Pod koniec maja bieżącego roku rozpoczęła się kolekcja książeczek Martynki. Jest to dla mnie miła wiadomość, gdyż gdy byłam młodsza bardzo lubiłam jej historyjki. Chętnie wypożyczałam wszystkie książeczki z biblioteki (a później miałam ogromną satysfakcję, że je wszystkie przeczytałam). Korzystając z okazji, iż pierwszy numer kolekcji jest po promocyjnej cenie, zakupiłam pierwszy tomik Martynka i kucyk.
Pierwsza historyjka Gilberta Delahaye opowiada o Martynce i jej
wakacjach do babci. Wraz ze swoimi braćmi - Jankiem i małym Alankiem -
wybrała się na wieś. Tam, odwiedzając wujka Andrzeja po raz pierwszy
spotyka się z kucykami - jeździ na nich, dba o nie, doskonale się przy
tym bawiąc.
Książeczki o Martynce podkreślają znaczenie przyjaźni i solidarności, budzą ciekawość świata. Zachęcają do aktywności - dziewczynka uczy się pływać, jeździć konno, gotować, tańczyć. Troszczy się o zwierzęta, sprząta, przygotowuje niespodzianki dla najbliższych. Pokazuje, jak być szczęśliwym i jak radzić sobie z problemami.
Było mi bardzo miło (chyba się powtarzam...), gdy los pozwolił mi się zetknąć raz jeszcze z przygodami Martynki.Gdy byłam młodsza naprawdę uwielbiałam jej historyjki - miały w sobie magię. Zawsze uśmiechałam się po ich przeczytaniu. Są napisane prostym językiem, a trudniejsze słowa są wyjaśnione. Dzięki temu uczyłam się nowych słów, poznawałam wiele nowych miejsc, a to wszystko za sprawą małej książeczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz