O jedenastej wieczorem Evelyn Hardcastle zostanie zamordowana. Masz osiem dni i osiem wcieleń. Pozwolimy ci odejść, pod warunkiem, ze odkryjesz, kto jest zabójcą. Twoim przewodnikiem będzie człowiekiem o nazwisku Aiden Bishop, który każdego dnia będzie przybierał inną postać, do momentu, aż przerwie cykl. Zrozumiano? W takim razie zapraszamy!
Dawno już nie czytałam tak dobrego blurba, oddającego tylko tyle, ile jest niezbędne do rozpoczęcia przygody z książką inną niż wszystkie. Przeczytawszy ten opis, wiedziałam, że muszę poznać Siedem śmierci Evelyn Hardcastle przede wszystkim dlatego, że swoim debiutem Stuart Turton otworzył nową drogą dla kryminałów. Coś tak niecodziennego i tak bardzo ciekawego, że koniecznie trzeba przeczytać!
Ale nie od razu poznałam się na twórczości Turtona. Początek był dobry, choć trudny do przejścia. Dopiero z czasem - z kolejnymi stronami, a jeszcze bardziej z kolejnymi wskazówkami - zaczęłam odnajdywać się w wykreowanym świecie. Szybko się okazało, że Siedem śmierci Evelyn Hardcastle należy do tych powieści, o których nie wolno za dużo wiedzieć przed rozpoczęciem lektury (więc wybaczcie, że recenzja nie zawiera fabuły), ponieważ cała przyjemność wynika z samodzielnego odnalezienia się w sytuacji. Szczególnie, że czytelnik wie tyle samo, co główna postać.
To, co najbardziej przypadło mi do gustu, to niekonwencjonalna formuła. Książek o Dniu Świstaka było wiele, ale nigdy nie w podobnym ujęciu. Cały myk polega na powtarzalności danego dnia, ale zawsze w innym wcieleniu. Trzeba przyznać, że to naprawdę ciekawe widzieć głównego bohatera w różnych obliczach. Nigdy wcześniej nie spotkałam się też z takim nagromadzeniem zagadek. Tajemnie były porozrzucane po różnych rozmowach, że ciężko było z nich cokolwiek zrozumieć. I kiedy człowiek naprawdę myśli, że już wie znaczną więszkość, okazuje się, że autor wciąż nie odsłonił wszystkich kart. A najlepsze zostawił na koniec
Co by tu nie mówić, to naprawdę wyjątkowa powieść. Jedyny problem, jaki może wystąpić podczas lektury, to za małe wniknięcie w historie. Bo to jednak trudne czytać i wciąż nie wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumiem, jeżeli ktoś nie będzie miał dość cierpliwości... ale warto się przemóc. Szczególnie że językowo książkę czyta się dobrze, a te 500 stron może okazać się powieścią na jeden wieczór.
Ale nie od razu poznałam się na twórczości Turtona. Początek był dobry, choć trudny do przejścia. Dopiero z czasem - z kolejnymi stronami, a jeszcze bardziej z kolejnymi wskazówkami - zaczęłam odnajdywać się w wykreowanym świecie. Szybko się okazało, że Siedem śmierci Evelyn Hardcastle należy do tych powieści, o których nie wolno za dużo wiedzieć przed rozpoczęciem lektury (więc wybaczcie, że recenzja nie zawiera fabuły), ponieważ cała przyjemność wynika z samodzielnego odnalezienia się w sytuacji. Szczególnie, że czytelnik wie tyle samo, co główna postać.
Gdy masz za mało informacji, jesteś ślepy, gdy za dużo, zostajesz oślepiony.
To, co najbardziej przypadło mi do gustu, to niekonwencjonalna formuła. Książek o Dniu Świstaka było wiele, ale nigdy nie w podobnym ujęciu. Cały myk polega na powtarzalności danego dnia, ale zawsze w innym wcieleniu. Trzeba przyznać, że to naprawdę ciekawe widzieć głównego bohatera w różnych obliczach. Nigdy wcześniej nie spotkałam się też z takim nagromadzeniem zagadek. Tajemnie były porozrzucane po różnych rozmowach, że ciężko było z nich cokolwiek zrozumieć. I kiedy człowiek naprawdę myśli, że już wie znaczną więszkość, okazuje się, że autor wciąż nie odsłonił wszystkich kart. A najlepsze zostawił na koniec
Co by tu nie mówić, to naprawdę wyjątkowa powieść. Jedyny problem, jaki może wystąpić podczas lektury, to za małe wniknięcie w historie. Bo to jednak trudne czytać i wciąż nie wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumiem, jeżeli ktoś nie będzie miał dość cierpliwości... ale warto się przemóc. Szczególnie że językowo książkę czyta się dobrze, a te 500 stron może okazać się powieścią na jeden wieczór.
Siedem śmierci Evelyn Hardcastle to jedna z tych historii, którą w pełni zrozumie się dopiero przy powtórnej lekturze (coś jak Incepcja i Wyspa Tajemnic). Mam nadzieję, że zostanie szybko zekranizowana, ponieważ to idealny materiał na scenariusz! Polecam z całego serca!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Siedem śmierci Evelyn Hardcastle
Tytuł: Siedem śmierci Evelyn Hardcastle
Tytuł oryginalny: The seven deaths of Evelyn Hardcastle
Autor: Stuart Turton
Przekład: Łukasz Praski
Data wydania: 27. luty 2019
Liczba stron: 512
Format: 143x205
Format: 143x205
Oprawa: Twarda
Cena: 42,90 zł
Kategoria: Kryminał
Jak najbardziej, mam w planach lekturę tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńFaktycznie książka wydaje się intrygująca, niemniej od kryminałów trzymam się z daleka.
OdpowiedzUsuńJa też miałam podobne odczucie po przeczytaniu opisu tej książki po raz pierwszy - "Musze przeczytać!". :D
OdpowiedzUsuńKsiążka brzmi jak coś wręcz stworzonego dla mojego, uwielbiającego rozwiązywać zagadki rozumu. :D
OdpowiedzUsuńCzeka już na mnie na półce! Mam nadzieję, że również spodoba mi się tak bardzo, jak i wszystkim innym.
OdpowiedzUsuń