Miłość jest zarówno szczęściem, jak i nieszczęściem. Za mało miłości może być równie opłakane w skutkach co za dużo miłości. Trudno - przede wszystkim matkom - odnaleźć złoty środek, by i ona (wilk) był syty, jak i dziecko (owca) cała.
Jak się okazuje na przykładzie Laury Franklin - z nienawiści do miłości jeden krok. Lecz nie ma tutaj na myśli romantycznego uczucia. Nie, nie. Rzecz rozchodzi się o jej o dziesięć lat młodszą siostrę. Na początku jej nie lubi, ponieważ jest zazdrosna, a po pewnej dramatycznej nocy zaczyna nieoczekiwanie poświęcać całe swe życie dla Shirley (bowiem tak ma na imię jej młodsza siostra).
Plusem jest to, że główna bohaterka zdaje sobie sprawę, że jej miłość może skrzywdzić swoją siostrę, dlatego robi co może, by dać jej jak najwięcej wolności. Shirley dorasta, staje się kobietą żadną przygód i miłości, wychodzi za mąż... a Laura pomaga jej w jej życiu jak tylko może. I choć ta wybiera często bardzo złe decyzje, pozwala jej na to. Pozwala żyć własnym życiem.
Jak się okazuje na przykładzie Laury Franklin - z nienawiści do miłości jeden krok. Lecz nie ma tutaj na myśli romantycznego uczucia. Nie, nie. Rzecz rozchodzi się o jej o dziesięć lat młodszą siostrę. Na początku jej nie lubi, ponieważ jest zazdrosna, a po pewnej dramatycznej nocy zaczyna nieoczekiwanie poświęcać całe swe życie dla Shirley (bowiem tak ma na imię jej młodsza siostra).
- Shirley jest od ciebie dziesięć lat młodsza. Pod pewnymi względami jest dla ciebie bardziej córką niż siostrą.
- Zastępowałam jej matkę.
Pokiwał głową.
- I, będąc inteligentną osobą, zdajesz sobie sprawę, że miłość matczyna to miłość zaborcza?
- Zgadza się. Tak jest. A ja nie chcę jej krępować. Chcę, żeby Shirley była wolna i... no cóż, wolna.
- I to jest powód, dla którego wypychasz ją z gniazda w wielki świat?
- Tak. Ale martwi mnie to, że nie jestem pewna, czy postępuję słusznie. **
Plusem jest to, że główna bohaterka zdaje sobie sprawę, że jej miłość może skrzywdzić swoją siostrę, dlatego robi co może, by dać jej jak najwięcej wolności. Shirley dorasta, staje się kobietą żadną przygód i miłości, wychodzi za mąż... a Laura pomaga jej w jej życiu jak tylko może. I choć ta wybiera często bardzo złe decyzje, pozwala jej na to. Pozwala żyć własnym życiem.
- Nie chcę być dla ciebie ciężarem, kochanie.
- Ciężarem? W jaki sposób?
- No wiesz, zaborcza...
- Jak matka, która zjada własne dzieci? Lauro, nic podobnego!
- Mam nadzieję, ale kto wie... Człowiek nigdy do końca nie zna samego siebie - dodała Laura marszcząc brwi.
- Naprawdę uważam, że powinnaś się wyzbyć podobnych dylematów. Nie jesteś typem dominującym. Przynajmniej nie w stosunku do mnie. Nie rządzisz, nie tyranizujesz, nie próbujesz na siłę ułożyć mi życia....
- Właśnie to w tej chwili robię. Próbuję ułożyć ci życie, wysyłając cię na kurs, na który nie masz najmniejszej ochoty.
Obie siostry wybuchnęły serdecznym śmiechem.*
I o tym właśnie jest Brzemię. O miłości. O tym, że ludzie mają tendencję do kochania za bardzo. O tym, że często nasza miłość do drugiej osoby polega na tym, iż chcielibyśmy zamknąć tę osobę w złotej klatce i powiedzieć: SIEDŹ! Nie ruszaj się! Tylko tutaj jest bezpiecznie! Zapominając przy tym często, że tak to nie działa. Człowiek nie jest zabawką, a tym bardziej nie żyje po to, by trwać przy innym człowieku. On żyje dla siebie.
Przyznam szczerze, że spodziewałam się innej historii niż tej, którą dopiero co zamknęłam. Spodziewałam się toksycznej miłości, w której jedna osoba będzie wręcz tyranem, a otrzymałam opowieść o pięknym uczuciu. Laura nie zatrzyma Shirley w klatce. Pozwoli jej wyfrunąć na świat, a później weźmie za tą pełnię odpowiedzialności. I my - jako czytelnicy - poznajemy ten sposób myślenia.
Oczywiście Brzemię czytało mi się bardzo dobrze. Przede wszystkim Christie potrafiła mądre frazy opleść w proste zdania. Lecz ta powieść obyczajowa nie spełniła swoich zadań, tak jak to zrobiło W samotności. Książka okazała się lekka, lecz nie miała w sobie tego polotu. Psychologia postaci jest, lecz nie jest w żaden sposób odkrywcza. Zapewne, gdyby nie fakt, że tę historię napisała Christie nie doczytałabym połowy. Królowa Kryminału nadrobiła swoim stylem i nazwiskiem.
Także... jestem nieco zawiedziona, a przy tym nie mogę powiedzieć, że powieść całkowicie mnie rozczarowała. Może za kilka lat bardziej docenię jej wydźwięk.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* str. 84
** str. 96
** str. 96
Zaufam Twojej opinii ☺
OdpowiedzUsuńCudnie! :D
UsuńNie znam takiej Christie. I zafascynowałaś mnie tą recenzją.
OdpowiedzUsuńObecnie kolekcjonuję kryminały Christie, więc pewnie w moje łapki i ten tytuł.
OdpowiedzUsuńCo najwyżej jako super-dodatek. To obyczajówka ;)
UsuńJuż niebawem sama będę czytać :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory przeczytałam jedynie "I nie było już nikogo", wobec którego miałam ogromne oczekiwania i niestety zawiodłam się. Niemniej zaintrygowałaś mnie "Brzemieniem", więc chyba dam się skusić.
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj kryminały z Poirotem i z Marple!
UsuńA widzisz :D
UsuńA dla mnie "I nie było już nikogo" to małe cudeńko! :D
Mam tę książkę, ale jeszcze jej nie czytałam. Tematyka - zaborcza miłość - jest bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam "Brzemienia". Cieszę się, że znów sięgnęłaś po Agatkę ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam "Brzemienia". Cieszę się, że znów sięgnęłaś po Agatkę ;)
OdpowiedzUsuńJak już kiedyś Ci pisałam, jeszcze nie miałam okazji czytać czegokolwiek tej autorki, ale i jakoś mnie nie ciągnie. Szkoda tez, że tutaj zabrakło "tego czegoś" i pojawiło się jakieś rozczarowanie. ;/
OdpowiedzUsuń