czwartek, 7 lutego 2019

PRZEDPREMIEROWO! Dawno, dawno temu... we śnie. Mroczna baśń - Liz Braswell



Dawno, dawno temu… we śnie czyli Mroczna Baśń autorstwa Liz Braswell. 

Bajka o Śpiącej Królewnie zapewne jest wszystkim bardzo dobrze znana, ale dla pewności powtórzę fabułę: młoda, piękna księżniczka o imieniu Aureora przez  klątwę zapada w wieczny sen, a uratować może ją tylko pocałunek księcia. Ten się naturalnie pojawia i wszystko kończy się słowami: I żyli długo i szczęśliwie... Ale, ale! A co by się stało, gdyby Śpiąca Królewna nigdy się nie obudziła, a królewicz również zapadł w niebezpieczny sen? Co to w ogóle za książka, w której wszyscy śpią? Otóż z tej sennej krainy można się wydostać, a Aurora znajduje na to sposób. Jednakże czy da radę wygrać walkę toczącą w jej umyśle? 

Wiecie, jak to jest? Historię spod szyldu Disneya mają to do siebie, że wciągają, a Dawno, dawno temu... we śnie nie stanowi wyjątku. Od samego początku książka Liz Braswell zaciekawiona nową odsłoną baśni, intryguje niekonwencjonalnym podejściem do dobrze znanej historii, cieszy nieprzewidywalnymi zwrotami akcji. Autorka  starannie opisała stworzony przez siebie magiczny świat, opierający się na dobrze znanych lokacjach. Dzięki temu  moja wyobraźnia mogła bardzo łatwo przenieść się do tej fantastycznej krainy i bynajmniej nie chciała się z niej uwalniać.
 
Główna bohaterka różni się znacząco od tej znanej z filmu, a z drugiej strony jej główne cechy (takie jak dobroć, naiwność, prawność) pozostały bez zmian. Z każdym kolejnym wydarzeniem jej postać ewoluowała. Droga do odzyskania wolności, którą musiała przejść odkrywała bolesną  prawdę (nie tylko o niej samej, ale i o jej życiu sprzed snu), która w jakiś sposób różni się od cukierkowego świata znanego z bajki. Co ważne, Aurora naprzemiennie nazywana jest Różyczką, by odróżnić rzeczywistość od snu, co zdecydowanie ułatwia czytanie. Miłym zaskoczeniem okazała się także postać Diaboliny, gdyż to bardziej skomplikowany charakter, niż wydaje się na początku.
 
Między walką dobra i zła o przejęcia królestwa oraz próbie uratowania bezbronnych istnień  autorka wplotła w historię - jakże by inaczej! - wątek miłosny. Pojawia się książę zakochany w głównej bohaterce, gotowy uratować ją z tego koszmaru. Niestety, na ich drodze staje wiele przeszkód, co jest oczywiście sprawką złej wiedźmy. Co warto podkreślić, zarówno w bajce Disneya, jak również tutaj miło obserwuje się relację tych dwojga - ich początki, ich "ciąg dalszy". Nie jest ona przesłodzona, a szczera i realistyczna. Czytając tę książkę nie miało się pewności jak zakończy się ich relacja , co też stanowi walor dodatki.
 
Niezwykłym doświadczeniem było kroczenie przez tę odświeżoną historię, której dodano więcej mroku. Polecam każdemu sięgnąć po Dawno, dawno temu... we śnie, by chociaż na moment powrócić do znanej sobie historii i poznać nowy, acz wciąż sentymentalny bieg wydarzeń. Mnie osobiście bardzo zaciekawiła ta wersja opowieści i na pewno będę chciała sięgnąć po inne tytuły z tej serii.  Co też i Wam polecam!


Uwaga, uwaga! Premiera już 13. lutego! Zapiszcie w kalendarzu ;)

Wasza Ola! 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Tytuł: Dawno, dawno temu... we śnie
Autor: Liz Baswell
 

Tłumaczenie: Dorota Radzimińska 
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 13.02.2019
Liczba stron:392
Format: 28,5x21,6 cm
Oprawa: Miękka
Kategoria: Sentymentalny powrót
Dla kogo: wszyscy
Cena: 39,99 zł

http://egmont.pl/


6 komentarzy:

  1. Jakoś nie byłam przekonana do tej książki, ale po Twojej recenzji zmieniłam zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej, nie są to moje smaki czytelnicze. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Z rezerwą podchodzę do powieści wykorzystujących wątki ze znanych baśni, zostawiając te historie w krainie dzieciństwa, ale być może spodobałaby mi się ta powieść, dlatego nie mówię od razu "nie" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanowię się jeszcze nad tym :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne, takie świeże spojrzenie na baśń. Muszę przyznać, że początkowo średnio mnie ciekawiła, ale zaczynam się przekonywać :)
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń