"Szmatławcy&Pytonice" jest chyba pierwszym nieobowiązkowym dramatem,
który przeczytałam bardzo szybko, a sam czas lektury minął mi naprawdę
miło. To wszystko dzięki przystępnemu językowi, który idealnie
odzwierciedlał szarą rzeczywistość zarówno ukrytą pomiędzy stronami, jak
i w naszym życiu. No bo ilu z nas nie miało do czynienia (chociażby ze
słyszenia) o prostytucji i alkoholizmie?
Kim są Szmatławcy? Co robią i myślą? Możemy spotkać ich wszędzie. Mijamy ich na ulicy, nawet nie zauważając. W tej książce nie ma jednak przed nimi ucieczki.
Świeżo upieczona wiejska maturzystka – Syfiara – pragnie wyemancypować się od zdeprawowanej matki – Mamuchy, która za namową koleżanki zaczyna trudnić się nierządem. Mamucha przyjmuje klientów w czasie gdy jej mąż, Moczymorda, człowiek najniższej klasy społecznej ze skłonnością do alkoholu, oddaje się pracy za najniższą krajową. Za namową matki Syfiara wyjeżdża do Babki – przebojowej hipiski z dużym majątkiem, która może zapewnić młodej godziwe warunki życia.
Zauważmy, że same imienia są uniwersalne i można je spokojnie dopasować do każdego z nas. Czytamy zatem o Syfiarce, która z niegrzecznej i nie grzeszącej ponad przeciętnymi umiejętnościami zmienia się dzięki swojej Babce, która w dodatku nie jest zaraz taką zwykłą babką. Poznajemy Mamuchę, która pod wpływem braku pieniędzy musi sprzedawać swoje ciało, jednocześnie powoli przyzwyczajając się do pracy, a także Moczymordę - przeciętnego pijaka, zarabiającego minimalną krajową. Znamy? Ależ oczywiście! Ileż to takich rodzin widzimy na co dzień, mijanych na ulicy?
Jest to dramat podzielony na trzy akty z łączną liczbą równą 60. Za długo? Za krótko? Nieee... Wystarczająco, bowiem autorka doskonale wiedziała, jak zainteresować czytelnika przy okazji go nie nudząc.
Autorka chciała zwrócić uwagę na bardzo istotny problem w społeczeństwie polskim. Nawet książkę zaadresowała właśnie tym "wszystkim, którzy nie chcą takiej Polski". Czy udało jej się jednak zrobić to dobitnie, by raz na zawsze poruszyć sumieniami odbiorców? Nie wiem jak z innymi, ale dla mnie tak. Zakończenie jest druzgocące i z wielkim hukiem atakuje odbiorcę, który otwiera szerzej oczy, nie dowierzając.Uwierzcie mi na słowo - koniec jest naprawdę z wielkim hukiem! A jak wiadomo dramat rządzi się swoimi prawami.
Polecam! Jeżeli ktoś ma ochotę przeczytać jakiś nieobowiązkowy dramat, który możliwe w przyszłości zagrają w teatrze, zachęcam do spojrzenia na ten tytuł!
Edyta Sirko urodzona 2 lipca 1988 roku w Inowrocławiu. Absolwentka socjologii, obecnie kończy studia magisterskie na WSP w Warszawie, jest również uczennicą ostatniego roku Szkoły Aktorskiej im. Ha-liny i Jana Machulskich. Współwłaścicielka i specjalista ds. PR Centrum Medycznego „Sir Med” w Inowrocławiu. „Szmatławcy i pytonice” jest jej debiutem literackim.
Kim są Szmatławcy? Co robią i myślą? Możemy spotkać ich wszędzie. Mijamy ich na ulicy, nawet nie zauważając. W tej książce nie ma jednak przed nimi ucieczki.
Świeżo upieczona wiejska maturzystka – Syfiara – pragnie wyemancypować się od zdeprawowanej matki – Mamuchy, która za namową koleżanki zaczyna trudnić się nierządem. Mamucha przyjmuje klientów w czasie gdy jej mąż, Moczymorda, człowiek najniższej klasy społecznej ze skłonnością do alkoholu, oddaje się pracy za najniższą krajową. Za namową matki Syfiara wyjeżdża do Babki – przebojowej hipiski z dużym majątkiem, która może zapewnić młodej godziwe warunki życia.
Zauważmy, że same imienia są uniwersalne i można je spokojnie dopasować do każdego z nas. Czytamy zatem o Syfiarce, która z niegrzecznej i nie grzeszącej ponad przeciętnymi umiejętnościami zmienia się dzięki swojej Babce, która w dodatku nie jest zaraz taką zwykłą babką. Poznajemy Mamuchę, która pod wpływem braku pieniędzy musi sprzedawać swoje ciało, jednocześnie powoli przyzwyczajając się do pracy, a także Moczymordę - przeciętnego pijaka, zarabiającego minimalną krajową. Znamy? Ależ oczywiście! Ileż to takich rodzin widzimy na co dzień, mijanych na ulicy?
Jest to dramat podzielony na trzy akty z łączną liczbą równą 60. Za długo? Za krótko? Nieee... Wystarczająco, bowiem autorka doskonale wiedziała, jak zainteresować czytelnika przy okazji go nie nudząc.
Autorka chciała zwrócić uwagę na bardzo istotny problem w społeczeństwie polskim. Nawet książkę zaadresowała właśnie tym "wszystkim, którzy nie chcą takiej Polski". Czy udało jej się jednak zrobić to dobitnie, by raz na zawsze poruszyć sumieniami odbiorców? Nie wiem jak z innymi, ale dla mnie tak. Zakończenie jest druzgocące i z wielkim hukiem atakuje odbiorcę, który otwiera szerzej oczy, nie dowierzając.Uwierzcie mi na słowo - koniec jest naprawdę z wielkim hukiem! A jak wiadomo dramat rządzi się swoimi prawami.
Polecam! Jeżeli ktoś ma ochotę przeczytać jakiś nieobowiązkowy dramat, który możliwe w przyszłości zagrają w teatrze, zachęcam do spojrzenia na ten tytuł!
Edyta Sirko urodzona 2 lipca 1988 roku w Inowrocławiu. Absolwentka socjologii, obecnie kończy studia magisterskie na WSP w Warszawie, jest również uczennicą ostatniego roku Szkoły Aktorskiej im. Ha-liny i Jana Machulskich. Współwłaścicielka i specjalista ds. PR Centrum Medycznego „Sir Med” w Inowrocławiu. „Szmatławcy i pytonice” jest jej debiutem literackim.
~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Szmatławcy & Pytonice
Autor: Edyta Sirko
Wydawnictwo: Novae Res
Data premiery: listopad 2013
Kategoria: Dramat
~~~~~~~~~~~~
Ocena: 4+ (dobry z plusem)
Ocena: 4+ (dobry z plusem)
Brakuje jedynie Pakera, który codziennie odwiedza siłownie, by wkrótce zagrać w parodii piosenki "My słowianie". :P
OdpowiedzUsuńNie no, tak na serio książka wydaje się ciekawa, ta rzeczywistość opisana przez autorkę mnie zainteresowała. Może kiedyś będzie mi dane przeczytać. :P
Pozdrawiam. :)
Dobrego dramatu dawno nie czytałam. Opowieść wydaje się być uniwersalną, a takie lubię najbardziej. Chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńOstatnio rzadko sięgam po dramaty, szczególnie współczesne. Zapowiada się ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce. Jestem ciekawa tego zakończenia o którym piszesz.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o istnieniu takiej książki :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że dotychczas chyba nie czytałam żadnego typowego dramatu, ale kiedyś przecież musi być ten pierwszy raz ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc strasznie zniechęca mnie okładka. Chociaż twoja recenzja jest pozytywna, to ile razy patrzę na książkę czuję jakiś sprzeciw w sobie ;) Mimo wszystko raczej się nie zdecyduję na tą powieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
J.
Od czasu do czasu lubię poczytać dramaty. Może sięgnę i po ten, zwłaszcza, że ma cudowną okładkę!
OdpowiedzUsuńDramat czemu nie, za sprawą Schmitta powróciłam do tej formy :)
OdpowiedzUsuń