Nigdy nie zrozumiem, dlaczego sięgam po kontynuację historii, która mi się nie spodobała? Może ze względu na moje poczucie estetyki? Może z ciekawości? A może z jeszcze innego powodu, które moja podświadomość wypiera? Tak czy owak - Serce Ferrinu trafiło na moją półeczkę i rozpoczęła się raz jeszcze moja własna przygoda w tej magicznej krainie... tym razem z nową bohaterką.
Mija dwadzieścia pięć lat... Córka Anaeli, Gabriela dell'Soll, przybywa do Ferrinu - ukochanej krainy swojej świętej pamięci matki, by na jej prośbę dopełnić przepowiedni. Zadanie to jest jednak bardzo trudne, bowiem dziewczyna nie wie, czym jest wspomniane przez matkę Serce Ferrinu. Na miejscu otacza ją grono mężczyzn - ludzi, których powodów postępowania nie rozumie, w tym również jej ojca. Który okaże się jej lubym, a kogo wybrali na jej drugą połówkę bogowie?
Serce Ferrinu to moje trzecie spotkanie z twórczością Katarzyny Michalak - bestsellerowej pisarki. Czytelnicy pokochali ją za powieści pełne emocji, które pobudzają kobiece zmysły. Moja znajomość ogranicza się jedynie do Kronik Ferrinu - o ile się nie mylę, jedynej serii fantasy w jej wykonaniu.
Muszę powiedzieć, iż bardzo niemiło wspominam poprzednie dwa tomy tej serii, w których nie potrafiłam się odnaleźć. Z Sercem Ferrinu było podobnie, choć na pewno ta historia ma w sobie nieco więcej zalet niż jej poprzedniczki. Musiałam jedynie odnaleźć się w tej pięćsetnej powieści, w której wszystko - dosłownie wszystko - jest możliwe.
Fabuła powieści skupia się przede wszystkim na przygodach Gabrielli w Ferrinie. Wielu bohaterów z poprzednich tomów zniknęło, lecz jeszcze więcej zostało. Czas w Ferrinie mija inaczej niż na Ziemi, przez co, gdy główna bohaterka trafia do tej magicznej krainy, nikt nie chce uwierzyć w jej słowa. Gabriela jednak nie poddaje się i robi wszystko co w jej mocy, by spełnić obietnicę daną matce - chce dokonać tego, czego jej się nie udało, ocalić Serce Ferrinu. Pomaga jej w tym grono przyjaciół - bardziej lub mniej oddanych - w których każdy budzi w dziewczynie uczucia.
Muszę przyznać, że byłam naprawdę zaskoczona, gdy w środkowej części Kronik Ferrinu, autorka uczyniła za główną bohaterkę Gabriellę. Szczególnie, gdy (jak się domyślam i jak każe sugerować koniec) w następnym już tomie na nowo powróci Anaela. I mam nadzieję, że tak też będzie, choć wielkiej różnicy to nie sprawi. Garbiella jest kropla w kroplę podobna do matki, przez co ma się wrażenie, że gdyby nie imię, można by śmiało nie zauważyć zniknięcia wcześniejszej postaci. Główna bohaterka Serca Ferrinu jest niestety nijaka - nie mogłam jej ani polubić, ani znienawidzić, choć oczywiście niejednokrotnie irytowała mnie swoim postępowaniem.
Jako że jest to fantasy nie brak w tej książce magicznych istot i mocy, którymi posługują się postacie. Nie chciałabym już się tutaj powtarzać (bo wspominałam już to w poprzednich recenzjach tej serii), że głównej bohaterce wszystko się udaje - zaklęcia same przychodzą jej do głowy. Dlatego nie warto szukać w tej powieści prawdziwej fantastyki z krwi i kości. Jedno jednak na pewno znajdziecie - a jest to romans. Wielka miłość do Gabrielli, jako najwspanialszej kobiety, którą widział mężczyzna.
Styl autorki uległ maleńkim zmianom na lepsze, choć nadal daleko mi do nazwania go dobrym. Katarzyna Michalak często przeskakuje z miejsca na miejsce, o czym czasami zapomni powiedzieć czytelnikowi. Brakowało mi w tej książce bardziej szczegółowych opisów, które pozwoliłyby mi wczuć się w klimat Ferrinu. Zaletą Serca Ferrinu jest jednak prosty język, który zrozumie nawet sześciolatek.
Czy jest coś, co spodobało mi się w tej książce? Tak - szata graficzna. Aż miło patrzeć na Serce Ferrinu. Okładki są zdumiewająco urzekające, a ład i porządek wewnątrz dopełnia tego uroku. Ta książka, jak i dwie poprzednie, naprawdę pięknie prezentują się na półeczce.
