bohaterów, przez co nawet nie będzie myślał o tym, by sięgnąć po równie kiepską (jego zdaniem) książkę? Jeżeli pojawi się dobra duszka, a i on sam da szansę powieści, może wyjść z tego bardzo dobre rozwiązanie - dotychczasowy widz stanie się czytelnikiem! Same plusy! 

Są nawet powieści, które bardzo bym chciała zobaczyć na dużym ekranie! I jest ich całkiem sporo! Czemu tak mi zależy? Ponieważ dzięki masowemu przekaźnikowi dana książka stanie jeszcze bardziej popularna! Więcej ludzi pójdzie do stoiska i wyszuka ten sam tytuł... no a dalej to już wiadomo co się stanie!

Nawiązując... czekam na dzień, w którym trylogia Cukierni pod Amorem oraz Fortuny i namiętności autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk trafi do kin! Przecież te dwa tytuły to po prostu wymarzony scenariusz dla reżysera! Wystarczy tylko dobrać dobrych aktorów, którzy podołają wyzwaniu... i otrzymujemy filmy-marzenie!  
 

Niestety z przykrością obserwuję, iż w polskiej kinematografii jakoś mniej chętniej reżyserzy sięgają po książki aniżeli dzieje się to na dalekim zachodzie - Ameryce. Oczywiście nie ma co się porównywać, bo tam powstaje o niebo więcej filmów... ale to i tak nie zmienia faktu, iż z radością przyjęłabym kolejne ekranizacje. 

Ostatecznie dzięki ekranizacjom dana historia jest nam bliższa. Widzimy naszego ulubionego bohatera. Widzimy jak wygląda, obserwujemy kolejne jego zmagania. My go słyszymy. To sprawia, iż staje się częścią nas samych, ponieważ od tego samego momentu wyobrażamy go sobie na podobieństwo tego aktora/tej aktorki.


I w sumie tu jest ten największy minus... no pies pogrzebany, no! Niestety ja tak mam i sądzę, że i Wy tak macie, że chociażby nie wiem, jakbyśmy się starali Harry Potter wygląda jak Daniel Radcliffe, Izabella Swan jak Kristen Stewert, a Draco Malfoy jak Tom Felton (no i przez to nie mogłam go nie kochać!). W pewnym momencie po prostu te postacie - nawet jeżeli nam się to nie podoba! - stają się częścią danej historii i mogą w wielu przypadkach bardzo uprzykrzyć życie - sama Rowling powiedziała, iż (parafrazując) Tom Felton jest zbyt cudownym mężczyzną, przez co zły do szpiku kości Malfoy jest często usprawiedliwiany. Dlaczego? No a jak tu się złościć na Toma?!

Oczywiście jest sposób, żeby to obejść i to bardzo łatwy - nakręcić kolejną ekranizację! W ten sposób Sherlock Holmes ma więcej niż jedną twarz; podobnie jest z Mr. Darcym oraz Elisabeth Bennet!


A Wy co sądzicie o ekranizacjach? Macie jakieś ulubione? 
A może czekacie na jakieś szczególne?

35 komentarzy:

  1. Ekranizacje lubię, ale nie sięgam po nie zbyt często. Oczywiście preferuję najpierw przeczytać książkę, a potem zapoznać się z filmem, jednak w praktyce różnie to wychodzi. Faktycznie - na zachodzie powstaje o wiele więcej filmów na podstawie książek, ale mam nadzieję, że w naszym kraju doczekamy się kiedyś ekranizacji powieści na wysokim poziomie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mamy tyle dobrych powieści, które idealnie nadawałyby się na ekranizację! Chociażby Cukiernia pod Amorem!

      Usuń
  2. Lubię oglądać ekranizację, i oczywiście mam swoję ulubione. Ekranizację Pretty little liars czy pamiętniki wampirów sa o wiele lepsze niz książki. Harry Potter, Niezgodna czy Więzień Labiryntu to jedne z moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Duma i uprzedzenie i mój ulubiony fragment ;) jak on to powiedział!; D co do ekranizacji - lubię je oglądać, choć najczęściej książki okazują się lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat bardziej wolę serial BBC, ale nie powiem - film też jest dobry!

      Usuń
  4. Mnie ostatnio przeważnie ekranizacje rozczarowują - wolę książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zastanawiam się, jaką dobrą ekranizację ostatnio oglądałam... hmmm... Hmmm... Na pewno jakaś jest... Gra o Tron? xD
      Nie, ale tak serio to nie przypominam sobie ostatniej ekranizacji powieści, którą przeczytałam :/

      Usuń
  5. Bardzo chętnie oglądam ekranizacje (niektóre faktycznie widziałam tyle razy, że ciężko zliczyć :D ) i mimo wszystko staram się nie porównywać książki z filmem. Wiadomo czasami rzuci się w oczy jakaś duża różnica, ale po prostu oglądam dla przyjemności, a nie po to żeby robić jakieś wielkie porównania i zastanawiać się czy książka czy film były lepsze. A zdarzają się sytuacje, że to film jest lepszy od książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Staram się po przeczytaniu książki obejrzeć jej ekranizację (jeśli takowa jest). Zawsze porównuje książkę i film i często jest tak, że film mocno różni się od lektury.
    Są jednak i idealne ekranizacje. Dla mnie idealny jest Harry Potter. W filmach pominięto jedynie kilka szczegółów, a to duży plus. ;)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym porównywaniem bywa różnie, choć nie można zaprzeczyć, że właśnie dzięki filmowi książka staje się popularniejsza ;)

      Usuń
  7. Czasami zdarza mi się zakochać w filmie nawet nie wiedząc że powstał on na podstawie książki :) Pozdrawiam Pośredniczka

    OdpowiedzUsuń
  8. Po ekranizację z natury sięgam po przeczytaniu książki, ale czasem zdarza mi się i przed, najczęściej po prostu nie wiem, że jest to na podstawie książki, jak było to w przypadku "Motyla" Genovy. Ekranizacja wzmacnia moją miłość do książki i później "jaram się" jeszcze bardziej bohaterami :D http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/ świetny post!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwykle nie oglądam ekranizacji książek. Chyba, że jakaś książka zrobi na mnie kolosalne wrażenie, to wtedy robię wyjątek. Z reguły jednak nie mam czasu na oglądanie filmów, więc odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Harry Potter i Władca Pierścieni to moje ulubione ekranizacje. Marzę o ekranizacji, takiej z prawdziwego zdarzenia sagi Sapkowskiego o Wiedźminie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry Potter i Władca Pierścieni... to trzeba przyznać, że twórcy stanęli na wysokości zadania! Zupełnie inne światy! Magiczne światy!
      Oj, też bym obejrzała Wiedźmina!

      Usuń
  11. Bardzo lubię porównywać sobie filmy z książkami :) Wiadomo, że najczęściej książka wygrywa starcie, ale kiedy jestem na świeżo po lekturze miło jest zobaczyć jak reżyser chciał przedstawić świat, w którym byłam dosłownie parę stron temu. Czy mam jakiś ulubieńców.. Hm.. Aktualnie w głowie mam tylko Tajemniczy ogród, Szkołę uczuć (wiem, że może to nie jest coś wow, ale z tym filmem wiąże się u mnie wiele miłych wspomnień) oraz Tajemnica Brokeback Mountain (piękna historia).

    http://zapachstron.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Często oglądam ekranizacje, jednak ostatnio wiele z nich mnie rozczarowało, jak na przykład Shadowhunters. Co do Dumy i uprzedzenia - obejrzałam wszystkie ekranizacje i wszystkie uwielbiam!

    http://julianabookworm.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Oglądając Zmierzch zawsze mam przed oczami ekranizację parodii, która w moim odczuciu wypadła znacznie lepiej, przez co nigdy nie mogłam się przekonać do filmu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też pokochałam Dracona Malfoy'a dlatego że wygląda jak Tom Felton ! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie przepadam specjalnie za ekranizacjami, zawsze mam nieodparte wrażenie, że przecież w książce było inaczej. ( i lepiej) Podobała mi się natomiast ekranizacja "Ziarna prawdy" Miłoszewskiego, Szacki już będzie miał twarz Więckiewicza.

    OdpowiedzUsuń
  16. O ile dobrze wiem, to aktorka odgrywająca rolę Belli w adaptacji sagi {Zmierzch} nazywała się Kristen Stewart. Popraw sobie ten drobny błąd. :)
    Od czasu do czasu trzeba obejrzeć ekranizację lub adaptację, aby móc pochwalić dobre odzwierciedlenie postaci czy fabuły. Albo odwrotnie. Przed moimi oczyma widniały już ekranowe niewypały (Kosogłos, część 2) czy też znacznie lepsze rozwinięcie fabuły (Zbuntowana). Ale nie mam tego problemu, że czytając - po raz kolejny - daną książkę to widzę twarz aktora, jego mimikę, gesty... Jak pochłaniam dany tytuł to sfera filmowa odchodzi w niepamięć. :)
    Pozdrawiam!
    Bluszczowe Recenzje

    OdpowiedzUsuń
  17. Hm, ja mam głowie kompletnie rozdzielonego Harry'ego Pottera - nieco mi bliższego, książkowego, ale i filmowego, i chodzi mi o całą historię <3 Nie umiem tego wytłumaczyć - w swojej głowie widzę swojego Harry'ego i spółkę, a w filmie nie mogę napatrzyć się na ukochanych aktorów.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ostatnio ogólnie nie oglądam zbyt wielu filmów, a ekranizacji czy adaptacji książek tym bardziej (chociaż na Shadowhunters po wielu wahaniach się skusiłam). Harry'ego uwielbiam w obu wersjach, z kolei książkowego Holmesa wciąż dopiero poznaję, co nie przeszkadza mi w podziwianiu go na ekranie (czy to granego przez Cumberbatcha, czy Downeya Jr). :3

    OdpowiedzUsuń
  19. Lubię bardzo i oglądam namiętnie :-) Duża część z nich nie jest idealna, ale zdarzają się perełki, które są świetnym uzupełnieniem książek :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ciekawy post, chociaż przyznaję, ze chaotyczny i trochę nie widać w nim tej głównej myśli.

    Moją ulubioną ekranizacją numer jeden jest zdecydowanie serial And there were none, który z tego co pamiętam dobrze znasz. WSZYSTKO zostało tak perfekcyjnie oddane, tak jak sobie wyobrażałam... (Oprócz zakończenia, zostało trochę spłycone, ale mimo wszystko zrobił na mnie wielkie wrażenie) Serial kilkuodcinkowy, a ja nie mogłam go wyrzucić z głowy. To świetne uczucie, kiedy reżyser i twórcy naprawdę się postarają. Bo czasami ktoś zabiera się za ekranizację tylko po to, żeby zarobić. I to wtedy widać ;) Bardzo lubię Pamiętnik (lepszy od książki), Pokutę (przez książkę nie potrafiłam przebrnąć, a film... cudo!) i niesamowitą Wyspę tajemnic.

    W tej chwili czekam na Zanim się pojawiłeś. Nie chciałam oczekiwać niczego wielkiego, ale po zwiastunie wygląda to naprawdę świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja lubię ekranizacje mang w formie live action, zawsze czekam, żeby sobie porównać - zwłaszcza romanse często wychodzą dużo ciekawiej w wersji filmowej lub serialowej.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeśli znam książkę to lubię obejrzeć ekranizację, np. Igrzyska wypadły wspaniale, czy chociażby Intruz. Niestety wiele książek, które czytam nie posiadają ekranizacji albo na odwrót - oglądam ekranizację nie wiedząc, że jest to adaptacja książki. Podsumowując - jeśli mi zależy, żeby obejrzeć ekranizację i przede wszystkim jest nakręcona to oczywiście, że to zrobię :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Zdarzało mi się najpierw obejrzeć film, a później przeczytać książkę (chociażby "Zielona mila"), ale z reguły staram się najpierw poznać literacki pierwowzór. Później z przyjemnością (lub nie - tak też się zdarza) sprawdzam jak ktoś przeniósł daną historię na ekran :) Zresztą nawet postanowiłam z tego zrobić mały cykl na blogu.

    Lubię sprawdzać jak wizja reżysera ma się do mojej, jak wyglądają w niej miejsca, bohaterowie, na co położony został nacisk, a co pominięto (to ostatnie czasem mnie boli, ale wiem, że nie da się tego uniknąć). Najbardziej cieszy mnie, gdy przeczytam jakąś książkę, a później niespodziewanie okazuje się, że powstał też film, mimo że wcześniej nie miałam o tym pojęcia :)

    OdpowiedzUsuń