Nazwisko Królowej Kryminałów - Agaty Christie - znane jest nawet tym, którzy nie przeczytali ani jednej książki tej twórczyni. Nic zatem dziwnego, że wielu współczesnych pisarzy próbuje się wybić, starając się dorównać wielkim pisarzom. Jak? Powołując do życia bohaterów klasyków. Przykład: ostatnio wydany "Dworek Longbourn" oparty na "Dumie i uprzedzeniu" czy właśnie "Inicjały zbrodni". Jednakże, czy to mogło skończyć się sukcesem? I tak, i nie.
Londyn, lata dwudzieste XX wieku. To właśnie tam - w jednej z miłych kawiarni, punktualnie o 19:00 w czwartki - spędza swój wolny czas Herkules Poirot. Nagle dostrzega w tłumie bardzo wyrazistą postać, która z przejęciem, a także nazbyt subtelnie go informuje, że zginie, po czym znika. Detektyw przeczuwa nieszczęście, które zbliża się wielkimi krokami. W znanym hotelu Bloxham ginie troje ludzi, nie mających ze sobą na pozór nic wspólnego, oprócz spinek do mankietu z tymi samymi inicjałami PJI. W śledztwie pomaga mu nieudolny policjant Catchpool. Wspólnymi siłami znajdują w końcu punkt zaczepny oddalony o kilkadziesiąt mil - w małym miasteczku Great Holling dwa lata temu umarli pastor wraz z żoną...
"Inicjały zbrodni" to tytuł podpisany wielkimi literami Agatą Christie, natomiast na samym dole znajdujemy prawdziwe nazwisko autorki: Sophie Hannah. Czemu? Ponieważ współczesna naszym czasom pisarka, a jednocześnie wielka fanka twórczości Królowej Kryminału, postanowiła - za zgodą potomków Christie - ożywić postać belgijskiego detektywa prawie po 40 latach od jego ostatnich przygód. Przyznam szczerze, obawiałam się przystąpienia do tej lektury, bowiem doskonale zdaję sobie sprawę, przed jak wielkim wyzwaniem postawiła się Sophie Hannah!
Niełatwo jest przedstawić samą postać literacką innego autora, nie wspominając nawet o stylu, języku, zamyśle fabularnym, sposobie prowadzenia akcji, czy o tym lekkim humorze, będącym nieodłączną częścią twórczości Agaty Christie. Niestety, tym razem nie obejdzie się bez porównań, czego Sophie Hannah na pewno była świadoma.
Akcja przedstawiona została z punktu widzenia owego detektywa z policji - Edwarda Catchpoola (Agata Christie często używała narracji pierwszoosobowej, dzięki Arthurowi Hastingsowi). Jest to zupełnie nowa postać, więc jak najbardziej popieram pomysł wprowadzenia nowego przyjaciela Herkulesa po fachu. Tyle że detektyw Catchpool wydawał się całkowicie nie pasować do swej roli. Nie potrafi trzeźwo myśleć, bywa strasznie naiwny i powolny, gdy chodzi o zagadki, przez co Poirot często musi mu wszystko powoli (bardzo powoli!) tłumaczyć. I znowu - doskonale rozumiem, że pani Hannah chciała dać szansę czytelnikowi w rozwiązywaniu zagadek, jednakże - bez przesady! Aż tak czytelnik nie może być niedomyślny!
Stylu nawet nie planuję porównać, bowiem każdy pisarz ma swój własny, specyficzny. Na pewno Sophie Hannah postarała się, by przynajmniej nie odbiegał mocno od "oryginału" - i tak mamy bardzo dużo żywych dialogów oraz wystarczająco sycącą ilość opisów. Jednakże na początku nie miałam takiego uczucia co do "Inicjałów zbrodni". Pierwsze sto stron to była dla mnie katorga. Nie mogłam odnaleźć się w zamyśle autorki, nieustannie porównywałam "jej" Poirota a Poirota Christie. Na początku cała zbrodnia była dla mnie kompletnie niezrozumiała... a mimo to, postanowiłam wytrwać i przeczytać wszystko od deski do deski.
Ta decyzja mi się opłaciła! Wszystko skończyło się sukcesem! Im dalej w las, tym lepiej! Akcja w pewnym momencie bardzo przyspieszyła, wszystko zaczynało łączyć się w całość, by na sam koniec czytelnik nie mógł wyjść z podziwu, jak dobry kryminał napisała Sophie Hannah.
Gdyby Sophie Hannah postanowiła stworzyć własnego wielkiego detektywa, zapewne "Inicjały zbrodni" okazałyby się obowiązkową pozycją dla wielbicieli kryminałów. Lecz, ponieważ powołała do życia Herkulesa Poirota, wszyscy znawcy twórczości Agaty Christie będą nieustannie porównywać tę powieść do pierwowzoru. A mimo to - ja, wielka fanka Królowej Kryminału - nie żałuję, że dałam szansę "Inicjałom zbrodni"! Było to naprawdę ciekawe doświadczenie, jak prezentuje się dany bohater wychodzący spod dwóch piór!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Londyn, lata dwudzieste XX wieku. To właśnie tam - w jednej z miłych kawiarni, punktualnie o 19:00 w czwartki - spędza swój wolny czas Herkules Poirot. Nagle dostrzega w tłumie bardzo wyrazistą postać, która z przejęciem, a także nazbyt subtelnie go informuje, że zginie, po czym znika. Detektyw przeczuwa nieszczęście, które zbliża się wielkimi krokami. W znanym hotelu Bloxham ginie troje ludzi, nie mających ze sobą na pozór nic wspólnego, oprócz spinek do mankietu z tymi samymi inicjałami PJI. W śledztwie pomaga mu nieudolny policjant Catchpool. Wspólnymi siłami znajdują w końcu punkt zaczepny oddalony o kilkadziesiąt mil - w małym miasteczku Great Holling dwa lata temu umarli pastor wraz z żoną...
"Inicjały zbrodni" to tytuł podpisany wielkimi literami Agatą Christie, natomiast na samym dole znajdujemy prawdziwe nazwisko autorki: Sophie Hannah. Czemu? Ponieważ współczesna naszym czasom pisarka, a jednocześnie wielka fanka twórczości Królowej Kryminału, postanowiła - za zgodą potomków Christie - ożywić postać belgijskiego detektywa prawie po 40 latach od jego ostatnich przygód. Przyznam szczerze, obawiałam się przystąpienia do tej lektury, bowiem doskonale zdaję sobie sprawę, przed jak wielkim wyzwaniem postawiła się Sophie Hannah!
Niełatwo jest przedstawić samą postać literacką innego autora, nie wspominając nawet o stylu, języku, zamyśle fabularnym, sposobie prowadzenia akcji, czy o tym lekkim humorze, będącym nieodłączną częścią twórczości Agaty Christie. Niestety, tym razem nie obejdzie się bez porównań, czego Sophie Hannah na pewno była świadoma.
Akcja przedstawiona została z punktu widzenia owego detektywa z policji - Edwarda Catchpoola (Agata Christie często używała narracji pierwszoosobowej, dzięki Arthurowi Hastingsowi). Jest to zupełnie nowa postać, więc jak najbardziej popieram pomysł wprowadzenia nowego przyjaciela Herkulesa po fachu. Tyle że detektyw Catchpool wydawał się całkowicie nie pasować do swej roli. Nie potrafi trzeźwo myśleć, bywa strasznie naiwny i powolny, gdy chodzi o zagadki, przez co Poirot często musi mu wszystko powoli (bardzo powoli!) tłumaczyć. I znowu - doskonale rozumiem, że pani Hannah chciała dać szansę czytelnikowi w rozwiązywaniu zagadek, jednakże - bez przesady! Aż tak czytelnik nie może być niedomyślny!
Stylu nawet nie planuję porównać, bowiem każdy pisarz ma swój własny, specyficzny. Na pewno Sophie Hannah postarała się, by przynajmniej nie odbiegał mocno od "oryginału" - i tak mamy bardzo dużo żywych dialogów oraz wystarczająco sycącą ilość opisów. Jednakże na początku nie miałam takiego uczucia co do "Inicjałów zbrodni". Pierwsze sto stron to była dla mnie katorga. Nie mogłam odnaleźć się w zamyśle autorki, nieustannie porównywałam "jej" Poirota a Poirota Christie. Na początku cała zbrodnia była dla mnie kompletnie niezrozumiała... a mimo to, postanowiłam wytrwać i przeczytać wszystko od deski do deski.
Ta decyzja mi się opłaciła! Wszystko skończyło się sukcesem! Im dalej w las, tym lepiej! Akcja w pewnym momencie bardzo przyspieszyła, wszystko zaczynało łączyć się w całość, by na sam koniec czytelnik nie mógł wyjść z podziwu, jak dobry kryminał napisała Sophie Hannah.
Gdyby Sophie Hannah postanowiła stworzyć własnego wielkiego detektywa, zapewne "Inicjały zbrodni" okazałyby się obowiązkową pozycją dla wielbicieli kryminałów. Lecz, ponieważ powołała do życia Herkulesa Poirota, wszyscy znawcy twórczości Agaty Christie będą nieustannie porównywać tę powieść do pierwowzoru. A mimo to - ja, wielka fanka Królowej Kryminału - nie żałuję, że dałam szansę "Inicjałom zbrodni"! Było to naprawdę ciekawe doświadczenie, jak prezentuje się dany bohater wychodzący spod dwóch piór!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Inicjały zbrodni
Tytuł oryginalny: The monogram Murders
Autor: Sophie Hannah
Tłumaczenie: Łukasz Małecki
Wydawnictwo: Literackie
Cykl: Nowe sprawy Herkulesa Poirot (tom 1)
Cykl: Nowe sprawy Herkulesa Poirot (tom 1)
Data wydania oryginału: wrzesień 2014
Liczba stron:360
Oprawa: Broszurowa ze skrzydełkami
Gatunek: Kryminał
Bardzo lubię powieści Sophie Hannah. Uważam też, że autorka ma na koncie kilka naprawdę świetnych historii, więc dziwię się, że wzięła się za wskrzeszanie Poirota. Rzadko kiedy uwspółcześnianie klasycznych bohaterów wychodzi na dobre, dlatego z rezerwą podchodzę do tej książki. Ale na pewno ją kiedyś przeczytam, chociażby z ciekawości.
OdpowiedzUsuńDokładnie to samo chciałam napisać. :)
UsuńChociaż nie czytałam książek Chistie, to tą pozycją, może bym bardziej się do niej zachęciła, bo nie miałabym wielu uprzedzeń z wątkiem Herkulesa.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam! :)
OdpowiedzUsuńChristie czytalam kiedyś, obecnie jakoś zawsze sięgam po nowsze pozycje :-)
OdpowiedzUsuńAni jednej ani drugiej autorki nie znam, lecz nieśmiało się przymierzam do poznania pani Christie, wiec może kiedyś pokuszę się również o Sophie Hannah i jej Inicjały zbrodni :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że skuszę się na tę książkę, jednak na początku poznam oryginał ;)
OdpowiedzUsuńTrochę to irytujące, (jak dla mnie) że Sophie Hannah, zamiast stworzyć coś własnego, oryginalnego, bazuje się na czyimś ''sukcesie''. Niemniej dam szansę poznania jej powieści.
OdpowiedzUsuńIrytujące dla czytelnika, a dla autorki bardzo ryzykowne. Książkę zakupiłam, bo nie mogłam się powstrzymać, uwielbiam Christie i Poirota, ale boję się rozczarowania, czytałam już różne recenzje tej książki.
UsuńByłam pewna, że jest to książka Christie, kiedy widziałam ją w sklepie, nie zwróciłam nawet uwagi na to, że ktoś inny jest autorem.Nawet jeśli jest to ożywienie postaci wykreowanej przez Christie, te wielkie litery na okładce trochę oszukują czytelnika. Cóż, może kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńByłam bardzo ciekawa Twojej recenzji, ogromnej przecież fanki twórczości A.Christie. I muszę przyznać, że spodziewałam się właśnie takiej pozytywnej opinii, choć pewnie nie ma porównania z oryginalnym tekstem autorki :)
OdpowiedzUsuńKsiążki Agathy czytałam, gdy miałam naście lat, teraz jakoś mi z nią nie po drodze. Hannah lubię, lecz na tę książkę się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa jak ocenisz tę książkę, niełatwo jest przecież dorównać mistrzyni ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, zainteresowałaś mnie tą książką:)
OdpowiedzUsuńTeż postanowiłam dać szansę tej książce, ale dopiero gdy poznam więcej książek Christie. Myślę, że będzie to taki dodatek, gdy skończą mi się "oryginały" ;) Dopóki mam szansę czytać o prawdziwym Poirocie, dopóty będę się tego trzymać :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że kiedyś przeczytam;)
OdpowiedzUsuńLubię książki Sophie Hannah i jestem bardzo ciekawa jak Herkules Poirot wygląda w jej oczach.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę od dawna w planach :)
Czytałam tę książkę i wspominam ją bardzo pozytywnie, choć rzadko zdarza mi się sięgać po takie klasyczne kryminały.
OdpowiedzUsuńJak doskonale wiesz, moja miłość do kryminału jest równa Twojej, więc i ja dam tej książce szansę :)
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńJak to lubię się chwalić przeczytałam wszystkie książki z Poirotem, bo postać tego detektywa wyjatkowo przypadła mi do gustu. Poza tym ogólnie bardzo sobie cenię twórczość Christie, ale trochę trudno mi sobie wyobrazić, by pomysł kontynuowania jej dzieła był trafiony. Wnioskując z recenzji, może jednak się mylę. Pewnie przeczytam jednak obawiam się, że od ciągłego porównywania nie ucieknę...
OdpowiedzUsuńMyślę, że z ciekawości przeczytam, ale gdy już lepiej poznam prozę A. Christie. Ogólnie jednak jakoś sceptycznie podchodzę do takich zabiegów ożywiania czyichś bohaterów. Nawet jeżeli, jak piszesz, książka jest koniec końców dobra, to jednak podejrzewam, że te porównania trochę mogą mi odebrać przyjemność lektury. Ale zobaczymy :)
OdpowiedzUsuń