Jak widać, Sercu Ferrinu, podobnie jak wcześniejszym tomom z Kronik Ferrinu daleko nazywania jej dobrą literaturą. Jest raczej przeciętną historią, idealną dla relaksu, w której refleksje ani głębsze uczucia nie mają miejsca. Choć poleciłabym i tak coś lepszego, ta książka będzie w sam raz dla zmęczonych życiem kobiet.
Ocena: dopuszczający
Mija dwadzieścia pięć lat... Córka Anaeli, Gabriela dell'Soll, przybywa do Ferrinu - ukochanej krainy swojej świętej pamięci matki, by na jej prośbę dopełnić przepowiedni. Zadanie to jest jednak bardzo trudne, bowiem dziewczyna nie wie, czym jest wspomniane przez matkę Serce Ferrinu. Na miejscu otacza ją grono mężczyzn - ludzi, których powodów postępowania nie rozumie, w tym również jej ojca. Który okaże się jej lubym, a kogo wybrali na jej drugą połówkę bogowie?
Serce Ferrinu to moje trzecie spotkanie z twórczością Katarzyny Michalak - bestsellerowej pisarki. Czytelnicy pokochali ją za powieści pełne emocji, które pobudzają kobiece zmysły. Moja znajomość ogranicza się jedynie do Kronik Ferrinu - o ile się nie mylę, jedynej serii fantasy w jej wykonaniu.
Muszę powiedzieć, iż bardzo niemiło wspominam poprzednie dwa tomy tej serii, w których nie potrafiłam się odnaleźć. Z Sercem Ferrinu było podobnie, choć na pewno ta historia ma w sobie nieco więcej zalet niż jej poprzedniczki. Musiałam jedynie odnaleźć się w tej pięćsetnej powieści, w której wszystko - dosłownie wszystko - jest możliwe.
Fabuła powieści skupia się przede wszystkim na przygodach Gabrielli w Ferrinie. Wielu bohaterów z poprzednich tomów zniknęło, lecz jeszcze więcej zostało. Czas w Ferrinie mija inaczej niż na Ziemi, przez co, gdy główna bohaterka trafia do tej magicznej krainy, nikt nie chce uwierzyć w jej słowa. Gabriela jednak nie poddaje się i robi wszystko co w jej mocy, by spełnić obietnicę daną matce - chce dokonać tego, czego jej się nie udało, ocalić Serce Ferrinu. Pomaga jej w tym grono przyjaciół - bardziej lub mniej oddanych - w których każdy budzi w dziewczynie uczucia.
Muszę przyznać, że byłam naprawdę zaskoczona, gdy w środkowej części Kronik Ferrinu, autorka uczyniła za główną bohaterkę Gabriellę. Szczególnie, gdy (jak się domyślam i jak każe sugerować koniec) w następnym już tomie na nowo powróci Anaela. I mam nadzieję, że tak też będzie, choć wielkiej różnicy to nie sprawi. Garbiella jest kropla w kroplę podobna do matki, przez co ma się wrażenie, że gdyby nie imię, można by śmiało nie zauważyć zniknięcia wcześniejszej postaci. Główna bohaterka Serca Ferrinu jest niestety nijaka - nie mogłam jej ani polubić, ani znienawidzić, choć oczywiście niejednokrotnie irytowała mnie swoim postępowaniem.
Jako że jest to fantasy nie brak w tej książce magicznych istot i mocy, którymi posługują się postacie. Nie chciałabym już się tutaj powtarzać (bo wspominałam już to w poprzednich recenzjach tej serii), że głównej bohaterce wszystko się udaje - zaklęcia same przychodzą jej do głowy. Dlatego nie warto szukać w tej powieści prawdziwej fantastyki z krwi i kości. Jedno jednak na pewno znajdziecie - a jest to romans. Wielka miłość do Gabrielli, jako najwspanialszej kobiety, którą widział mężczyzna.
Styl autorki uległ maleńkim zmianom na lepsze, choć nadal daleko mi do nazwania go dobrym. Katarzyna Michalak często przeskakuje z miejsca na miejsce, o czym czasami zapomni powiedzieć czytelnikowi. Brakowało mi w tej książce bardziej szczegółowych opisów, które pozwoliłyby mi wczuć się w klimat Ferrinu. Zaletą Serca Ferrinu jest jednak prosty język, który zrozumie nawet sześciolatek.
Czy jest coś, co spodobało mi się w tej książce? Tak - szata graficzna. Aż miło patrzeć na Serce Ferrinu. Okładki są zdumiewająco urzekające, a ład i porządek wewnątrz dopełnia tego uroku. Ta książka, jak i dwie poprzednie, naprawdę pięknie prezentują się na półeczce.
Jak widać, Sercu Ferrinu, podobnie jak wcześniejszym tomom z Kronik Ferrinu daleko nazywania jej dobrą literaturą. Jest raczej przeciętną historią, idealną dla relaksu, w której refleksje ani głębsze uczucia nie mają miejsca. Choć poleciłabym i tak coś lepszego, ta książka będzie w sam raz dla zmęczonych życiem kobiet.
