Czas mi tutaj ucieka przez palce. Zdecydowanie za szybko, przez co teraz zbierając myśli, co też się wydarzyło zaledwie cztery dni temu... mam wrażenie, jakby to wszystko miało miejsce znacznie wcześniej. Przedziwne uczucie. Dużo się dzieje - codziennie coś, codziennie z kimś innym do tego stopnia, że jeżeli poznało się kogoś dzień wcześniej, miało się wrażenie, że dziś jesteście najlepszymi przyjaciółmi na świecie.
Nie przedłużając - środa była Stammtischowa i zapewne na zawsze taka pozostanie. Czwartek to dzień imprezy w klubie (kolejne Wielkie Otwarcie nowego roku akademickiego). Natomiast w piątek miałam okazję przekonać się chociaż w minimalnym stopniu, na czym polega Oktoberfest - tyle że w wersji zmniejszonej.
2nd Stammtisch, 19. październik, godz. 18:00
Ja, Paulina, Magda i Nastya! |
To wydarzenie zaczęło się przecudownie i przesympatycznie, ponieważ przygotowując się bardzooo powoooli do wyjścia usłyszałam pukanie do drzwi. Trochę to było dziwne, ponieważ tutaj nikt do mnie nie puka, szybciej dzwoni na domofon. Pukanie się powtórzyło a w drzwiach ujrzałam pięknie uśmiechniętą dziewczynę. Okazała się Anastasią z Rosji, która mieszka obok mnie (drzwi w drzwi) i zaproponowała, że jeżeli idę na Stammtischa to możemy pójść razem. Oczywiście się zgodziłam i z marszu polubiłam całym serduchem (w końcu będę miała do kogo wpadać na kawę w kapciuchach) ^^
Także na 2nd Stammtischa wyszłyśmy w czwórkę - ja, meine Nachbarin, Magda oraz Paulina. Na czym polega Stammtisch? Na gadaniu i integracji. Siedzisz z piwem w pubie i z marszu gadasz z ludźmi z całego świata. Raz po niemiecku, raz po angielsku, przez co miałam lekki zamęt w główce, jak tak nagle musiałam się przestawiać. Ale to było dla wszystkich normalne. Nagle okazało się, że wiele ludzi mieszka niedaleko mnie, możliwe, że z niektórymi się spotkam na zajęciach!
Wróciłam szczęśliwa, uśmiechnięta i zadowolona, że ludzie są tak niesamowicie otwarci i sympatyczni. Dla zainteresowanych większość rozmów zaczyna się podobnie: Jak masz na imię? Skąd pochodzisz? Co studiujesz? Ile masz lat? Od kiedy jesteś w Niemczech? Jak długo zamierzasz tutaj zostać - semestr czy dwa? Jak długo uczysz się niemieckiego? Jeżeli odpowiesz na to pytania po niemiecku na ogół usłyszysz komplement, jak to dobrze mówisz po niemiecku ^^
Z ciekawostek dodam, że na Stammtischu poznałam Niemca, który płynnie mówi po polsku. Nie, nie ma żadnych korzeni polskich. Tak, był w Polsce na Erasmusie. Mówi bardzo dobrze - jeżeli mówiłby bardzo krótko i treściwie, to istnieje podobieństwo, że w pierwszej chwili ktoś by go uznał za Polaka. Oczywiście później człowiek wyczuje, że nie jest Polakiem (ach te nasze końcówki przymiotników ^^)... ale ja i tak za każdym razem, kiedy coś powiedziałam, dopytywałam się: NAPRAWDĘ ZROZUMIAŁEŚ, CO POWIEDZIAŁAM? NAPRAWDĘ?! Później coś powiedział, ja odpowiedziałam, i znowu SZOK! On to rozumie!
Erasmus Semester Opening Party, 20. październik, godz. 20:30
Tak mi się nie chciało, że sobie nikt nie potrafi tego wyobrazić. Do samego końca mówiłam, że nie, nie idę, nie chcę mi się, chcę odpocząć, chcę spać, jestem chora, przeziębiona, nie, nie, nie. No ale jak wróciłam po pierwszych zajęciach (wspomnę o nich kiedy indziej) i tak pokręciłam się po mieszkanku... to równie mocno jak nie chciało mi się nigdzie wychodzić, nie chciało mi się zostać samej w akademiku. To się zmotywowałam i poszłam.
Na początku już się podbudowałam, bo poszliśmy na mini-before do Michelle, Irlandczyczki, który ujęła mnie swoją przyjaźnią, ponieważ wzięła sobie za punkt honoru poprawne wymawianie i zapamiętanie naszych polskich nazwisk! Tam też poznałam kilku Niemców... a przede wszystkim parę z Finlandii (imię dziewczyny zapamiętałam, chłopaka - no niekoniecznie...), z którymi wspólnie poszliśmy do klubu.
Było tłoczno, duszno, stanowczo za dużo ludzi i stanowczo za dużo ludzi było pijanych. Nie, nie podobało mi się. Przed klubem było spoko, ale jak już spędziłam w klubie godzinę odliczałam minuty by wrócić do łóżeczka...
Beer Festival, 21. październik, godz. 17:45
Półtorej litra piwa + tak oto to wszystko wyglądało! |
Na początku oczywiście było trochę drętwo, ale z czasem (oraz z kolejnym piwem) zrobiło się głośno, wesoło i ogólnie sympatycznie. Odwracasz się do kogoś i gadasz - tak po prostu gadasz. Gadasz, gadasz, gadasz, i już naprawdę o wszystkim. Nawet o jakiś głupotach, nawet i przeskakujesz z z niemieckiego na angielski, z angielskiego na niemiecki, robisz milion błędów po drodze... ale gadasz! Tak po prostu chłoniesz to wszystko, co siedzi w głowie Twojego rozmówcy i poznajesz jego sposób myślenia, patrzenia na świat i na ludzi... i nagle wiesz, że guzik cię obchodzi z jakiego kraju ten ktoś pochodzi, bo przecież każdy z nas jest tutaj tylko i wyłącznie studentem.
Pomiędzy angielsko-niemieckimi rozmówkami wplotłam także rozmówki... po polsku! Z parą Ukraińców, którzy zaczęli studia w Polsce (dokładnie we Wrocławiu) i z Wrocławia dostali się na Erasmusa w Augsburgu. Wiecie co najbardziej mnie zaskoczyło? To, że wystarczył im rok, żeby opanować język polski do perfekcji! Ja wiem, że ukraiński i polski to dwa podobne języki, ale mimo to... Jak?! W drugą stronę to na pewno nie byłoby takie proste...
Wróciłam do domu padnięta, ale szczęśliwa. Po raz kolejny szczęśliwa, ponieważ naprawdę lubię tu być i naprawdę cieszę się, że ten Erasmus mi się udał. Oraz po raz kolejny szczęśliwa, ponieważ następnego dnia miałam przyjemność pojechać na wycieczkę... ale o tym już przy następnym poście!
Z ważnych informacji mam do dodania tylko tyle, że dostałam się na wszystkie zajęcia, na jakie chciałam się dostać. Od poniedziałku zacznie się intensywny czas edukacji, choć nie powiem - uczę się tu cały czas! I mam cholerną motywację nie przestawać w wysiłkach i tylko osiągać jeszcze więcej w niemieckim, angielskim... no i zaczynam też japoński :D
Całkiem przyjemny, mam nadzieję ^^ |
Jedyne co mi się nie podoba tutaj to to, że mam ograniczony dostęp do niektórych materiałów. Wiele piosenek z mojej playlisty jest niedostępnych w Niemczech... i nawet nie mogę obejrzeć najnowszych odcinków 8 sezonu Kobiety na krańcu świata :(
Ależ ja Martuś lubię czytać te Twoje relacje :) Aż bije z nich pozytywne nastawienie i chęć odkrywania :) Na Erasmusie nigdy nie byłam (i w czasie studiów raczej o tym nie myślałam), ale szalenie fajnie jest poczytać o nim u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ślicznie za miłe słowa :D
UsuńOptymizm bije od tych wszystkich ludzi, których poznałam - i widać idzie dalej w świat :D
Erasmus to świetna sprawa, choć pewnie powiem znacznie więcej już pod koniec mojej mobilności :D
Zaczynasz naukę japońskiego?! Jestem pod wrażeniem. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńA fotorelacja mega, aż Ci zazdroszczę udziału w tak fajnym wydarzeniu:)
Trochę się tego boję, bo nagle będę się uczyła języka japońskiego... po niemiecku :D Trochę śmiesznie :D
UsuńChciałabym mieć więcej zdjęć porobionych, no ale niestety... Czasami po prostu nie mam do tego głowy ;)
Świetne wydarzenia i wiele energii płynie z tego posta. Trzyma kciuki za naukę w wybranych dziedzinach. Ciekawa jestem, jak Ci będzie szła nauka japońskiego.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne relację i zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń