Jan Morawski przyjeżdża do Jankowic - podpoznańskiego pałacu, w którym spodziewa się znaleźć rozwiązanie - zajmującej go już od dłuższego czasu - zagadki fałszerstw banknotów. Zanim jednak zdąży rozpocząć śledztwo, niespodziewanie odnajduje zwłoki jednego z gości Jankowic. Czy ta śmierć ma coś wspólnego z przyjazdem Morawskiego? Jakie tajemnice kryją mieszkańcy wielkopolskiego pałacu?
Muszę przyznać, że Katarzyna Kwiatkowska jest jedną z nielicznych autorów, którzy w sposób doskonały łączą kryminał z historią. To jej kolejna powieść z serii o detektywie Janie Morawskiem i - co od razu warto wspomnieć - którą można czytać jako samodzielny tom. Chronologia nie odgrywa nie wiadomo jak istotnego znaczenia w obliczu wartkiej akcji, wciągającej historii i śledztwa zdecydowanie innego od wszystkich.
Dlaczego ośmielę się powiedzieć, że to śledztwo zupełnie inne od wszystkich innych dobrze mi znanych (a przypominam że kryminałów przeczytałam niemało). A to ze względu na drobiazgowość autorki. Krótko mówiąc: styl. Autorka pisze rozbudowanymi zdaniami z wieloma detalami w opisie świata przedstawionego. Wiemy doskonale, w którą uliczkę Morawski skręcił i jaka następna nastąpiła. Tutaj bohaterowie siadają do powozu w odpowiednim szyku - wiemy, kto siada z przodu, kto z tyłu. Kto pierwszy wchodzi do dworku, a kto ostatni. A to tylko nieliczne przykłady, które tylko na pozór wydają się jedynie "zabierać" czas czytelnikowi bez większego sensu. Na pozór! Właśnie w tych szczegółach należy szukać rozwiązania zagadki. Coś, co wydaje się przypadkowe lub nieistotne, jest tak naprawdę niezwykle ważne. Uważajcie na to. A nawet jeżeli nie będziecie, to i tak pod koniec książki czeka Was jedno wielkie "Aha!". I pamiętajcie - tę powieść czyta się powoli, rozkoszując się każdą jedną stroną.
Drugim walorem dodanym do Dziedzictwa jest tło historyczne, a konkretnie wierne oddanie prawdy historycznej minionych lat, za które bez dwóch zdań należą się autorce brawa. Katarzyna Kwiatkowska w sposób doskonały tworzy świat przedstawiony. Czytelnik wprost przenosi się do przeszłości - a nie okłamujmy się, o XIX wieku dużo nie wiemy. Co prawda niektórych znaczeń danego przedmiotu kompletnie nie znałam, ale i tak nie przeszkadzało mi to w rozkoszowaniu się historią. Może dlatego, że bardzo lubię historię? A może dlatego, że doceniam fakt, że autorka nie przeniosła nas po prostu słowami "mamy rok...", lecz faktycznie stworzyła całą przestrzeń. To się ceni.
Jednakże tę przestrzeń przecież ktoś zamieszkuje, prawda? Poznajemy tutaj zacne, acz zamknięte grono podejrzanych-indywidualistów o własnym charakterze i osobowości. Nie ma tutaj schematów, nie ma "kalek" znanych już wcześniej postaci. Sam główny bohater, Jan Morawski, jest ku temu najlepszym dowodem. Nie jest on ani kopią Herkulesa Poirota, ani Sherlocka Holmesa. Jest po prostu sobą w najlepszym tego słowa znaczeniu. Prowadzi śledztwo na swój własny sposób - poprzez zadawanie pytań, dokładne oględziny miejsc czy po prostu rzucanie celnych uwag i spostrzeżeń! A wierzcie mi - spostrzegawczy jest, jak mało kto!
Wcześniej miałam przyjemność
przeczytać wcześniejsze tytuły z serii, przez co do Dziedzictwa
podeszłam jak do starego znajomego. Którego wprawdzie dawno już nie
widziałam, ale z którym z chęcią spędziłam popołudniową kawę. Co tu dużo mówić? Bez dwóch zdań tę powieść mogą czytać zarówno miłośnicy dobrego kryminału, jak i miłośnicy historii. Warto zakupić/wypożyczyć tę powieść i dać się jej wciągnąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeśli zdecyduję się na lekturę, to zacznę od początku serii.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kryminały retro.
OdpowiedzUsuńoch,ach...- coś dla mnie . Zdecydowanie:0
OdpowiedzUsuń