środa, 3 czerwca 2015

Lilith Tom I. Dziedzictwo - Jo.E.Rach

Kiedy tylko zobaczyłam przyciągającą okładkę najnowszej pozycji od wydawnictwa Novae Res oraz przeczytałam niezwykle tajemniczy opis - wierzyłam, że trafiłam na nowy bestseller! Powtarzałam to sobie w duchu jeszcze długo przed samą lekturą... a kiedy do niej zasiadłam ponownie musiałam uderzyć się w głowę. Historia ma potencjał, lecz to za mało.

Sha po raz któryś z kolei - jak gdyby zgodnie z ustaloną wcześniej regułą - przeprowadza się wraz z ojcem. Tym razem miejscem docelowym jest słoneczne, kolorowe Cannes, które jest całkowitym przeciwieństwem zimnej i surowej Islandii. Tam też rozpoczyna  nowe życie - poznaje nowych znajomych, idzie do nowej szkoły... lecz sny - a wręcz koszmary - męczące ją nocami pozostają cały czas te same. Co też one znaczą? I co z tym wspólnego ma imię LILITH? 

"Lilith. Dziedzictwo Tom 1" to początek nowej, zapowiedzianej trylogii przez Jo.E.Rach. Książka ta została już wcześniej opublikowana przez wydawnictwo Self Publishing w lipcu 2014 roku w formie ebooka. Teraz - za pośrednictwem nowego wydawnictwa - ukazała się w formie papierowej. Oprócz tego autorka jest także autorką trylogii Hybryda.

Liczyłam na świetnie wykreowanych bohaterów, wartką akcję i wciągającą fabułę. Niestety zawiodłam się w każdym z tych aspektów sromotnie. To dziwne, bo przecież ma to miejsce po raz któryś z kolei, a ja nadal się nie nauczyłam, by nie wierzyć w 100% mojej intuicji. Żeby było jasne - intuicja nie zawiodła mnie tak całkowicie zupełnie. "Lilith" ma (a raczej miało) zadatki na świetną powieść. Niestety potencjał ten nie został wykorzystany.

Zacznę może potwierdzać moją tezę od fabuły. Cała historia rozpoczyna się snem, a następnie przebudzeniem się pięknej, cudownej, anielskiej dziewczyny o imieniu Sha - głównej bohaterki. Właśnie znajduje się w nowym kraju, w nowym mieście, w nowym domu. Tego samego poranka poznaje Daniela, a później też Chrisa, którzy z miejsca zaczynają uważać ją za bóstwo, zmieniają się, otwierają na świat oraz ludzi, ale przede wszystkim robią wszystko, byle tylko wzbudzić zainteresowanie Sha, która nie potrafi podjąć decyzji, którego z panów bardziej lubi. W międzyczasie - w tle - co i raz, zdawkowo, rozgrywają się jej sny: dziwne, niewyjaśniające, których to jej kochany tatuś jest bardzo ciekawy.

Już po pierwszych stronach akcja całkowicie mnie zawiodła, a poziom absurdalności zdarzeń by mnie rozbawił, gdyby nie to, że oczekiwałam od "Lilith" czegoś więcej. Po prostu nudziłam się, a schematyczność tej powieści sprawiła, że nic nie mogło mnie zaskoczyć przez prawie trzy czwarte książki. Główna bohaterka - cudowna, wspaniała, pełna samych zalet, której wady są bagatelizowane, a wręcz niezauważalne - pojawia się w nowym mieście, poznaje szalenie przystojnego chłopaka A, który z marszu się w niej zakochuje, idzie do szkoły, tam poznaje szalenie przystojnego oraz bogatego chłopaka B, który - a jakże - z miejsca jest nią oczarowany. Przez większość historii poznajemy ich losy, ich uczucia do głównej bohaterki oraz to, jak niesamowicie dziewczyna ich zmienia na lepsze... Brzmi znajomo, prawda?

Niestety Jo.E.Rach trafiła na czytelniczkę-recenzentkę, która szczerze nienawidzi kukiełkowych, bezbarwnych, a przy tym jakże doskonałych w swojej urodzie bohaterów (nie pomoże w tym nawet zakończenie oraz wyjaśnienie prawdziwej tożsamości Sha). Dla mnie główna postać była jedynie doskonale... irytująca. Czego by się nie dotknęła, czego by nie powiedziała, czego by nie założyła na swoje cudowne ciało - wszystko to im bardziej zachwycało pozostałe postacie, tym mniej mi się podobało. Dla mnie ta dziewczyna była nieokrzesana, nieobyta, często pozbawiona rozumu, a jej naiwne, często krępujące pytania, nie tworzyły z niej cnotki, lecz nastolatkę bez krzty wyobraźni. 

Co mogę powiedzieć o pozostałych postaciach, oprócz tego, że Daniel był czarnowłosym, śniadoskórym biedniejszym nastolatkiem szaleńczo zakochanym w Sha, natomiast Chris porażał swoją urodą przez swe platynowe włosy, w których wyglądał niczym anioł i był bogatszy od najbogatszych oraz - a jakże - nie mógł żyć bez Sha? Autorka starała się nadać im głębi, opisać ich historię oraz powód, dla którego zachowywali się tak a nie inaczej - niestety - mimo starań - nie udało jej się przekonać mnie do nich. Jak dla mnie brak im było jednej chociaż nietuzinkowej cechy charakteru, która odróżniałaby ich z tłumu. 

Co zatem sprawia - pomimo tak licznych wad - że według mnie ta książka ma potencjał. Otóż bardzo mi się podobały zdawkowe, niewyjaśnione sny połączone z rąbkiem tajemnicy co do samej autorki, które ukazywały inną rzeczywistość, inny wymiar. Jeżeli Jo.E.Rach będzie potrafiła to dobrze rozwinąć, może nawet poratują całą trylogię. Do tego na plus zasługuje rozdzielenie narracji na trzy osoby: Sha, Daniela i Chrisa. To pozwoliło lepiej przyjrzeć się całej historii. 

Liczyłam na lepszy styl Jo.E.Rach. Jakby nie było nie jest to debiutancka powieść, więc liczyłam przynajmniej na brak zapychaczy, czyli dialogów i opisów, które nic nie wnoszą do historii, a jedynie nużą swoją beznamiętnością. Niestety choć opisów jest tu raczej mało, tak dialogi to główne podłoże tej książki, z których to większość bez najmniejszych oporów bym usunęła podczas korekty. Po tylu przeczytanych historiach tekst typu: "Hi hi hi" jest czymś wręcz irytujący. 

Dawno już nie pisałam słabej recenzji, lecz niestety człowiek nie może ciągle natrafiać na same dobre książki. Tak też było w przypadku "Lilith. Dziedzictwo", która - choć miała dobry, acz może nie tak zaraz oryginalny pomysł na fabułę - mogła okazać się naprawdę przyjemną lekturą. Niestety, musiałam się rozczarować i to bardzo, przez co żałuję spędzonych godzin podczas czytania. Czy mogę zatem polecić? Chyba tylko tym, którzy chcieliby z czystej ciekawości sprawdzić, czy nie przesadzam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Lilith. Tom 1 Dziedzictwo
Seria: Lilith
Autor: Jo.E.Rach
Fanpage autorki: Facebook
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015
Liczba stron:317
Oprawa: broszurowa + skrzydełka
Kategoria: Fantasy
Ocena: brak słów

16 komentarzy:

  1. Chyba mam tak jak Ty, jak tylko bym zobaczyła tę okładkę, to od razu bym ją zgarnęła dla siebie, ale widzę, że chyba nie miałabym w niej czego szukać. Szkoda, że ten debiut nie jest tak udany, jakbyśmy tego chcieli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka jest naprawdę genialna i sama bym się pewnie na nią rzuciła, ale widzę, że nie ma po co... Szkoda, że tak kiepsko książka wypadła :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka i opis rzeczywiście zachęcają, ale skoro książka okazała się tak słaba, nie będę na nią tracić czasu. W ogóle jakoś mam dystans do tego wydawnictwa...

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że książka jest tak schematyczna i powoduje takie rozczarowanie. Wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  5. A całkiem niedawno czytałam mega pochlebną recenzję tej książki, a tu takie zaskoczenie. Już teraz nie wiem, co mam o tym sądzić. Chyba najlepiej będzie jak dam sobie spokój z tą pozycją, tym bardziej, że na razie mam co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna okładka, szkoda tylko że pod nią nie kryje się ciekawa treść. Szkoda. Wielka szkoda.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja ostatnio trafiam na same dobre książki i nie chce zepsuć swojej pasy, więc ominę tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A szkoda, zapowiadała się całkiem fajnie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Pocieszę Cię, że sama złapałabym się na okładkę ;) ale dzięki Tobie wiem, że ta historia to kolejny odgrzewany kotlet... brak słów.

    OdpowiedzUsuń
  10. I dlatego mówię, żeby nie ufać okładkom, bo one często kuszą i zwodzą, a potem wychodzi jak wychodzi. :)
    Nie lubię schematycznych postaci. Kiedy główny bohater jest tak cacy, że nawet sam pan Bóg chce brać u niego lekcje z idealności to znak, że najwyższy czas odstawić książkę i zapłakać w kącie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie na okładkę mogłabym się nabrać ;) Na razie jednak spasuję, bo jeśli piszesz, że to niekoniecznie dobra fabuła, to wolę czytać swoje zaległe książki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A wydawała mi się warta przeczytania... Jak dobrze, że jej ostatnio nie kupiłam, gdy miałam okazję ;)

    Galeria Książek

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też nie przepadam za bardzo za wyidealizowanymi głównymi bohaterkami. Po prostu wydaje mi się wtedy prawie wszystko wymuszone i sztuczne. Co do książki, to nie jestem pewna czy jest to pozycja dla mnie :>
    addictedtobooks.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Też miałam propozycję recenzji tego tytułu, jednakże zrezygnowałam. Bałam się, że po tylu fajnych książkach o podobnej tematyce (i pewno fabule też) trafię na jakąś porażkę. I teraz, czytając każde Twoje kolejne zdanie utwierdzam się w przekonaniu, że moja intuicja mnie w tym przypadku nie zawiodła (zresztą bardzo przypomina mi ta ksiązka z opisu „Skazani” Alice Hill, również od Novae Res, którą miałam przyjemność czytać i recenzować). I widzę, że pojawia się młodzieżowy trójkącik... (Ble, ile można? ;p)
    (W 7 akapicie wkradł Ci się błąd – „mimo starać”, chyba powinno być starań ;))
    Ale okładka, rzeczywiście jest zniewalająca i hipnotyzująca. A za samą książkę podziękuję :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyłapanie błędu ;)

      Już słyszałam o "Skazanych" pochlebne recenzje i aż mam ochotę sama ją przeczytać ;)

      Usuń
  15. Dopiero po Twoim komenatrzu odnalazłąm te recenzje i widzę, że mamy takie samo zdanie. Potencjałjest, bardzo duży, bo pomysł bardzo mi się podobał. Ale Sha...? Brońcie mnie niebiosa przedtakimi bohaterkami:)

    OdpowiedzUsuń