Do "Gry o Ferrin" podchodziłam z lekkim niepokojem. Bałam się, że pierwszy tom powieści fantasy napisany przez Katarzynę Michalak albo będzie jednym wielkim rozczarowaniem, albo pozytywnym zaskoczeniem. I jak na złość musiało paść na to pierwsze.
Po nieudanej próbie ratunkowej pewnej samobójczyni, Karolina postanawia uciec do Ferrinu - magicznej krainy, znanej jej z opowiadań ciotki. Lecz zamiast przyjaznego powitania, wpada w sam środek wojny. Dziewczyna już na samym początku wpada w ręce opryszków, kiedy to w ostatniej chwili zostaje uratowana przez nieznajomego mężczyznę. Niebawem dowiaduje się, że jest Pierwszą z Przepowiedni, Gwiazdą Ferrinu. Z lekarki zmienia się w Anaelę dell’Iderei - Leczącą.
Trzeba przyznać, że sam zarys powieści, mimo iż nie jest najoryginalniejszy, nie odpycha i nakazuje przygotować się na miłą i przyjemną poczytankę o elfach, magii, przygodzie i romansie. Ale niestety tak nie jest!
Katarzyna Michalak zapewne zamierzała udowodnić, że jest jedną z tych wszechstronnych pisarek i potrafi napisać również fantasy - fantasy tak niespotykane i nie do podrobienia. Udało jej się. "Gra o Ferrin" jest niespotykanie bezsensowną powieścią, z której żaden z ambitnych pisarzy nie będzie chciał nawet słowa ściągnąć. No ale po kolei...
Zacznę może od plusów powieści, bowiem stanowią mniejszość. "Gra o Ferrin" cechuje się oryginalnym pociągiem, jakim jest walka walka dwóch istot - Zła i Zdrady. Te dwie istoty postanawiają założyć się o wygraną, której stawką będzie Ferrin, kraina elfów. Rzucając Monetą Losu rozpoczynają krwawą wojnę pomiędzy ludami, a jednym z ich pionków zostaje przeniesiona do tego magicznego świata - Karolina. Właśnie ten detal tak pozytywnie mnie zaskoczył - dopóki autorka o nim nie zapomniała (a zapomniała już po kilkunastu stronach, pozostawiając przebieg wojny i losy bohaterów samych sobie. I to był jej błąd.
Fabuła pozostawia wiele do życzenia. Sam powód walki - zdobycie władzy - to już pestka, dopóki nie mówimy o samym dążeniu do niego. A jak się to prezentuje? Karolina (znana przez wszystkich jako Anaela) zostaje przekazywana z ręki do ręki swoim wrogom, spodziewam się, że jako zakładnik, lecz główna bohaterka może robić wszystko co jej się żywnie podoba - staje się nawet Następczynią, a jej uroda i "umiejętności" dowódcze sprawiły, że kiedy Anaela potrafi wszystko sprawić.
Lecz ja się naprawdę nie dziwię, że całość bezsensownej akcji jest taka jaka jest, skoro główna bohaterka to cud, miód, malina - ach, ech, och! Taka dziewczyna jak tylko pojawia się w nieznanym sobie dotąd świecie nagle potrafi wszystko, udaje jej się wszystko, i w ogóle wszystko jest dla niej błahostką. Magia, obeznanie, umiejętności... Wystarczy jej chwila, by nazwać kogoś swoim przyjacielem i wielką miłością, dla której zrobi wszystko. Kobiety się jej boją, a mężczyźni pożądają. Dlaczego? Otóż darem Anaeli jest moc miłości, dzięki której potrafi rozkochać w sobie wszystkich.
Co do innych bohaterów - byli równie nijacy co główna bohaterka. Po odłożeniu powieści nie potrafiłabym wymienić ich cech charakteru, choć pewnie i z samym wyobrażeniem ich sobie miałabym niemały problem. Dlatego na ich temat nie powiem nic - i niech te nic będzie oznaką, jak beznadziejne postaci nakreśliła autorka.
Co tam bohaterowie! Co tam fabuła! Co tam jakaś logiczna całość! Sam sposób, w jaki została podana ta historia fantasy woła już o pomoc, niczym kamień pragnący wypłynąć na powierzchnie. Sposób prowadzenia akcji jest chaotyczny, czytelnikowi trudno kojarzyć fakty, a poszukiwanie logiki jest tak samo owocne, jak szukanie źdźbła w stogu siana. W pewnej chwili naprawdę zastanawiałam się, co autorka zamierzała przekazać w "Grze o Ferrin".
