Nauka - oto słowo, które określa moją naukę od tygodnia. Nieustannie żyję pogrążona w kurs online z języka niemieckiego. Swoją drogą - całkiem ciekawego. Ale mimo wszystko znajduję mało czasu na czytanie... a co dopiero na pisanie o tym, co przeczytałam. Dlatego tym razem zrobię krótkie podsumowanie trzech zupełnie różnych książek, które dostałam na własny użytek.
Pierwszy tytuł, który omówię, to Miasto Świętych. Pielgrzymka po Krakowie śladami Jana Pawła II. Jest to książka, do której co i raz powracałam, by przeczytać coraz to kolejne rozdziały. To swoistego rodzaju przewodnik, który zamierzałam poznać tuż przed ŚDM... ale nie wyszło tak, jak pragnęłam. A szkoda! Ponieważ teraz już wiem, że Miasto Świętych byłoby idealną wręcz lekturą przed tym wydarzeniem.
Kraków szczerze kocham. Jestem tam bardzo sporadycznie, nigdy nie mieszkałam tam dłużej niż na jakieś wydarzenie, wycieczkę, ale uważam je za najważniejsze miejsce kulturowe naszej ojczyzny. Tylko wcześniejsza stolica Polski zachowała w sobie ten niezwykły klimat dawnych lat. Kto wie - może ten klimat zawdzięcza także tym wszystkim świętym, którzy także kochali to miasto?
Miasto Świętych to swoistego rodzaju przewodnik, który warto mieć u siebie na półce, jeżeli ceni się Kraków, Świętych... no i Polskę! Mnie szczególnie ta publikacja przypadła do gustu ze względu na inny punkt widzenia na moje ukochane miasto - amerykański punkt widzenia, ponieważ głownym autorem jest George Weigel. Nie jest to jednakże książka dla wszystkich.
Drugim tytułem, który chciałabym przybliżyć, jest Jak powietrze autorstwa Agaty Czykierdy-Grabowskiej, czyli powieści, która w lipcu podbiła blogsferę, skradając serce dziesiątkom blogerkom. Wygrałam ją w konkursie w sumie niebawem po premierze, ale ze względu na wakacyjne podróże dopiero niedawno miałam przyjemność zapoznać się z wnętrzem.
No i co też mogę powiedzieć odkrywcze na temat Powietrza... To nie jest zła książka. Nie jest odkrywcza, w żaden sposób szczególnie mnie nie porwała swoją opowieścią. Napisana prostym językiem, który szybko się czyta (co niewątpliwie jest na plus). Miła lektura na jeden raz i tyle. Zero fajerwerków, zero jakiejś szczególnej euforii. Ot, taka opowieść o polskich młodych dorosłych - co cieszy, że to coś polskiego, a przy tym nieco przytłacza stereotypami na temat Warszawy i Warszawiaków.
Takie oto moje zdanie. Przyznam się Wam szczerze, że nawet nie liczyłam na zachwyty. Taka już jestem, że bardzoooo rzadko podoba mi się to, co wszystkim. Ja się niestety dopatrzyłam kilku wadom, no i też coś samej z siebie mi nie grało, ale ogólnie mogę zaliczyć tę powieść do tych miłych, choć raczej do niej nie powrócę. Na pociechę mogę (sobie) powiedzieć, że autorkę mam w obserwowanych na Faceboooku i chętnie co i raz zajrzę do jej następnych książek :)
NO I NA KONIEC...
Bolesława Prusa raczej nikomu nie muszę specjalnie przedstawiać. Ostatecznie jego Lalkę wszyscy znają albo ze szkoły, albo z telewizyjnego serialu, albo po prostu ze słyszenia. Szkoda, że mało kto wie, iż historia Wokulskiego to nie jedyna powieść Prusa, a wręcz przeciwnie - ma ich całkiem sporo na koncie. Wcześniej przypominałam już Faraona, teraz przyszedł czas na ogromne tomisko zatytułowane Emancypantki.
