Kojarzycie poczwarki? Te małe owady? A może powinnam powiedzieć raczej kokony - stan przejściowy dla pięknego motyla, który tylko czeka, kiedy będzie w końcu mógł zatańczyć na wietrze. Wszyscy doskonale wiemy, że warto poczekać na to przeobrażenie. Jednak co się stanie, jeżeli jedna z nich się nie zmieni? Jeżeli na zawsze pozostanie tylko poczwarką?
Adam i Ewa wiedli idealne życie. Piękni, wykształceni, bogaci, po studiach, ze wspaniałym domem - wszystko realizowali rzetelnie, sumiennie. Po trzydziestce uznali, że brakuje im do szczęścia tylko jednego - potomka. Dziecka równie idealnego jak oni. I tak też się stało, aż do samego porodu wszystko wiodło się idealnie... i w końcu pojawiła się ona. Ich córka, Marysia, nazywana pieszczotliwie Myszką. Dziewczynka chora na zespół downa z najcięższym przypadkiem. Poczwarka.
Na wstępie chciałabym powiedzieć, że z twórczością Doroty Terakowskiej spotkałam się już dwa razy. Mam za sobą lekturę "Córka Czarownic" oraz "Tam gdzie spadają anioły" i każda z tych lektur była wyjątkowa; z każdą z nich jeszcze nie raz "odnowię znajomość". Lecz "Poczwarka" jest inna. Niby napisana tym samym językiem, traktująca na bardzo ważny temat, ale ma w sobie coś jeszcze. Coś, czego nie potrafię opisać, lecz mogę jedynie krążyć pomiędzy wiarą, nadzieją i miłością. Dużą dawką miłości.
Miłości, która nie zawsze objawia się poprzez czułość, słowo czy dotyk. Miłość nie zawsze jest łatwa i nie zawsze przyjmuje ten sam wygląd, o czym mogliśmy się bardzo dobrze przekonać na podstawie dwóch bohaterów - Adama i Ewy.
Zacznę od Ewy, która od narodzin dziecka walczyła sama ze sobą. Została mamą niepełnosprawnego dziecka, bez nadziei na poprawienie tej sytuacji. Wykazała się niesamowitą odwagą i poświęceniem, a mimo to, to wszystko nie wystarczyło. I ona, ta kobieta można rzec ze stali, często opadała z sił. I ona miała ochotę rzucić to wszystko w dal. Jako matka pragnęłaby dziecka, którym mogłaby się pochwalić, z którym mogłaby wyjść na spacer, do przyjaciół, z którym mogłaby porozmawiać... Niejednokrotnie zastanawiała się, czy wybrała aby słuszną drogę.
A w decyzji była odosobniona. Nie pomagał jej nawet mąż, który od samego początku był zdania, że Myszkę należy wysłać do specjalnego ośrodka, odciąć się od niej, udawać, że jej narodziny wcale nie miały miejsca i wrócić do swego idealnego domu z idealnie ułożonym życiem. Adam jest przykładem ludzi, którzy chcą się cieszyć z życia, którzy nie zamierzają poświęcać go na ludzi, którzy nie dadzą niczego w zamian. Lecz gdy jego żona nie zgodziła się na to, zaczął się oddalać. Zamknął się w sobie i udawał, że Myszki nie ma... a jednocześnie kątem oka śledził jej poczynania.
Do głównych bohaterów należy jeszcze ta, która nigdy nie wymówiła poprawnie ani jednego słowa. Ta, dla której pełne zdanie jest niewykonalne. Ze skośnymi oczkami, pulchną twarzą, wystającym językiem, przez który wiecznie wymyka się ślina. Ociężała, otyła, z grubymi palcami, z grubymi stopami. To właśnie Myszka. Dar Boga. Bo tylko Bóg potrafił ją zrozumieć.