Czy w takim razie takie bezsensowne poczytało da radę przeczytać? Niby powinno - w końcu książka nie wnosi nic do naszego życia, a jedynie wynosi stracony czas - lecz i tym razem Katarzyna Michalak nie zawiodła swoich czytelników chaotycznością w prowadzeniu akcji. Bardzo, ale to bardzo ciężko czytało mi się stronę po stronie, aż w pewnej chwili spostrzegłam, że równie dobrze mogłabym jedynie lustrować pojedyncze słowa, a i tak wiele bym nie straciła.
Czy polecić? Nie. Na pewno nie. Wiem, że Kroniki Ferrinu dzielą się na dwa fronty - jedni je kochają, inni nienawidzą. Na moje nieszczęście ja przypadłam do drugiego obozu...
~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Gra o Ferrin
Saga: Kroniki Ferrinu Tom I
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data nowego wydania:październik 2013
Liczba stron: 460
Oprawa: broszurowa+skrzydełka
Kategoria: Fantasy
~~~~~~~~~~~~~~
Ocena:2 (dostateczny)
Za literaturą fantasy nie przepadam, ale jak trafi w moje ręce chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMoże lepiej nie? Książka ta ma wielu zwolenników i jeszcze więcej przeciwników.
UsuńJeśli się nie jest miłośnikiem jakiegoś gatunku to jeśli już po niego sięgać to po tytuły dobre, by swojej niechęci nie pogłębiać i nie utwierdzać się zbytnio.
Up: nawet po takiej ocenie? Ja sobie odpuszczę, właśnie chociażby z tego powodu, iż za tego typu literaturą nie szaleje :)
OdpowiedzUsuńChyba blogerka zobaczyła okładkę i uznała, że walnie taki komentarz.
UsuńW moim przypadku to jest: jak znajdę (gdzieś u mnie w pokoju to tałatajstwo leży, nie wiem gdzie) i się zaprę (mając pod ręką zapas piwa i ołówek), to przeczytam, nawet komentarze podopisuję i ukleję z tego tekst.
Ale będzie fun :p
Tak, czytałam mocno skrajne recenzje tej książkia. I sama nie wiem, czy jest sens ją czytać.
OdpowiedzUsuńLepiej przeczytać i przekonać się na własnej skórze, czy książka odpowie naszym gustom ;)
UsuńUuu, niedobrze, niedobrze... Sama mam zamiar przeczytać Grę o Ferrin, która od dłuższego czasu czeka na półce. Skoro już ją mam, to co mi szkodzi samej się przekonać, czy faktycznie jest tak źle? :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :D
UsuńLepiej przeczytaj :)
Przeczytałam około 30 stron. Zdrada jest gorsza od zła, for the win! Bohaterka wstępuje "oryginalnie" w pentagram. "Fajnie jest", nawet nie wiem gdzie tę książkę posiałam. Nie wiem też, czy chcę ją znaleźć.
OdpowiedzUsuńNie każdy umie pisać tego typu książki. Tutaj pomysł był, i to ciekawy. Szkoda tylko, że wykonanie tak zawiodło...
OdpowiedzUsuńBeato mi ten pomysł jedzie wtórnością. Dziewczyna mająca problemy przenosi się do Krainy Czarów, tylko że zamiast kota z dziwnym uśmiechem, spotyka fantastycznych mieszkańców.
UsuńFajnie się tym motywem zabawił Gordon R. Dickson w sadze o Smoczym Rycerzu ("Smok i jerzy" i dalsze), a pani Kasia... cóż.
Chcialam ją kupić, ale wolę w takim razie co innego :)
OdpowiedzUsuńJa mam dość dennych poczytadeł na przynajmniej dwa lata...
OdpowiedzUsuńMnie zastanawia jedno: jeśli ta książka taka tragiczna i nie tylko ona... bo są też inne to jak ona w ogóle ujrzała światło dzienne?!
"Dlaczego kiepskie, a wręcz fatalne książki trafiają na rynek?" - nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie, bo sama tego nie rozumiem. ;/
UsuńMyślę, że ,,Gra o Ferrin" trafiła na rynek ze względu na rozdmuchane już nazwisko swojej autorki. Nie czytałam jeszcze ani jednej książki Michalak, a już jestem do niej uprzedzona. Kiedyś w końcu będę musiała zabrać się za jedną z jej książek, by nie pozostawać niesprawiedliwą.
UsuńJa mam tak samo.
UsuńA co do "Gry o Ferrin" to kiedy natknęłam się na pozytywną recenzję chciałam przeczytać tę książkę, ale potem posypały się same negatywne. Nudni bohaterowie i bezsensowna akcja - to coś czego bardzo nie lubię.
Czy to ta sama autorka, co napisała (omijaną przeze mnie szerokim łukiem) powieść "erotyczną" pod tytułem "Mistrz"?! No chylę czoła przed wszechstronnością pani Michalak :) Rozbroiła mnie ta moc rozkochiwania w sobie innych głównej bohaterki - z takim darem, dziewuszka nie zginie w bezdusznym świecie ;)
OdpowiedzUsuńPS Czekam niecierpliwie, aż autorka napisze jakiś "erotyk fantasy" ;P
Dokładnie, to ta sama autorka :)
UsuńNie miałam ochoty sięgać po tę książkę. Fantastyka do tej pisarki raczej mi nie pasuje. Upewniłaś mnie tylko w tym, że nie warto sięgać po tę książkę.
OdpowiedzUsuńKatarzynie Michalak mówię stanowcze NIE. :>
OdpowiedzUsuńKolejna nieprzychylna recenzja. Będę ją omijać.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Katarzyna Michalak powinna skupić się na pisaniu lekkich, pogodnych historyjek. Wszelkie eksperymenty chyba nie wychodzą jej twórczości na dobre. W każdym razie, będę się trzymać od tej książki z daleka.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że nie przeszkadza mi iż pisarka eksperymentuje z gatunkami, bo fajnie, że szuka czegoś nowego, chce się jakoś rozwijać. Ale pytanie brzmi: czy trzeba te eksperymenty wydawać drukiem?
UsuńWitaj! ;>
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię właśnie do Liebster Blog Award
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award_25.html
Będzie mi bardzo miło jeśli weźmiesz udział w zabawie :)
O rany, naprawdę? To ja podziękuję, mam lepsze pozycje na półce :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem. Twoja recenzja nie zachęca. Ale ja tak lubię fantastykę :)
OdpowiedzUsuńNie, nie dla mnie. Taka fantastyka jakoś mnie odstrasza, a w Twojej recenzji można czytać o rozczarowaniu, także ominę ją w mojej czytelniczej karierze ;d
OdpowiedzUsuńPrzy 4 akapicie tej recenzji nieźle się ubawiłam. :DD Eh, mimo tych niewielu plusów, nie skuszę się. Raczej będę omijać książkę szerokim łukiem... Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam, ale jeszcze jej nie czytałam. Jestem bardzo ciekawa, czy mnie również rozczaruje, czy może jednak mile zaskoczy?
OdpowiedzUsuńZa książkami fantasy nie przepadam, więc pewnie już z tego powodu bym po nią nie sięgnęła, gdybym miała możliwość. Twoja recenzja natomiast umocniła mnie już całkiem w tej decyzji.
OdpowiedzUsuńCzytałam recenzję Zwierza i to mi wystarczyło. Jeśli jej nie czytałaś, to zachęcam. Uśmiałam się jak głupia. :P
OdpowiedzUsuńMiałam w planach czytanie, aczkolwiek chyba jednak sobie daruję ;)
OdpowiedzUsuńJa przez książkę raz przebrnęłam i nie mam zamiaru więcej. Niestety mocno się rozczarowałam.
OdpowiedzUsuńOjoj, co za ocena! Na pewno nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńFabuła kusiła, cena też, bo w media markcie za 10zł, ale jakoś nie skusiłam się :)
OdpowiedzUsuńJa wydałam 10 zł i o przynajmniej 50 przepłaciłam.
UsuńJeny, aż mam ochotę sięgnąć po tę książkę, dzięki takim recenzją, jak ta chciałabym ją również móc ocenić i może... pośmiać się przy niej :D ale sama nie wiem, czy ona mnie po prostu nie zażenuje :<
OdpowiedzUsuń