Moje planowanie i postawienie pisania jednego postu podsumowującego kolejny miesiąc mojej imigracji dawno "wzięły w łeb" (że się tak kolokwialnie wyrażę). Rzadko kiedy znajdowałam czas na zebranie myśli na jakieś dłuższe, mądrzejsze przemyślenia, a i w pewnym momencie wszystko to, co było takie nowe i nieznane, stało się na porządku dziennym. Dlatego też przestałam zwracać na nie uwagę... do czasu, aż zdałam sobie sprawę, że zostaję tutaj tylko do końca lutego.
Moja mobilność kończy się po zimowym semestrze. Lecz nie tym w Polsce, lecz tym w Niemczech, który trwa po prostu dłużej. Powoli (ale to bardzo powoli) przygotowuję się na moje egzaminy i z radością stwierdzam, że tylko jeden będzie mnie szczególnie uwierał. Jednakże co by nie było - MUSZĘ zdać!
Gdy spotykam się ze swoimi znajomymi, którzy w połowie wyjeżdżają do swoich krajów podobnie jak ja w lutym, nie możemy uwierzyć, jak bardzo można przyzwyczaić się do danych sytuacji. A przede wszystkim jak bardzo można przywiązać się do ludzi, z którymi na początku miałeś problem z komunikacją, a teraz rozmawiacie po prostu o wszystkim.
Zanim tu przyjechałam nie wyobrażałam sobie wspólnego obiadku z ludźmi z całego świata (oczywiście jem zawsze ich kuchnię, ostatecznie polskiej się już na dość najadłam), a teraz proszę bardzo - wpycham się do każdego (oczywiście wcześniej zaproszona ;P). Uwielbiam swoją drogą tę otwartość ludzi. Kae (Japonka) tak po prostu opowiada mi o tym, że lubi gotować i trochę tęskni za japońską kuchnią a przy okazji pyta się, czy jadłam okonomiyaki, bo jak chcę to może mi przygotować. Jasna sprawa, że się zgodziłam! I tak oto następnego dnia patrzyłam z uwagą, jak nietrudna (a jakże smaczna!) jest kuchnia japońska. Ci Azjaci nie komplikują sobie życia...
Z Kae staram się jak tylko mogę rozmawiać po japońsku. Jasne, że za wiele nie powiem, ale gdzieś po drodze podłapuję kolejne słówka, a i Kae wprowadza mi powolutku kanji (trzeci, najtrudniejszy alfabet japoński). Rozmawiamy ogólnie po niemiecku, bo Kae tak jak ja studiuje germanistykę z tym faktem, że bardzo chciałaby się osiedlić w Niemczech na stałe.
Nie wiem, czy opowiadałam też o tym, że zaczęłam się uczyć troszeczkę hiszpańskiego... ale mogę opowiedzieć tę historię raz jeszcze, bo nawet jak na mnie jest wręcz komiczna. Otóż był moment, w którym chciałam zacząć tutaj studiować nowy kierunek, a do tego potrzebowałam szybko wbić poziom B2 z hiszpańskiego. Uznałam, że w sumie dopóki nie spróbuję to się nie przekonam, więc następnego dnia skolekcjonowałam wszystkie możliwe podręczniki od Magdy i poznałam na własną rękę podstawy podstaw. Równo tydzień później oświeciło mnie, że przecież na Englishu mam parę z południowej Hiszpanii, z którą jakoś nigdy szczególnie nie rozmawiałam, więc tego samego dnia usiadłam zaraz obok nich i tak po prostu zagadałam: Hola! Me llamo Marta! Que tal?. Zadowoleni byli jakbym minimum powiedziała jakąś genialną mowę... i tego samego dnia zostali moimi nauczycielami. Ja im pomagam po niemiecku (ojjj... po prostu zmuszam ich do tego, samej mówiąc w tym języku), a oni tłumaczą mi hiszpański i poprawiają w wymowie. Oczywiście z nimi też już jadłam typowy, ale jakże prosty obiad hiszpański. W zamian za to poznali pełno ludzi, bowiem zmobilizowałam ich do różnych wyjść :D 1:1!
Zatem zakupiłam sobie już ten podręcznik Hiszpański nie gryzie i z radością mogę powiedzieć, że jak już się zaczynało niemiecki i japoński od podstaw... to hiszpański to po prostu sama przyjemność :D Polecam, kto gustuje w prostych językach!
Wracając jednakże do języka niemieckiego, którym posługuję się tutaj na co dzień, muszę się Wam przyznać, że nigdy nie sądziłam, że ten język stanie się tak ważny w moim życiu. Świadomość tego, jak wiele ludzi się go uczy, sprawia, że jestem z nimi w jakiś sposób na równi. A skoro o świadomościach mowa - nieświadomie bardzo podciągnęłam się z języka angielskiego. Jeżeli ktoś uważa, że sam język niemiecki wystarcza, to nie. Rozczaruje się. Tutaj rozmawia się nim na zmianę - można używać biegle niemieckiego, ale czasami albo Ty, albo rozmówca nie zna jakiegoś słówka, i wtedy posiłkowym jest tylko język angielski. Obowiązek każdego poligloty (czyli moje marzenie)!