Dorota Terakowska w piękny - ale to naprawdę piękny - sposób przedstawiła życie Myszki. Zarówno te ziemskie, jak i te "nieziemskie", różniące się od siebie jak Niebo i Ziemia. W naszym świecie Myszka jest dzieckiem chorym na nieuleczalną chorobę, przez którą od urodzenia została zepchnięta na margines społeczny, gdzie każdy wytyka ją palcami, każdy się jej boi i nie chce się z nią bawić. Ta książka to brutalna prawda, rzeczywistość, o której istnieniu chcielibyśmy zapomnieć. I tak też się dzieje, Myszka zapomina o wszelkich przykrościach, kiedy tylko przenosi się na strych - strych, na którym Bóg pokazuje jej tworzenie świata - mozolną, niekończącą się próbę tworzenia dobra doskonałego. A Myszka staje się tam Myszką, dziewczynką, która może mówić pełnymi zdaniami, śmiać się, chodzić a nawet tańczyć.
I niech mi ktoś powie, że tak nie jest! Że psychicznie chore dzieci nas nie rozumieją, nie mają z nami kontaktu, są tylko "roślinkami". Bo ja w to nie uwierzę po "Poczwarce", w której autorka podważa tę wyciśniętą z palca "naukę". "Poczwarka" dała mi nadzieje i da ją wszystkim, którzy tylko ją przeczytają. Daje poczucie, że jest w tym coś więcej; że my, ludzie, nie wszystko możemy zrozumieć. A do tego wszystkiego sprawia, że zaczynamy dostrzegać coś więcej - siebie i drugiego człowieka. Zaczynamy doceniać nasze dłonie, ręce, całe ciało... nas samych i nasze szczęście, że urodziliśmy się tacy, a nie inni.
Ta książka zawiera wszystko, czego potrzebuje dobra literatura. Mamy tutaj trudną miłość, nienawiść, odrzucenie, pocieszenie, marzenia... a w końcu i tragedię. Autorka traktuje o życiu i śmierci w sposób niejednoznaczny, bo i temat nie jest prosty. W piękny sposób potrafiła przekazać cząstkę prawdy, kryjącą się w naszych myślach. Co w ostateczności doprowadziło do uśmiechu i do łez, przez które miałam problem przeczytać ostatnie zdania.
Styl autorki jest według mnie doskonały. Nie wprowadziłabym żadnych poprawek - nawet bym nie śmiała. Język jest lekki, dźwięczny, przyjemny. Wyważona prostota jest spowodowana faktem, iż to książka familijna, którą mogą czytać zarówno młodsi, jak i starsi czytelnicy, a każdy z nich będzie czerpał z lektury jak najwięcej wspaniałych wartości.
Na koniec mogę tylko powiedzieć: Moje ukochane!! Moje ulubione!! Moje złote! Każda poczwarka od dnia dzisiejszego będzie kojarzyła mi się tylko z tą książką - i z jej cudownymi, szczerymi, zwykłymi bohaterami. Dorota Terakowska już po pierwszym spotkaniu stała się jedną z moich ulubionych pisarek, teraz wspięła się na sam szczyt! Pozwólcie jej się poznać. A szczególnie poznajcie "Poczwarkę". Polecam!
Adam i Ewa wiedli idealne życie. Piękni, wykształceni, bogaci, po studiach, ze wspaniałym domem - wszystko realizowali rzetelnie, sumiennie. Po trzydziestce uznali, że brakuje im do szczęścia tylko jednego - potomka. Dziecka równie idealnego jak oni. I tak też się stało, aż do samego porodu wszystko wiodło się idealnie... i w końcu pojawiła się ona. Ich córka, Marysia, nazywana pieszczotliwie Myszką. Dziewczynka chora na zespół downa z najcięższym przypadkiem. Poczwarka.
Na wstępie chciałabym powiedzieć, że z twórczością Doroty Terakowskiej spotkałam się już dwa razy. Mam za sobą lekturę "Córka Czarownic" oraz "Tam gdzie spadają anioły" i każda z tych lektur była wyjątkowa; z każdą z nich jeszcze nie raz "odnowię znajomość". Lecz "Poczwarka" jest inna. Niby napisana tym samym językiem, traktująca na bardzo ważny temat, ale ma w sobie coś jeszcze. Coś, czego nie potrafię opisać, lecz mogę jedynie krążyć pomiędzy wiarą, nadzieją i miłością. Dużą dawką miłości.
