Zaciekawiona nowymi bajkami dla coraz to młodszego pokolenia, sięgnęłam po interesujący tytuł Doroty Masłowskiej. "Jak zostałam Wiedźmą. Opowieść autobiograficzna dla dorosłych i dzieci" okazała się jednak nie tyle wyzwaniem (należę bardziej do tej pierwszej grupy odbiorców), jak przede wszystkim oszołomieniem. Byłam zaskoczona, o czym teraz zaczytują się najmłodsi czytelnicy... zarówno pozytywnie, jak i negatywnie.
ZAPRASZAMY DO TEATRU! NA SZTUKĘ O WIEDŹMINIE... a nie, przepraszam, o Wiedźmie! Chłopiec imieniem Boguś również się pomylił, kiedy wybierał się do teatru. Na całe szczęście wziął ze sobą wszystko, czego potrzebował - telefon i słodycze - i nie przyglądał się szczególnie scenie.
A po deskach teatru właśnie chodziła staruszka. Lecz nie byle jaka staruszka. Była to Wiedźma. Chuda i zła opowiadała o swoich problemach, a w brzuchu burczyło jej tak, że gdy przechodziła obok domów wszyscy myśleli, iż to burza. Je bardzo rzadko, raz na dwa lata, a kiedy już ma zamiar zjeść, musi się najeść. Wyciągając swój radar sprawdza poziom Zła w dzieciach. W tym głodzie natrafia na dobrą i zawsze pomocną dziewczynkę... którą ostatecznie prosi o pomoc.
Tak właśnie zaczyna się ta zaczarowana opowieść autobiograficzna Wiedźmy, żyjącej w naszych czasach. W czasach technologii, gdzie nikt nie potrafiłby już żyć bez komputera i podłączonego do niego Internetu, komórki, aparatu czy telewizji; w czasach, gdzie wciąż jest za mało; w których żąda się więcej i więcej. Co wykorzystują - często dla żartów - czarownice wyciągając z ludzi dusze uszami, a ludzie nawet tego nie zauważając, siedząc nieustannie na fotelu i oglądając wyraz "KUPIĆ! WIĘCEJ! WIĘCEJ!".
Dorota Masłowska, pod przykrywką magii i sztuczek, przedstawiła smutną rzeczywistość, w której żyjemy. Nie bez powodu książeczka została zaadresowana zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Czytając ją, młodszy czytelnik będzie oczarowany niespotykanymi, żartobliwie opowiedzianymi wydarzeniami, natomiast starsi odnajdą przesłanie utworu.
"Jak zostałam Wiedźmą" posiada coś jeszcze. Przygodę opowiedzianą z fantazją. A nie ma nic lepszego, niż łączenie nauki z zabawą. Akcja utworu to szaleństwo, podobnie jak szaleństwem jest fabuła i nieprzewidywalne przeskoki to na jedną postać, to na drugą. I książka faktycznie jest szaleństwem, które Dorota Masłowska potrafiła obrócić w genialność. Bo jak to mówią: "W tym szaleństwie jest metoda".
Więc dlaczego przez długi czas nie potrafiłam odnaleźć się w tej bajce? Odpowiedź na to pytanie jest proste. Trudno było mi uwierzyć, że to nie jest bajka w żaden sposób podobna do tych, na których się wychowywałam. To nie jest historia o misiu zajadającym swój ulubiony przysmak; brak w niej pięknych i dobrych księżniczek, dobrej i złej magii. Brakowało mi tych podstawowych cech bajek! Tego widocznego gołym okiem oddzielenia dobra od zła! Aż w końcu zastanawiałam się, czy ta książka aby na pewno jest dla dzieci!
A potem do mnie dotarło... świat się zmienił. Teraz walka toczy się o coś zupełnie innego. Najmłodsze pokolenie nie wyobraża sobie życia bez technologii, w którą jest zaślepiona jak w obrazek. I nie tylko najmłodsi mają problem z oddzieleniem rzeczywistości od fikcji. Więc może przyszedł czas, by przenieść tę smutną rzeczywistość w świat literacki?
O naszych czasach nieustannie przypominają również ilustracje, a dokładnie pełno ilustracji! Obrazki zostały dołączone do niemal każdego tekstu. I nie są to typowe cukrowe ilustracje, które można znaleźć w bajkach. Ma się wrażenie, że zostały jedynie naszkicowane z dodatkiem odrobiny koloru co i raz. W pierwszej chwili spotkania z nimi nie byłam szczególnie zachwycona, lecz po niedługim czasie przywykłam do takiego obrazowania historii, zamkniętej w twardej oprawie.
To prawdziwa książeczka, która zmusza do myślenia. Nie można podczas jej czytania tak po prostu się wyłączyć. "Jak zostałam Wiedźmą" to refleksja nad naszym dzisiejszym życiem - jednym wielkim "szaleństwie", w którym trudno jest zwolnić i odpocząć. A może już czas najwyższy, byśmy to zrobili? A ta bajka w tym nam dopomoże.
* Cytat pochodzi z książki "Jak zostałam Wiedźmą" Doroty Masłowskiej; str. 11
ZAPRASZAMY DO TEATRU! NA SZTUKĘ O WIEDŹMINIE... a nie, przepraszam, o Wiedźmie! Chłopiec imieniem Boguś również się pomylił, kiedy wybierał się do teatru. Na całe szczęście wziął ze sobą wszystko, czego potrzebował - telefon i słodycze - i nie przyglądał się szczególnie scenie.
A po deskach teatru właśnie chodziła staruszka. Lecz nie byle jaka staruszka. Była to Wiedźma. Chuda i zła opowiadała o swoich problemach, a w brzuchu burczyło jej tak, że gdy przechodziła obok domów wszyscy myśleli, iż to burza. Je bardzo rzadko, raz na dwa lata, a kiedy już ma zamiar zjeść, musi się najeść. Wyciągając swój radar sprawdza poziom Zła w dzieciach. W tym głodzie natrafia na dobrą i zawsze pomocną dziewczynkę... którą ostatecznie prosi o pomoc.
Tak właśnie zaczyna się ta zaczarowana opowieść autobiograficzna Wiedźmy, żyjącej w naszych czasach. W czasach technologii, gdzie nikt nie potrafiłby już żyć bez komputera i podłączonego do niego Internetu, komórki, aparatu czy telewizji; w czasach, gdzie wciąż jest za mało; w których żąda się więcej i więcej. Co wykorzystują - często dla żartów - czarownice wyciągając z ludzi dusze uszami, a ludzie nawet tego nie zauważając, siedząc nieustannie na fotelu i oglądając wyraz "KUPIĆ! WIĘCEJ! WIĘCEJ!".
„Jak tak wracam do domu, zła, zmarznięta, mokra,
idę i ze złością zaglądam ludziom w okna.
A mieszkam na świata skraju, dwa lata zabiera mi dojść tam,
a okno przy oknie, a w każdym się świeci,
a wszędzie, gdzie zaglądam,
czy firanka w nim ze złota, czy z gazety starej,
wszędzie siedzą tak samo, telewizję oglądają
i liczą, czy więcej, więcej, więcej mają,
czy tak jak zawsze: za mało, za mało, za mało”. *
Dorota Masłowska, pod przykrywką magii i sztuczek, przedstawiła smutną rzeczywistość, w której żyjemy. Nie bez powodu książeczka została zaadresowana zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Czytając ją, młodszy czytelnik będzie oczarowany niespotykanymi, żartobliwie opowiedzianymi wydarzeniami, natomiast starsi odnajdą przesłanie utworu.
"Jak zostałam Wiedźmą" posiada coś jeszcze. Przygodę opowiedzianą z fantazją. A nie ma nic lepszego, niż łączenie nauki z zabawą. Akcja utworu to szaleństwo, podobnie jak szaleństwem jest fabuła i nieprzewidywalne przeskoki to na jedną postać, to na drugą. I książka faktycznie jest szaleństwem, które Dorota Masłowska potrafiła obrócić w genialność. Bo jak to mówią: "W tym szaleństwie jest metoda".
Więc dlaczego przez długi czas nie potrafiłam odnaleźć się w tej bajce? Odpowiedź na to pytanie jest proste. Trudno było mi uwierzyć, że to nie jest bajka w żaden sposób podobna do tych, na których się wychowywałam. To nie jest historia o misiu zajadającym swój ulubiony przysmak; brak w niej pięknych i dobrych księżniczek, dobrej i złej magii. Brakowało mi tych podstawowych cech bajek! Tego widocznego gołym okiem oddzielenia dobra od zła! Aż w końcu zastanawiałam się, czy ta książka aby na pewno jest dla dzieci!
A potem do mnie dotarło... świat się zmienił. Teraz walka toczy się o coś zupełnie innego. Najmłodsze pokolenie nie wyobraża sobie życia bez technologii, w którą jest zaślepiona jak w obrazek. I nie tylko najmłodsi mają problem z oddzieleniem rzeczywistości od fikcji. Więc może przyszedł czas, by przenieść tę smutną rzeczywistość w świat literacki?
O naszych czasach nieustannie przypominają również ilustracje, a dokładnie pełno ilustracji! Obrazki zostały dołączone do niemal każdego tekstu. I nie są to typowe cukrowe ilustracje, które można znaleźć w bajkach. Ma się wrażenie, że zostały jedynie naszkicowane z dodatkiem odrobiny koloru co i raz. W pierwszej chwili spotkania z nimi nie byłam szczególnie zachwycona, lecz po niedługim czasie przywykłam do takiego obrazowania historii, zamkniętej w twardej oprawie.
To prawdziwa książeczka, która zmusza do myślenia. Nie można podczas jej czytania tak po prostu się wyłączyć. "Jak zostałam Wiedźmą" to refleksja nad naszym dzisiejszym życiem - jednym wielkim "szaleństwie", w którym trudno jest zwolnić i odpocząć. A może już czas najwyższy, byśmy to zrobili? A ta bajka w tym nam dopomoże.
* Cytat pochodzi z książki "Jak zostałam Wiedźmą" Doroty Masłowskiej; str. 11
~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Jak zostałam Wiedźmą. Opowieść autobiograficzna dla dorosłych i dzieci
Autor: Dorota Masłowska
Ilustracje: Marianna Sztyma
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: maj 2014
Liczba stron: 172
Oprawa: twarda
Kategoria: Dla dzieci, Familijna
~~~~~~~~~~~~~~
Książka wydaje się być bardzo ciekawa, chociaż muszę przyznać, że słówko "autobiografia", lekko mnie przeraziło. Niemniej jednak może w wakacje skuszę się ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba okładka tej książki. I pomysł z wiedźmą staruszką też jest niezły:) I ten fragment, który przetoczyłaś, również przypadł mi do gustu:) Ciekawy tytuł.
OdpowiedzUsuńOsobiście jakoś mnie nie zaciekawiła ta książka, ale być może mojej siostrzenicy bardziej przypadnie do gustu. W każdym razie szepnę jej słówko o "Jak zostałam Wiedźmą".
OdpowiedzUsuńMasłowskiej nie znam (chyba, że wliczymy ekranizację Wojny...), ale akurat ta niebajka mnie zainteresowała. Jest trochę prawdy w tym, że nowoczesne czasy wymagają nowoczesnych baśni.
OdpowiedzUsuńHmm..nie znam autorki, aczkolwiek książka wydaje się być ciekawa ;) To dobry pomysł, bym poznała więc autorkę :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie :)):*
Masłowska to trudny przypadek. Nie wiem czy się skuszę.
OdpowiedzUsuńStyl Masłowskiej nie należy do moich ulubionych, jednak autorka jest teraz dorosłą kobietą, więc może się skuszę i sprawdzę, czy warto.
OdpowiedzUsuńTo nic dla mnie. Nawet jeśli książka jest dobra to nie sądzę, żeby mi przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńCzytałam na studiach "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną" i to koniec mojej przygody z tą autorką ;)
OdpowiedzUsuńChoćby z samej ciekawości przeczytam... Masłowskiej nic nie czytałam i nigdy nie bardzo mnie interesowała, ale może warto?
OdpowiedzUsuńRaczej nie czytam takich książek, a o autorce też nie słyszałam, ale jej pomysł intryguje :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie zdecyduję się.
OdpowiedzUsuńNie czytałam i raczej nie przeczytam, niezbyt zaciekawił mnie ten tytuł. Nigdy nie czytałam nic pani Masłowskiej i raczej tak pozostanie, choć powinnam poszerzać horyzonty...No cóż, gusta są różne.
OdpowiedzUsuńMoże sięgnę po nią w wolnym czasie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niestety nie zaciekawiła mnie ta książka, abym po nią sięgnęła i przeczytała sama... :)
OdpowiedzUsuńO proszę. Czyli ma drugie dno.... może jednak się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńTemat książki wydaje się ciekawy! Sama nie wyobrażam sobie życia bez technologi :) Ale czasami tak z łezką w oku wspomina się zbiórki na trzepaku i wypady na boisko :)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do tej pozycji.
OdpowiedzUsuńJak trafię to przeczytam, ale nie palę się do tej książki :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Niestety kompletnie nie potrafię się przekonać do autorki :(
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie, jednak okładka bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeżeli będę miała okazję to bardzo chętnie sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja
Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://happy1forever.blogspot.com/
Nie umiem się do twórczości Masłowskiej przekonać, a dodatkowo stwierdzenie, że "Jak zostałam wiedźmą" jest autobiografią... Zdecydowanie nie czuję się zachęcona, ale wiem, komu ją polecę.
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią sięgnę po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc ja mam uraz do Masłowskiej bo "Kochanie, zabiłam nasze koty". Cóż, może dobrym pomysłem byłoby przeczytać coś innego jej autorstwa, ale sama myśl o tym.... Ale recenzja fajna. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej pozycji, ale jakoś mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuń