Rodzinne pole minowe - nowość zamówiona w Taniej Książki - jest jedną z tych książek, które wprost nie mogłam się doczekać. Nie dziwcie się mi. Każdą nową konferencję ojca Adama Szustaka wyczekuję z nadzieją, że oto coś do mnie "trafi", coś mnie odmieni, a przynajmniej zachęci do zmian. Zwłaszcza w takim momencie, jakim jest post. Czy z Rodzinnym polem minowym też tak było? No niestety niekoniecznie.
Na starcie muszę jednak zaznaczyć, że już od kilku lat regularnie słucham ojca Szustaka, więc znam większość jego konferencji. Dlatego pragnę od razu ostrzec, że jeżeli słuchaliście/czytaliście Akrobatykę małżeńską bądź Akrobatykę rodzicielską, to raczej nie zachwycicie się najnowszą publikacją o. Szustaka. Bo to niestety powtórka tego co była, oczywiście uzupełniona o kilka ciekawostek, ale wciąż to nic nowego/zachwycającego.
Mam wrażenie, że podczas pisania o. Szustak troszkę zapomniał, jaki temat obrał. Tematem miała być rodzina, a mimo to połowa Rodzinnego pola minowego jest poświęcona małżeństwu. I wprawdzie małżeństwo to filar rodziny, ale o tym już słuchaliśmy przy okazji konferencji Akrobatyki małżeńskiej. Dopiero ostatnie dwa rozdziały są poświęcone dzieciom, ale w tym przypadku o. Szustak nie mówi nic odkrywczego. Same oczywistości, o których mówią wszędzie (czyli żeby dzieci traktować jak równych sobie). No dobra... ale dzieci i małżeństwo to nie cała rodzina, prawda?
No właśnie. I tego właśnie mi najbardziej zabrakło w Rodzinnym polu minowym. Liczyłam na szersze spojrzenie w temacie rodziny. Liczyłam na nawiązanie do konfliktów z rodzeństwem - zarówno tym w młodym, i starszym, czyli tym, które już założyło własną rodzinę - między synową a teściową i na odwrót, między wnukami a dziadkami, między bratową i żoną. Albo już nie wiem - co zrobić, jeżeli nasze dziecko nie ma kontaktu z chrzestnymi? Na takie tematy liczyłam... i się przeliczyłam.
Czy jest zatem coś, co mi się spodobało w Rodzinnym polu minowym? Przede wszystkim to, że to nie jest zła książka. Najnowszą publikację o. Szustaka czyta się niemal tak dobrze, jak dobrze się go słucha (chociaż oczywiście i tak wolę go słuchać). To napisany prostym językiem poradnik jak sobie radzić z konkretnymi propozycjami napraw relacji małżeńskich. Ta książka to zaledwie 180 stron. Przygoda na jeden wieczór.
Szczerze żałuję, że doszło do zdublowania dotychczas znanych treści i braku rozwinięcia tych, na które czekałam z niecierpliwością. Mam wrażenie, że o. Szustak chciał dobrze, ale zapomniał, że rodzina to nie tylko małżeństwo i dzieci.
Jeżeli ktoś nie zna twórczości o. Szustaka, nie słuchał jego konferencji, i szuka jakiejś książki dla siebie - to ta może okazać się strzałem w dziesiątkę. Innym radzę sięgnąć po jego wcześniejsze książki a te, jak i wiele innych ciekawych pozycji, znajdziecie w dziale bestsellery Taniej Książki.
Jakoś nie czuję potrzeby czytania tej książki.
OdpowiedzUsuńSłuchałam kilka razy Szustaka i znam jedną książkę. :) O tej też słyszałam, ale lekturę sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń