"Powrót do Ferrinu", czyli druga powieść o niesamowitej dziewczynie, która pomimo nierobienia niczego, nadal jest największą Nadzieją całego świata. Czyli kolejna przygoda z Anaelą opisana już nieco lepiej, ale to wciąż nie to.
Po skończonej pierwszej rundzie Gry, Anaela powraca do Ferrinu, by jeszcze raz stać się Nadzieją całego ludu. Lecz tym razem przenosi się dwieście lat w przeszłość, gdzie nikt jej nie pamięta. Anaela będzie musiała odzyskać swoją miłość i przyjaźń, a także stanąć do bitwy. Czy tym razem uda jej się uratować Ferrin i przezwyciężyć klątwę Szarej Śmierci, by w końcu móc być ze swym ukochanym?
Kolejny raz Katarzyna Michalak udowodniła, że ma potencjał, a jej pomysł stworzenia wszechświata, który jest uzależniony od bogów uważających magiczne istoty za pionki na planszy - ciekawy. Niestety, jak już wiadomo nie od dziś, sam pomysł nie wystarczy. Potrzeba jeszcze umiejętności by powieść była udana.
Zacznijmy od tego, że samo wykonanie "Powrotu do Ferrinu", było już znacznie lepsze od "Gry o Ferrin", choć nadal daleko jest mi do słowa "dobrze napisana książka". Najnormalniej w świecie umiejętności pisarskie autorki kuleją. To straszne, jak dziecinnie i bez polotu została napisana ta książka! Niejednokrotnie miałam wrażenie, że czytam książkę napisaną przez nastolatkę a nie dorosłą kobietę.
Spotykamy się kolejny raz z tymi samymi bohaterami, choć losy ich są zupełnie inne niż z "Gry...". Niektórzy nadal żyją, niektórzy umarli, lecz charakter i sposób zachowania nadal pozostał ten sam. To była dla mnie ta pozytywna niespodzianka, dzięki której "Powrót do Ferrinu" czytało mi się milej.
Fajnie by było, gdyby i Anaela, czyli główna bohaterka powieści, Pierwsza z Przepowiedni, przy okazji została zmieniona. Niestety tak się nie dzieje, przez co kolejny raz musiałam użerać się z jej charakterkiem. Ta dziewczyna jest pyskata, niemiła - można by rzec, wredna - nieodpowiedzialna, nieokrzesana, naiwna, bez pomysłu, bez głowy na karku... Mogłabym tak wymieniać po kolei, bowiem Anaela jest jak dla mnie przykładem, jaka główna bohaterka być nie może. A co najbardziej denerwowało? To fakt, że to właśnie tę dziewczynę wszyscy, ale to wszyscy bez wyjątku, chwalili, podziwiali i to w niej się zakochiwali. Jak to możliwe, skoro tej dziewczynie nigdy nic się nie udaje, a nawet swojej mocy nie potrafi odpowiednio wykorzystać?! To znaczy, przepraszam, jej się udaje wszystko bez wyjątku - już za pierwszym podejście potrafi zrobić coś z niczego - tylko zawsze nie to, co jest najistotniejsze.
Romans też jakiś specjalny to nie jest. Ona kocha go - choć tak właściwie nie wiem dlaczego, skoro tak na dobrą sprawę się wcale nie znają - a on kocha ją (bo któż jej nie uwielbia?), lecz nie może z nią być na początku, a i ona nie oddaje mu się na początku (robi to niedługo później...). Nic specjalnego, nic gorszącego - ot, taka miłosna zawierucha przy której można sobie poziewać. Zero emocji.
Nie rozumiałam, dlaczego autorka w usta bohaterów wsadza kwestie, które nijak do nich nie pasują. Tę uwagę kieruję zarówno do jednorożców, jak i samej głównej bohaterki. Bardzo dziwnie się czułam, słysząc aż tak nie pasujące słowa...
Styl pisarki nieco się poprawił, lecz to nadal nie to. To smutne, że to co nieistotne mozolnie stawało w miejscu, a ważne wydarzenia - jak na przykład czyjaś śmierć - zostały napisane w dwóch zdaniach. To wszystko było takie nijakie, bez polotu. W dodatku jedną czwartą tej powieści można by śmiało usunąć, bez obawiania się, że coś istotnego się pominie. Po prostu powiewało nudą.
