Naprawdę uwielbiam retellingi, ale tylko te retellingi, które bazują na oryginale i bawią się niuansami. Gdy skutek działań bohaterów jest wciąż taki sam jak w oryginale, ale powody są zupełnie inne. Sprawia mi to niesamowitą przyjemność. Na moje szczęście Girl, Goddess, Queen właśnie w ten sposób zostało stworzone. Autorka doskonale zna mit, którego przetwarzaniem się bawi, doskonale zna bohaterów (a przynajmniej to, jak zostali zapamiętani), a następnie przekształca ich w ten sposób, by pokazać zupełnie inny punkt widzenia postaci. Wychodzi jej to znakomicie.
Porozmawiajmy zatem o bohaterach, skupiając się przede wszystkim na dwójce: Persefona i Hades. Czy kogoś zaskoczę, mówiąc, że szykuje się romans? Nie? To super. Przejdźmy zatem do moich wątpliwości. O ile Persefona jest dość ciekawą postacią ("dość", ponieważ bardzo nie przepadam za bohaterkami, które sądzą, że są najmądrzejsze ze wszystkich i nie okazują wdzięczności, gdy ktoś jest dla nich miły), tak Hades niestety... nie ma charakteru. Ja wiem, że potem wyszedł z niego łagodny artysta, ale jak dla mnie pozwalał Persefonie na za dużo. Rozumiem, gdyby to robił stopniowo, lecz niestety tutaj zabrakło mi ciekawszego rysu tej postaci. No ale co tu się dziwić, skoro ja mam przed oczami obraz Hadesa z disneyowskiego Herkulesa z 1997 roku - no niestety tutaj Hades nie jest aż tak charyzmatyczny. A szkoda.
Jednakże to tylko moje zdanie i to zdanie czytelniczki, która niejedną powieść dla młodzieży przeczytała, więc mimowolnie ma wygórowane żądania. Jeżeli jednak przymknę trochę oko na niewykorzystany potencjał charakteru postaci Hadesa i skupię się głównie na przyjemności, jaką czerpałam z lektury, otrzymujemy powieść, którą aż chce się polecać. To naprawdę przyjemna historia, którą czyta się na raz. Od razu! Jak na debiut (chociaż nie okłamujmy się, na pewno dużą rolę odegrał także tłumacz, Stanisław Kroszczyński) Girl, Goddess, Queen czyta się z prawdziwą przyjemnością. Narracja pierwszoosobowa idealnie się sprawdza w przypadku komedii romantycznej, dzięki której nierzadko można się pośmiać, a minimum uśmiechnąć. Akcja pędzi, nie ma zastojów, wszystkie wydarzenia z mitu pięknie się zamykają. Czego chcieć więcej?
Girl, Goddess, Queen to literatura dla młodzieży, którą polecam z całego serca. Jeżeli tak jak ja, jesteście miłośnikami mitów greckich, jest to tym bardziej pozycja obowiązkowa. Czytałam chociażby Kirke, czytałam Pieśń o Achillesie. Uwierzcie mi, że przy Girl, Goddess, Queen obie te pozycje wypadają przeciętnie, co tylko pokazuje, że ten tytuł to naprawdę dobry retelling. Może i można by było ją trochę udoskonalić, ale wierzę, że z każdą kolejną książką Bea Fitzgerald będzie pisała coraz lepiej. Trzymam za nią kciuki i czekam na kolejne jej powieści. Tymczasem polecam ten debiut!
Brzmi ciekawie. A "Kirke" mi się podobała. :)
OdpowiedzUsuń