No i mogę teraz przyznać się bez bicia - książkę u siebie mam. Mam też ogromne postanowienie przeczytania tego prawie 1000-stronnicowego tomiska i na pewno kiedyś to zrobię. Na razie jednakże... no nie mam czasu! Chciałabym, ale nie mogę! Zamówiłam tę powieść za późno w wakacje, a ze względu na wyjazd na studia i przygotowania z tym związane, nie mam głowy do lektury. Teraz tylko tak sobie piszę, by pamiętać, że mam co czytać po powrocie do kraju! Taka oto moja przypominajka!
Jednakże jeżeli Wy macie trochę więcej wolnego czasu i chcecie poświęcić go na coś naprawdę dobrego (no bo przecież to Bolesław Prus!) - dajcie szansę Emancypantkom! No tylko spójrzcie na tę okładkę i na tę przepiękną szatę graficzną... to wydanie wręcz kusi do lektury! Może chociaż Wy spełnicie jej prośbę :)
To by było na tyle. Może ten post jest bez większego ładu i składu, ale lubię mieć czyste sytuacje i rozliczenia. Co mogłam przeczytać, to przeczytałam; co zaczęłam to zaczęłam, a co mam w planach to też już wiecie!
Na koniec jeszcze zapytam się, czy czytaliście coś innego Prusa aniżeli sławną Lalkę oraz co sądzicie o Jak powietrze - czytaliście?
Pierwszy tytuł, który omówię, to Miasto Świętych. Pielgrzymka po Krakowie śladami Jana Pawła II. Jest to książka, do której co i raz powracałam, by przeczytać coraz to kolejne rozdziały. To swoistego rodzaju przewodnik, który zamierzałam poznać tuż przed ŚDM... ale nie wyszło tak, jak pragnęłam. A szkoda! Ponieważ teraz już wiem, że Miasto Świętych byłoby idealną wręcz lekturą przed tym wydarzeniem.
Kraków szczerze kocham. Jestem tam bardzo sporadycznie, nigdy nie mieszkałam tam dłużej niż na jakieś wydarzenie, wycieczkę, ale uważam je za najważniejsze miejsce kulturowe naszej ojczyzny. Tylko wcześniejsza stolica Polski zachowała w sobie ten niezwykły klimat dawnych lat. Kto wie - może ten klimat zawdzięcza także tym wszystkim świętym, którzy także kochali to miasto?
Miasto Świętych to swoistego rodzaju przewodnik, który warto mieć u siebie na półce, jeżeli ceni się Kraków, Świętych... no i Polskę! Mnie szczególnie ta publikacja przypadła do gustu ze względu na inny punkt widzenia na moje ukochane miasto - amerykański punkt widzenia, ponieważ głownym autorem jest George Weigel. Nie jest to jednakże książka dla wszystkich.
DALEJ!
Następna książka to...
Drugim tytułem, który chciałabym przybliżyć, jest Jak powietrze autorstwa Agaty Czykierdy-Grabowskiej, czyli powieści, która w lipcu podbiła blogsferę, skradając serce dziesiątkom blogerkom. Wygrałam ją w konkursie w sumie niebawem po premierze, ale ze względu na wakacyjne podróże dopiero niedawno miałam przyjemność zapoznać się z wnętrzem.
No i co też mogę powiedzieć odkrywcze na temat Powietrza... To nie jest zła książka. Nie jest odkrywcza, w żaden sposób szczególnie mnie nie porwała swoją opowieścią. Napisana prostym językiem, który szybko się czyta (co niewątpliwie jest na plus). Miła lektura na jeden raz i tyle. Zero fajerwerków, zero jakiejś szczególnej euforii. Ot, taka opowieść o polskich młodych dorosłych - co cieszy, że to coś polskiego, a przy tym nieco przytłacza stereotypami na temat Warszawy i Warszawiaków.
Takie oto moje zdanie. Przyznam się Wam szczerze, że nawet nie liczyłam na zachwyty. Taka już jestem, że bardzoooo rzadko podoba mi się to, co wszystkim. Ja się niestety dopatrzyłam kilku wadom, no i też coś samej z siebie mi nie grało, ale ogólnie mogę zaliczyć tę powieść do tych miłych, choć raczej do niej nie powrócę. Na pociechę mogę (sobie) powiedzieć, że autorkę mam w obserwowanych na Faceboooku i chętnie co i raz zajrzę do jej następnych książek :)
NO I NA KONIEC...
Bolesława Prusa raczej nikomu nie muszę specjalnie przedstawiać. Ostatecznie jego Lalkę wszyscy znają albo ze szkoły, albo z telewizyjnego serialu, albo po prostu ze słyszenia. Szkoda, że mało kto wie, iż historia Wokulskiego to nie jedyna powieść Prusa, a wręcz przeciwnie - ma ich całkiem sporo na koncie. Wcześniej przypominałam już Faraona, teraz przyszedł czas na ogromne tomisko zatytułowane Emancypantki.
No i mogę teraz przyznać się bez bicia - książkę u siebie mam. Mam też ogromne postanowienie przeczytania tego prawie 1000-stronnicowego tomiska i na pewno kiedyś to zrobię. Na razie jednakże... no nie mam czasu! Chciałabym, ale nie mogę! Zamówiłam tę powieść za późno w wakacje, a ze względu na wyjazd na studia i przygotowania z tym związane, nie mam głowy do lektury. Teraz tylko tak sobie piszę, by pamiętać, że mam co czytać po powrocie do kraju! Taka oto moja przypominajka!
Jednakże jeżeli Wy macie trochę więcej wolnego czasu i chcecie poświęcić go na coś naprawdę dobrego (no bo przecież to Bolesław Prus!) - dajcie szansę Emancypantkom! No tylko spójrzcie na tę okładkę i na tę przepiękną szatę graficzną... to wydanie wręcz kusi do lektury! Może chociaż Wy spełnicie jej prośbę :)
Także tak...
To by było na tyle. Może ten post jest bez większego ładu i składu, ale lubię mieć czyste sytuacje i rozliczenia. Co mogłam przeczytać, to przeczytałam; co zaczęłam to zaczęłam, a co mam w planach to też już wiecie!
Na koniec jeszcze zapytam się, czy czytaliście coś innego Prusa aniżeli sławną Lalkę oraz co sądzicie o Jak powietrze - czytaliście?
Ściskam mocnooo! ;*
Też uwielbiam Kraków! Byłam tam już jakieś trzy razy i za każdym wyjazdem tak samo podoba mi się to miasto. Chciałabym kiedyś tam pojechać, tak po prostu na tydzień może dwa i pochodzić po rynku. Wsiąknąć nieco klimatu, gdyż te zorganizowane wycieczki bardzo często męczą przez natłok atrakcji itp. "Jak powietrze" również wygrałam zaraz po premierze, ale jeszcze nie czytałam. Nie wiem kiedy znajdę czas, ale chcę zapoznać się z tą historią choćby ze względu na liczne pochwały. Twórczość Prusa znam z noweli pt."Kamizelka".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Wielopasja
Kocham Kraków od wielu, wielu lat.Kiedyś nawet marzyłam, żeby w nim zamieszkać.
OdpowiedzUsuńBył czas, gdy często w nim bywałam. Dzisiaj robię to rzadko, ale uważam go za jedno z najpiękniejszych miast. Książka bardzo ciekawie się zapowiada. Ja właściwie tak do końca znam tylko jednego świętego związanego z Krakowem, brata Alberta czyli Adama Chmielowskiego.
Tej drugiej książki nie znam a Prusa i owszem czytałam więcej niż te dwie książki, gdyż sporo jego nowel. I oczywiście "Placówkę" i prawdopodobnie "Faraona". PIszę prawdopodobnie, bo to musiało być niezmiernie dawno.
Kraków to jedno z nielicznych miast, które mogłabym zwiedzìć kilkakrotnie, nie ryzykując wynudzenia się na śmierć. Byłam zauroczona powieścią "Jak powietrze" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
napolceiwsercu.blogspot.com
"Emancypantki" są cudowne, lepsze nawet od "Lalki" :)
OdpowiedzUsuń"Emancypantki" mam w planach.
OdpowiedzUsuńJak powietrze nie czytałam, ale jakoś też nie stawiam sobie wielkich wymagań przed tą książką i jeśli kiedykolwiek uda mi się ją przeczytać, to raczej nie będę liczyła na zbyt wiele. Jakoś ta historia jest taka, jakich już pełno. ;/
OdpowiedzUsuńEmancypantki! <3333 pisałam z tego licencjat :D
OdpowiedzUsuń