Na plus zasługuje jednak zmniejszenie dawki erotyki - która, de facto, i tak została pisana bez emocji - a skupienie się na czymś zupełnie innym, mimo iż to "inne" i tak nie należało do najszczególniej ciekawych wydarzeń. Autorka starała się też często rozluźnić atmosferę jakimś żartem, co mnie akurat nie rozśmieszało, ale może kogoś innego już tak ;).
Czy zatem mogłabym polecić tę sagę komukolwiek? Nieszczególnie. Widać, że jest już nieco lepiej, ale to wciąż nie to. "Powrót do Ferrinu" polecam tylko tym, którym spodobała się "Gra o Ferrin", czyli zapewne dzieciom i młodszej młodzieży, która nie oczekuje od literatury czegoś specjalnego.
~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Powrót do Ferrinu
Saga: Kroniki Ferrinu Tom II
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data nowego wydania: luty2014
Liczba stron: 460
Oprawa: broszurowa+skrzydełka
Kategoria: Fantasy
~~~~~~~~~~~~~~
Ocena:2+ (dostateczny z plusem)
Chciałam przeczytać, ale skoro tak napisana to chyba jednak nie :D
OdpowiedzUsuńnie czytałam pierwszej części, ale widzę, że druga jest słaba - mam już dość słabych serii :( dla dzieci i młodszej młodzieży - zdecydowanie mnie odpycha - ostatnio taką czytałam - klęska :(
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że ja również mam po dziurki w nosie kiepskich powieści ;/
UsuńBoję się tej książki. Pierwsza część leży odłogiem i czeka na napad "a dziś poczytam sobie słabą książkę". Nie sądzę, by nadeszło to szybko.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co myśleć o serii, z jednej strony mam na nią ochotę, z drugiej boje się, że mnie rozczaruje ;)
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia :)
UsuńChyba nie przeczytam, jakoś nie widzę potencjału w tej serii.
OdpowiedzUsuńJa się będę trzymała z daleka od tej serii, mimo iż ta część jest lepsza od poprzedniej to i tak obawiam się, że nie przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńOkładka mnie przyciąga jednak po tej opinii raczej zrezygnuję
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam czasu, aby zabrać się za tę serię, ale może kiedyś. Tymczasem wolę Michalak w erotycznym wydaniu :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię że zachciałaś sięgnąć po tę książkę. Ja kiedyś, zachwycona tym co piszą inni na temat książek Michalak stwierdziłam ze trzeba koniecznie zapoznać się z jej twórczością. W moje ręce wpadła "Gra o Ferrin"i... myślałam że to będzie pięknie napisana powieść fantasty a tu nie. Szczerze- gorszej książki nie czytałam - pozwolę sobie potwórzyć Ciebe- bez polotu, nieprzemyślania i dziecina. W główna bohaterka- woła o pomstę do nieba. Jej teksty, styl bycia nieszczęśliwą księżniczką który ma każdy kochać bo jak nie to będzie bardzo źle- mnie przeraził ... Podziwiam że miałaś tyle determinacji że skończyłaś czytaći że wogule podeszłaś do lektury :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania.
UsuńNaprawdę przydają się, kiedy trzeba było zmierzyć się z taką książką ;)
No trudno, pierwszy tom i tak mam z wymiany, ale jeszcze nieprzeczytany. Nie nastrajam się zbyt optymistycznie, skoro ,,Powrót..." jest odrobinę lepszy i ma dwójkę plus, a ,,Gra..." jest od niego gorsza.
OdpowiedzUsuńNie, na pewno nie. Nie ciągnie mnie do niej i zbyt wiele złych słów na jej temat słyszałam.
OdpowiedzUsuńPierwszą bym przeczytała, ale skoro druga słaba to nie wiem czy jest sens zaczynać ;(
OdpowiedzUsuńSkutecznie zniechęciłaś mnie do czytania tej serii. Nic mnie w niej nie zainteresowało, a nieczęsto się to zdarza.
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwsze podsumowanie Opasłych Tomisk :)
OdpowiedzUsuńTo ja podziękuję za całą serię ;D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi czasu na takie książki, więc podziękuję :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Moim zdaniem książka jest fenomenalna, jest napisana ciekawie z rozmachem a i styl nie ma nic do zarzucenia. Osobiście polecam tę serię która wbrew tej recenzji nie jest "słaba".
OdpowiedzUsuńMam zamiar przeczytać tę serię tylko dlatego, żeby pośmiać się z tego, co pisarka wypisuje. No i okładki są takie śliczne...
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/