Jeżeli chodzi o książki - czytam obecnie tylko w języku niemieckim. No a dokładnie jak na ten moment przeczytałam dwa tomy Harry'ego Pottera w tych nie najpiękniejszych, ale oryginalnych okładkach niemieckich wydań (Więzień Azkabanu już czeka!), dwie inne książki i przymierzam się do kupna kolejnych, bowiem SONDERANGEBOTEN! Im się po prostu nie odmawia... Na książki po polsku przyjdzie czas, jak wrócę do Polski ;)
Ach! Bym zapomniała! Moje najnowsze odkrycie!
Typowym dla mnie pytaniem się stało, że często pyta, co kto czyta, jakie kto ma lektury w danym państwie i inne pytania stricte literackie. Tutaj już wszyscy wiedzą, że muszę pojechać do Anglii, bo... Agatha Christie, J.K.Rowling, Conan Doyle oraz Jane Austen! Już się przyzwyczaili do mojej wielkiej czwórki... lecz nie zmienia to faktu, że tutaj prawie nikt nie zna Pride and Prejustice, czyli Dumy i uprzedzenia. Jedynie Philip (Brytyjczyk) kojarzy Mr Darcy, oprócz niego niemal nikt nie zna tego pana. W Szwajcarii czytają dzieła Francuzów (wiem tylko o francuskim kantonie - może w niemieckim jest inaczej), na Ukrainie rosyjskich... a o Panu Darcym nikt nie pamięta... :(
Już kończąc powiem tylko, że się przykładnie uczę, staram się jak mogę, by wszyscy sądzili, że Polacy to tak oczytany naród, a do tego nieustannie się śmieję... więc to w sumie najważniejsze, prawda? ;)
Pottera po niemiecku! Ale w sumie jak czytać w obcym języku to coś przyjemnego, prawda? Zapiszę sobie tytuł podręcznika hiszpańskiego.
OdpowiedzUsuńJak to, nie znają Darcyego? Niespecjalnie lubię Austeen, ale to sybol pisarzy angielskich.
I życzę Ci miłego pobytu. To planujesz wrócić?
Najlepiej zacząć od czegoś, co w miarę się zna. Ja się nie bawię w tłumaczenie każdego słówka czy jakieś tam wypisywanie - czytam ciągiem, a nawet jeżeli czegoś nie znam, to próbuję wyłapać z kontekstu. Pod tym względem jest zatem lepiej czytać coś, co się zna -> czyli np. HP.
UsuńPlanuję przybliżyć jakoś bardziej te podręczniki z Edgara, bo je bardzo lubię. Może nie są pozbawione wad, ale naprawdę fajnie wyglądają i jak na pierwsze nieśmiałe kroki w edukacji nowego języka - są idealne! :D
Wczoraj się dowiedziałam, że nawet i Andersena ledwie kojarzą :(
Jak dałam przykład "Królowej Lodu" (sądziłam, że wszyscy to znają) to zapytali mnie: "Czy to nie w oparciu o tę bajkę stworzono "Frozen" (Krainę Lodu)"? Serio - teraz sobie nie żartuję X.X
Chciałabym, bo polubiłam ludzi tutaj :D A i w samym Augsburgu czuję się bardzo bezpiecznie i w sumie wszędzie (mniej lub bardziej) jest blisko :D
Bardzo lubię czytać posty odnośnie Twojego wyjazdu- mam nadzieję, że do końca lutego jeszcze trochę napiszesz.
OdpowiedzUsuńTo poznawanie nowych kultur i języków jest fascynujące! Zawsze byłam uparta i uważałam, że polski i ewentualnie angielski starczy mi do życia, a tu pokazujesz swój rozwój językowy i aż mam na to ochotę! Może przez ferie zacznę przyswajać jakiś inny język... ;)
Niemieckie okładki Harry'ego Pottera są urocze, szczególnie ta podniesiona brew Harry'ego. ;)
Pozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Będę się starała - obiecuję! :D
UsuńPlanuję taką mini serię wywiadów z ludźmi z różnych krajów na temat różnic kulturowych, ale także i książek! Mam nadzieję, że plan mi się powiedzie! :D
Koniecznie zorganizuj swój czas i zacznij jakiś nowy język! To świetna zabawa, a także genialny sposób poznawania swojego myślenia. Do tego... czeka Cię później niesamowita nagroda ;) To zadowolenie, że możesz rozmawiać z tyloma ludźmi jest niesamowite! Uwielbiam <3
Ależ wspaniale czyta się twoje opowieści! Masz cudny czas, który wzbogaca Twoje życie! Sama też, jak widzę (czytam) jesteś aktywna w poznawaniu świata :)
OdpowiedzUsuńA nie poznałaś tam, aby, jakichś niemieckich blogerów książkowych?
Jestem tak aktywna, jak tylko mogę! A Twoje słowa dodatkowo podnoszą mnie na duchu - dziękuję Ci ślicznie ;)
UsuńNieee... Niestety nie :/ Ale poznałam pełno ludzi, którzy lubią książki i mi je nawet pożyczają ;)
Mole książkowe wszystkich krajów łączcie się! ;)
UsuńPozdrawiam!
Też byłam na Erasmusie w Niemczech, ale to już 5 lat temu było, piękne czasy :)
OdpowiedzUsuń