niedziela, 18 grudnia 2016

Rozdział XII. A kawę wypiję z Chorwatką...

Po raz kolejny odbyłam przemiłą, przesympatyczną rozmowę przez Skype'a, która trwała ze trzy godziny z osobą, którą ostatni raz widziałam w czerwcu. Minęło prawie pół roku, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na rozmowę, na tę ciągłość, na to zainteresowanie. To po prostu niesamowite, że życie potrafi tak wspaniale zaskoczyć... i udowodnić, że przede wszystkim liczy się to, że CHCESZ! Że chcesz z tą osobą utrzymać kontakt, że nie potraktowałeś jej jako jednodniową znajomość, że czujesz tę dobroć i słyszysz miłe słowa. To po prostu przepiękne! 

Nie wiedziałam, jakie zdjęcie w tym temacie dodać, to dodaję Zurich, czyli Szwajcarię, czyli państwo wielojęzykowe!

Dlatego dzisiejszy post będzie typowo o ludziach. Zarówno o tych, których spotkałam tutaj, jak i o tych, których "zostawiłam" w Polsce (ale do których wracam już jutro!). Już na starcie podkreślę, że tutaj poznałam przeogromną ilość ludzi z najróżniejszych narodowości, więc ze względu na to przybliżę tylko te osoby, które już teraz w jakiś sposób szczególnie wpłynęły na moją osobę... i liczę, że dalej będą to robiły ^^

Znacie to uczucie, że nagle kogoś poznaliście i z marszu poczuliście, że to TA OSOBA, z którą czujecie szczególną więź przyjaźni? Że to TA OSOBA, którą możecie z marszu pokochać za tę cudowną dobroć? Ja miałam tę przyjemność. W ciągu ostatniego roku dwukrotną (przyp. I Odwiedziny Krakowianki), a ostatnio miałam to z przepiękną, przecudowną Barbarą... z Chorwacji! Z bajecznej, magicznej Chorwacji ^^ Bo co  tu innego powiedzieć, gdy potrafiłyśmy przegadać całą noc (dobra... tak szczerze "tylko" od 19:30 do 2:30...) i to po niemiecku, w którym przecież orłem nie jestem, a mimo to nie bałyśmy się poruszać naprawdę wszystkich tematów. Sama nie wiem, jak to jest możliwe, ale prawdą jest, że Polacy mają o wiele więcej wspólnego z Chorwatami niż chociażby z Niemcami, z którymi jesteśmy przecież sąsiadami! VOLIM!

Nic zatem dziwnego, że podłapałam kilka słówek/zwrotów po chorwacku. Stwierdzam, że nie czułam dawno tego cudownego uczucia w sercu, kiedy zobaczyłam ten niesamowity błysk w oku grupki Chorwatów, do których po prostu powiem: Cześć, Co słychać, Jeden, dwa, trzy w ich języku... To coś nieziemskie!

by Paulina!
Ach! Jeżeli już mówimy o chorwackim... Moje pierwsze wrażenie było... hmm... trudno to wytłumaczyć. Z jednej strony wiele słów jest podobnych (jak nie wiemy jakiegoś słówka po niemiecku/angielsku mówimy je po polsku/chorwacku - możliwe, że trafimy!), a z drugiej strony brzmienie naszych języków jest kompletnie inne. 

No i skoro już mówimy o nowych językach... w międzyczasie odbyłam pierwszą lekcję francuskiego. W sumie trochę niezamierzoną, ponieważ jedynie denerwowałam się na Francuzów gadających obok mnie po francusku a ja nie potrafiłam niczego zrozumieć (tak już btw.: już się nie bawię w upominanie, że zaczęli NAGLE, NIESPODZIEWANIE rozmawiać po francusku, lecz zaczynam mówić po polsku - 100%, że zamilkną - potwierdzam), i nagle dostałam propozycję, że przecież oni mogą mnie tego francuskiego nauczyć. No to w sumie skoro sami native speakerzy mi to proponują... to nie byłabym Polką, gdybym nie skorzystała z okazji ^^

Sam francuski byłby spoko... gdyby nie R! R! R! R - tRRRRudne RRRR! Bo Ł, DŻ i inne pierdołki nie sprawiają takich problemów jak to gardłowe R, które wcale takie gardłowe nie jest, bo ono to tak "pomiędzy" (uwielbiam to tłumaczenie native speakerów). Także nic dziwnego, że przerwałam francuski i przestawiłam się na... hiszpański!



W moim przypadku wyglądało to tylko tak, że na zajęciach English for Erasmus Students mam grupkę Hiszpanów. Nigdy z nimi szczególnie nie rozmawiałam, zawsze byłam w innej grupie. Do czasu aż postanowiłam uczyć się hiszpańskiego, więc następnego dnia usiadłam się obok nich, powiedziałam, że chcę się nauczyć ich języka a oni - jak gdyby nigdy nic - się zgodzili. No i w tym momencie jesteśmy bardzo dobrymi kolegami z Pablo i Sarą! Można? Można! 

Co do hiszpańskiego... ja to nie wiem, czemu wcześniej się nie brałam za ten język. No sama przyjemność coś powiedzieć po hiszpańsku, a jeszcze większa, jak widzisz tę radość, że Hiszpanie słyszą swój język w ustach obcokrajowca (choć kompletnie tego nie rozumiem - przecież wiele ludzi uczy się hiszpańskiego). Ale tak czy owak! Ja się cieszę, że oni się cieszą, że ja się cieszę, że uczę się hiszpańskiego! Do września trzeba mi wskoczyć do poziomu B2!

Żeby nie było - uczę się też niemieckiego i angielskiego. Oczywiście z wszystkimi moimi znajomymi (bardzo wielu zna zarówno niemiecki jak i angielski, co jest ogromnym ułatwieniem), ale też zaczęłam poważne dyskusje z native speakerami. Jest to tym bardziej duże ułatwienie, jak mam jakąś pracę do napisania, zrobienia i widzę, jaką Anglik i Niemiec ma radochę, jak może mi poprawić moje błędy... i zaraz wyciągnąć z rękawa kilka idiomów :D  


Zawsze nas wszystkich bawią sytuacje, gdy chociażby stoję w otoczeniu ludzi, którzy mówią tylko po angielsku i przechodzę po jakimś czasie do grupy mówiącej tylko po niemiecku. Nikt z nas w ciągu sekundy nie lubi przestawiać się na obcy język... więc po prostu mówimy do siebie w dwóch różnych językach i naprawdę wszyscy rozumieją, o co chodzi! Satysfakcja gwarantowana! :D

Jak zwykle zleciałam z tematu, bo przecież miałam mówić o ludziach! Więc ludzie są cudowni, ciepli, wspaniali! Nie to że wszyscy, bo wielu z nich wychodzi z założenia, że raczej nasza wspólna znajomość skończy się z zakończeniem dnia mobilności... ale póki są ludzie, którzy nie rozpatrują przyszłości w tych kategoriach - jest nadzieja!  

Jednakże już jutro wracam sobie do Polski i już wypatruję tego piżama party z Oktasią! A to już mnie czeka zaraz po wylądowaniu samolotu! Ach, trochę nie wierzę, że jutro to jutro! :D Mam tyle do opowiedzenia tylu osobom, a przy tym boję się, że nie powiem nawet połowy tego, co bym chciała (nie zdążę!)

Trzymajcie kciuki, żeby podróż upłynęła bezproblemowo! 

Buźka ;* 

2 komentarze:

  1. I jak Ci idzie z hiszpańskim? Wróciłaś może mimo wszystko do francuskiego? Bardzo mi się podoba ten język, miałam co prawda zajęcia w szkole średniej, ale niewiele pamiętam. Ja mam zawsze taki słomiany zapał do języków, pewnie dlatego, że za dużo ich chcę się nauczyć naraz i denerwuję się, że nie idzie mi tak szybko i płynnie jak bym chciała. I przez to szybko porzucam naukę. :( Ale zainspirowałaś mnie tym wpisem żeby odszukać stare notatki ze słówkami i zwrotami. Dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hiszpański jest bardzo przyjemnym językiem, lecz kompletnie nie mam teraz do niego czasu i głowy. Zwaliły się teraz egzaminy, przez co muszę siedzieć w niemieckim (a nie mam do tego kompletnie ochoty - uczę się powoli już samych detali, które mnie nie interesują). A przez to, że mam lepszy kontakt z Japończykami, więcej uczę się japońskiego :D Ale mam w planach wrócić do hiszpańskiego - bez dwóch zdań!

      Francuski całkowicie sobie odpuściłam. Ładny język, nie powiem, że nie, ale dla mnie wymowa to po prostu kosmos! Nic przyjemnego! Od razu nie chce mi się uczyć, kiedy ktoś mnie cały czas poprawia.

      Tak jak ja :D Najlepiej jakbym już umiała wszystkie języki świata... no ale tak się nie da, a nauka języków, choć bardzo opłacalna, wymaga czasu. Czasem bardzo dużo :/

      Och <3 To ja dziękuję! POWODZENIA!

      Usuń