czwartek, 14 listopada 2013

Myślę, żę Cię kocham - Allison Pearson

Spodziewałam się ciekawej historii o życiu piosenkarza po całym "bum", kiedy to należy wrócić do szarego, codziennego życia. A co dostałam? No właśnie - co? Sama już nie wiem. Lecz wiem na pewno, że ostatni raz daję się zwieść na ładną okładkę! (taa... bo mi się to uda...).

Jako nastolatka Petra miała ciężkiego fioła na tle Davida Cassidy, uwielbianego przez miliony fanek, kultowego popowego gitarzysty i wokalisty. Wraz z przyjaciółką spędzała długie godziny na lekturze „The Essential David Cassidy Magazine” i ekscytowała się wszystkim, co lubi i czego nie cierpi popularny gwiazdor. Teraz Petra ma trzydzieści siedem lat, niewiernego męża i dorastającą córkę. Gdy w dniu pogrzebu matki znajduje w jej szafie list, w którym jest napisane, że dwadzieścia cztery lata temu wygrała wielki konkurs i miała spotkać się z gwiazdorem, na przekór wszystkiemu Petra postanawia upomnieć się o nagrodę z przeszłości. Wraz z przyjaciółką wyrusza do Las Vegas, by wreszcie, po ćwierćwieczu, zobaczyć się z idolem... Nie wie, że na miejscu czeka na nią również ktoś inny – William Finn, niespełniony muzyk i dziennikarz, który pracował niegdyś dla „The Essential David Cassidy Magazine” i, podszywając się pod Cassidy’ego, pisał listy do rozhisteryzowanych fanek. Petra chce wyrzucić z pamięci męża i jego młodziutką kochankę. Billy, choć dziś zarabia krocie jako szef wydawnictwa, zdecydowanie nie ma szczęścia do kobiet. Czy ponowne spotkanie tych dwojga zmieni cokolwiek w ich pozbawionym miłości życiu?

Sam opis, znajdujący się na zakładce, robi wrażenie. Wrażenie, że spotkamy się z ciekawą historią, pełną przewrotnych zmian i komicznych wydarzeń. Niestety ja tego nie miałam przyjemności odczuć. No ale po kolei....

"Myślę, że Cię kocham" zostało podzielone na dwie zasadnicze części. W pierwszej z nich poznajemy trzynastoletnią Petrę, która żyje jak gdyby tylko dla swojego idola, Davida Cassidy'ego. Marzy jej się wyjazd na jego koncert, a tym bardziej zwycięstwo w konkursie, dzięki któremu mogłaby stanąć twarzą w twarz ze swoim idolem. Poznajemy również, przeplataną w międzyczasie, historię Billa, dziennikarza, który musiał porzucić "godność zawodową" na rzecz pisania listów dla fanek podając się za... Davida Cassidy'ego. Natomiast druga część przenosi czytelnika dwadzieścia lat później, kiedy po śmierci matki głównej bohaterki odnajduje ona stary list, który oznajmia zwycięski konkurs i... nagrodę, czyli spotkanie z Davidem. 

Sam zamysł książki jest bardzo dobry i można pociągnąć z niego wiele historii - zarówno komediowych jak i tych dramatycznych. Niestety zamysł nie wystarczył, a autorka nie potrafiła wywołać na mojej twarzy cienia uśmiechu, a tym bardziej smutnej podkówki. Zamiast ciekawej historii o młodzieńczej miłości do wyśnionego mężczyzny męczymy się (a przynajmniej ja się męczyłam) przez 200 stron z zakochaną nastolatką i nasłuchujemy się rozmów na temat ukochanego. 

Miałam przedziwne przeczucie, że autorka sama nie wiedziała, co chce napisać. Przez co i ja się pogubiłam. Akcja przyspiesza zaledwie pod koniec, a wlecze się przez niepotrzebne, moim zdaniem, dialogi, nie wnoszące nic ciekawego do powieści czy też ciągłe opisy postaci epizodycznych. Nie mogę też wyjść z założenia, że autorka na siłę chciała sprawić, by jej książka niosła ze sobą wydźwięk psychologiczny i na siłę starała się ją "umądrzyć" z marnym niestety skutkiem.

Bohaterowie również byli lekko niemrawi. Petrę na początku poznajemy jako trzynastolatkę, a późniejsze dojrzenie trudno byłoby zauważyć, gdyby nie fakt, że nazywa się ją matką i żoną. Drugim głównym bohaterem - tym razem męskim - jest Bill, którego niestety nie miałam przyjemności polubić. Tak na dobrą sprawę nie polubiłam ani nie znienawidziłam żadnego z postaci.

Do wydania wydawnictwa Albatros nie mogę się przyczepić. Piękna, delikatna okładka i ciekawy opis przyciągnęły mnie na tyle, że kupiłam książkę, a to przecież o to chodzi w oprawie graficznej. 
Książka liczy sobie ponad 400 stron, więc polecam ją tylko tym, którzy chcą sami sprawdzić, czy książka ich zainteresuje. Pozostałym odradzam. "Myślę, że Cię kocham" jest średnią opowiastką, którą przeczytałam na wpół śpiąca.   

~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Myślę, że Cię kocham
Tytuł oryginału: I THINK I LOVE YOU
Autor: Allison Pearson
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: czerwiec 2011
Liczba stron: 448
Kategoria: Dla kobiet
~~~~~~~~~~~~~~ 
Ocena: 3

http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,859,1300,mysle-ze-cie-kocham.html

16 komentarzy:

  1. Okładka faktycznie jest piękna. Taka skromna i subtelna, ale skoro bohaterowie są niemrawi, to nie ma sensu sięgać po tę książkę, gdyż to właśnie kluczowe postacie nadają sens całej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że książka taka słaba, bo sama okładka i opis rzeczywiście wyglądają bardzo obiecująco. Wydaje się, to to taka ciepła, sympatyczna pozycja... a tu psikus ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami tak bywa, pomysł dobry, ale wykonanie słabe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przymierzałam się do jej kupna, bo jest w sprzedaży za bagatela 9,99... ale darowalam sobie, teraz widzę, że to była dobra decyzja:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka wygląda cudownie, ale książki po niej się nie ocenia.
    Sama bym ją kupiła, gdybym tylko przeczytała opis, albo bym przeczytała recenzje. Sama nie wiem...
    Mnie tam do tego nie ciągnie. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Opis brzmi fantastycznie. Gdybym nie czytała recenzji, ale takie streszczenie to na pewno skusiłabym się na książkę. Jednak dobrze wiedzieć, że nie warto tracić czasu i pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja koleżanka nie może przez nią przebrnąć... Twoja recenzja przekonała mnie ostatecznie do tego, by ją omijać szeeeerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opis rzeczywiście dość zachęcający, jednak wolę się od tej książki trzymać z daleka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Okładka jest śliczna to fakt, też dałabym się zwieść. Opis wydaje się być niezłą historią. Skoro wykonanie pozostawia wiele do życzenia to ja podziękuję. Szkoda, że się tak "nadziałaś"... Czasami niestety tak bywa..

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za recenzję ;) Sama chciałam się za nią zabrać, ale widzę że nie ma po co. Twoja recenzja bardzo mi się przydała ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Grrr... Marudząca nastolatka? Niestety to nie dla mnie. Wolałabym nie rzucać książką o ścianę, dlatego nie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No cóż czasem nawet najlepsza okładka to za mało...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie, raczej nie dla mnie. Mnie musi książka wciągnąć, a nie sprawić, że przy niej zasnę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Okładka bardzo ładna, ale widzę że z treścią już gorzej;) Szkoda... czytanie zachwytów nastolatki nad jej idolem mnie nie fascynuje;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdecydowanie ta pozycja nie dla mnie ):

    OdpowiedzUsuń