Tytuł: Serce Ferrinu
Saga: Kroniki Ferrinu Tom III
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data nowego wydania: czerwiec 2014
Oprawa: broszurowa+skrzydełka
Kategoria: Fantasy
Cena:39,90 zł
Ocena: dopuszczający
"Gra o Ferrin" leży w odmętach mojej biblioteczki conajmniej od 3 lat i nadal "czeka na swoją kolej". Nie wiem tylko, czy ta kolej kiedykolwiek nadejdzie, bo miałam do niej już 4 podejścia i w dalszym ciągu nie mogę dobrnąć dalej niż do 20 - 30 strony. Dam jej jeszcze jedną szansę, ale coś czuję, że po prostu sprzedam lub wymienię mój egzemplarz na coś bardziej wartościowego.
OdpowiedzUsuńAch, znów ten Ferrin :D Na pewno przeczytam trzecią część, bo jestem mega ciekawa co tam się jeszcze DZIWNEGO I ABSURDALNEGO wydarzy :) Byłam w szoku jak ktoś napisał, że podobno Sellinaris zgwałcił Gabriellę. Ale cóż, wszystkiego można się spodziewać po tych książkach.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem, że w ogóle chciało Ci się to czytać. Jak coś mnie zrazi pierwszym tomem to zazwyczaj już potem przepada w otchłani allegro ;)
OdpowiedzUsuńTa seria tak mnie fascynuje swoją absurdalnością, że mam ostatnio coraz większą chcę sięgnięcia po drugi tom żeby się znów trochę pośmiać. Widzę, że i w trzeciej części jest dalej to samo.. więc zastanowię się jeszcze :D
OdpowiedzUsuńZ samej ciekawości zajrzałabym do tej serii. Recenzje jakie czytam, są bardzo skrajne.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę przekonać się do polskiej fantastyki i nawet moja miłość do książek K. Michalak nie potrafi tego zmienić;)
OdpowiedzUsuńA ja podziękuję ze względu na to, że nie przepadam ani za gatunkiem ani za autorką...
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja też tak mam. Zarzekam się, że już po książki Kejt nie sięgnę i co robię? Zamawiam kolejną obyczajówkę i mam nadzieję, że będzie bardzo dobra. wszak autorka ma lekkie, śwetne pióro, jej książki same się czytają i gdyby nie te absurdy, które wymyśla - byłaby najlepsza. Ale Ferrin na razie omijam szerokim łukiem ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię przeciętniactwa.
OdpowiedzUsuńRaczej nie zamierzam poznawać tej serii, myślę, że raczej nie przypadłaby mi do gustu...
OdpowiedzUsuńNie znam Michalak w fantastycznym wydaniu. Zwyczaj sięgam po obyczajówki, bądź erotyki, ale może kiedyś z czystej ciekawości się przełamię i zobaczę jak sobie poradziła w innych gatunkach, chociaż po twojej recenzji widzę, ze raczej jest słabiutko. Szkoda.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie ta książka korci ze względu na okładkę :D mam jakieś dziwne nawyki chwytania do ręki wszystkiego co wygląda ładnie...
OdpowiedzUsuńi nie jest to pierwsze recenzja, która niezbyt pochlebnie wypowiada się na temat tej książki... jeśli miałabym ją przeczytać to oszczędzę sobie wydatku i wypożyczę ją z biblioteki.
Ja poległam po pierwszej części, dlatego nie popełnię Twojego błędu z zasięgnięciem po drugi tom :)
OdpowiedzUsuńTyle czytałam negatywnych opinii (i prześmiesznych analiz :D), że Kroniki Ferrinu zdecydowanie sobie podaruję ;d
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jestem skłonna zaryzykować, ale nie mam wielkich oczekiwań
OdpowiedzUsuńO nie, to ja podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że tę książkę należy traktować jako poprawiacza humoru i chyba to jedyny powód, dla którego można pokusić się o jej przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńFantasy... to nie dla mnie. A autorkę za nic nie skojarzyłabym z tym gatunkiem.
OdpowiedzUsuńCiągle natykam się na tę książkę, ale jej nie czytałam:)
OdpowiedzUsuńZ Panią Michalak planuję się kiedyś spotkać, ale raczej w obyczajowej odsłonie. Bardzo mnie ciekawi jej pióro bo jej książki zbierają niezwykle skrajne opinie :)
OdpowiedzUsuńDo Ferrina mnie nie ciągnie, uwielbiam autorkę, ale fantastyka nawet spod jej ręki mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńTej serii na pewno nigdy nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńNie jest mi po drodze z twórczością Katarzyny Michalak.
OdpowiedzUsuńOkładka cudowna. Aż serce boli, gdy pomyślę,że pod nią kryje się taka zawartość...
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/