Miłości, która nie zawsze objawia się poprzez czułość, słowo czy dotyk. Miłość nie zawsze jest łatwa i nie zawsze przyjmuje ten sam wygląd, o czym mogliśmy się bardzo dobrze przekonać na podstawie dwóch bohaterów - Adama i Ewy.
Zacznę od Ewy, która od narodzin dziecka walczyła sama ze sobą. Została mamą niepełnosprawnego dziecka, bez nadziei na poprawienie tej sytuacji. Wykazała się niesamowitą odwagą i poświęceniem, a mimo to, to wszystko nie wystarczyło. I ona, ta kobieta można rzec ze stali, często opadała z sił. I ona miała ochotę rzucić to wszystko w dal. Jako matka pragnęłaby dziecka, którym mogłaby się pochwalić, z którym mogłaby wyjść na spacer, do przyjaciół, z którym mogłaby porozmawiać... Niejednokrotnie zastanawiała się, czy wybrała aby słuszną drogę.
A w decyzji była odosobniona. Nie pomagał jej nawet mąż, który od samego początku był zdania, że Myszkę należy wysłać do specjalnego ośrodka, odciąć się od niej, udawać, że jej narodziny wcale nie miały miejsca i wrócić do swego idealnego domu z idealnie ułożonym życiem. Adam jest przykładem ludzi, którzy chcą się cieszyć z życia, którzy nie zamierzają poświęcać go na ludzi, którzy nie dadzą niczego w zamian. Lecz gdy jego żona nie zgodziła się na to, zaczął się oddalać. Zamknął się w sobie i udawał, że Myszki nie ma... a jednocześnie kątem oka śledził jej poczynania.
Źródło |
Do głównych bohaterów należy jeszcze ta, która nigdy nie wymówiła poprawnie ani jednego słowa. Ta, dla której pełne zdanie jest niewykonalne. Ze skośnymi oczkami, pulchną twarzą, wystającym językiem, przez który wiecznie wymyka się ślina. Ociężała, otyła, z grubymi palcami, z grubymi stopami. To właśnie Myszka. Dar Boga. Bo tylko Bóg potrafił ją zrozumieć.
Dorota Terakowska w piękny - ale to naprawdę piękny - sposób przedstawiła życie Myszki. Zarówno te ziemskie, jak i te "nieziemskie", różniące się od siebie jak Niebo i Ziemia. W naszym świecie Myszka jest dzieckiem chorym na nieuleczalną chorobę, przez którą od urodzenia została zepchnięta na margines społeczny, gdzie każdy wytyka ją palcami, każdy się jej boi i nie chce się z nią bawić. Ta książka to brutalna prawda, rzeczywistość, o której istnieniu chcielibyśmy zapomnieć. I tak też się dzieje, Myszka zapomina o wszelkich przykrościach, kiedy tylko przenosi się na strych - strych, na którym Bóg pokazuje jej tworzenie świata - mozolną, niekończącą się próbę tworzenia dobra doskonałego. A Myszka staje się tam Myszką, dziewczynką, która może mówić pełnymi zdaniami, śmiać się, chodzić a nawet tańczyć.
I niech mi ktoś powie, że tak nie jest! Że psychicznie chore dzieci nas nie rozumieją, nie mają z nami kontaktu, są tylko "roślinkami". Bo ja w to nie uwierzę po "Poczwarce", w której autorka podważa tę wyciśniętą z palca "naukę". "Poczwarka" dała mi nadzieje i da ją wszystkim, którzy tylko ją przeczytają. Daje poczucie, że jest w tym coś więcej; że my, ludzie, nie wszystko możemy zrozumieć. A do tego wszystkiego sprawia, że zaczynamy dostrzegać coś więcej - siebie i drugiego człowieka. Zaczynamy doceniać nasze dłonie, ręce, całe ciało... nas samych i nasze szczęście, że urodziliśmy się tacy, a nie inni.
Ta książka zawiera wszystko, czego potrzebuje dobra literatura. Mamy tutaj trudną miłość, nienawiść, odrzucenie, pocieszenie, marzenia... a w końcu i tragedię. Autorka traktuje o życiu i śmierci w sposób niejednoznaczny, bo i temat nie jest prosty. W piękny sposób potrafiła przekazać cząstkę prawdy, kryjącą się w naszych myślach. Co w ostateczności doprowadziło do uśmiechu i do łez, przez które miałam problem przeczytać ostatnie zdania.
Źródło |
Styl autorki jest według mnie doskonały. Nie wprowadziłabym żadnych poprawek - nawet bym nie śmiała. Język jest lekki, dźwięczny, przyjemny. Wyważona prostota jest spowodowana faktem, iż to książka familijna, którą mogą czytać zarówno młodsi, jak i starsi czytelnicy, a każdy z nich będzie czerpał z lektury jak najwięcej wspaniałych wartości.
Na koniec mogę tylko powiedzieć: Moje ukochane!! Moje ulubione!! Moje złote! Każda poczwarka od dnia dzisiejszego będzie kojarzyła mi się tylko z tą książką - i z jej cudownymi, szczerymi, zwykłymi bohaterami. Dorota Terakowska już po pierwszym spotkaniu stała się jedną z moich ulubionych pisarek, teraz wspięła się na sam szczyt! Pozwólcie jej się poznać. A szczególnie poznajcie "Poczwarkę". Polecam!
~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Poczwarka
Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2001
Data nowego wydania: maj 2014
Liczba stron: 325
Oprawa: broszurowa+skrzydełka
Kategoria: Familijna
~~~~~~~~~~~~~~
Ocena: 6 (celujący)
Czytałam kiedyś, ale wrócę jeszcze do niej :)
OdpowiedzUsuńKocham tę książkę! Jedna z nielicznych, przez które płakały (nie "przy których", tylko "przez które"). Dołączam się do autorki bloga i POLECAM!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Terakowską, jednak tej książki jeszcze nie czytałam. Sama nie wiem, czy przypadnie mi do gustu, jednak kto wie...muszę się sama przekonać ^^
OdpowiedzUsuń"Poczwarka" była moją lekturą i rownież byłam zadowolona z przeczytania - to niezwykła, dojrzała powieść. W wakacje postaram się przeczytać jeszcze jakąś inną książkę tej autorki.
OdpowiedzUsuńCo do okładki - ta w nowej wersji jest według mnie niezwykle udana. Wydawnictwo się postarało ;)
Reedycja tej książki wyszła jej na dobre, to trudny temat, ale podziwiam autorkę, że nie bała się go podjąć. Być może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki "Tam gdzie spadają anioły" i chociaż mi się podobała, to jednak szału zbyt wielkiego nie było, dlatego na razie jakoś nie kuszą mnie inne książki. ,,Poczwarkę'' co prawda też mam, więc może jednak skuszę się na nią skoro aż tak bardzo zachwalasz.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jakie wrażenie ta książka zrobiła na mnie, a czytałam ją dość dawno temu. Koniecznie muszę sobie ją przypomnieć, wzruszająca, pouczająca, piękna...
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę autorki, ale zdążyłam dojść do takiego samego wniosku jak Ty. Jej styl jest idealny:)
OdpowiedzUsuńBardzo czarująca książka! :)
OdpowiedzUsuńCzytałam, to wielce emocjonująca książka, wzbudzająca wiele różnych uczuć.
OdpowiedzUsuńNapiszę krótko - przeczytam.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie książki Terakowskiej nie przyciągają, słyszę o nich różne opinie, ale może kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńAż czuć w Twojej recenzji emocje :) zapisałam tytuł bo widzę, że warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuń"Tam, gdzie spadają Anioły" nie zachwyciło mnie szczególnie, ale od dawna mam oko na "Poczwarkę", a Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę przeczytać tę książkę:)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Niestety nie czytałam, ale recenzja zachęca do przeczytania. Poruszony trudny temat, dlatego warto się z nim zapoznać.
OdpowiedzUsuńJak Ty potrafisz kusić! Twoje recenzje nie pozwalają przejść obojętnie obok książki ;)
OdpowiedzUsuńJak na razie czytałam tylko "Tam, gdzie spadają Anioły", jednak po tak ciekawej i zachęcającej recenzji (naprawdę świetnie Ci wyszła) wprost nie śmiałabym pominąć "Poczwarkę". Prędzej czy później na pewno wpadnie w moje ręce. ;)
OdpowiedzUsuń