niedziela, 5 marca 2017

Promień rażenia - Sophie Hannah

Od samego początku mojego spotkania z Sophie Hannah udowadnia mi, bym nigdy nie była niczego pewna jeżeli w grę wchodzą jej książki. Do tej pory przeczytałam cztery (włącznie z obecnie recenzowaną powieścią) tytuły i każdy zawierał w sobie tajemnicę do ostatniej strony. Bowiem kiedy wydawało mi się, że przejrzałam fabułę na wylot, okazywało się, że widzę zaledwie czubek góry lodowej, którą opisała ta brytyjska pisarka.
 

Naomi Jenkins jest tą trzecią. Lecz taką, dla której mężczyzna - Robert Haworth - chce porzucić swoją żonę. Jednakże zamiast rozstania, jej ukochany znika, a główna bohaterka wpada w histerię. Postanawia zrobić wszystko, byle tylko odszukać Roberta. W przypływie determinacji zaczyna nawet opowiadać, że jej ukochany nie jest w niebezpieczeństwie, lecz sam je stwarza. Opowiada scenę gwałtu. Jednakże coś tu się nie zgadza. Jej historia jest zbyt szczegółowa, a co najgorsze przypomina szczegółami przeżycia innych kobiet. Policjanci natrafiają na groźnego seryjnego gwałciciela...

Czegokolwiek bym tu nie napisała, wierzcie mi, że jestem niemal pewna, iż Sophie Hannah i Was zaskoczy swoją kreatywnością. Jej thriller psychologiczny przypomina jedną wielką matrioszkę - z każdą stronę odkrywamy kolejną warstwę zagadki. A czy jest ona dobra? Oj, jest. Skoro ja pomimo zmęczenia i późnej pory nie potrafiłam odłożyć książki na później to znak, że Promień rażenia jest godny uwagi.

Jednakże - jak to bywa w powieściach zakrapianych psychologią - największym walorem są bohaterowie. I tak też jest tym razem. Już nie będę tutaj wspominała policjantów, którzy tworzą wspólnie cykl Konstabl Simon Waterhouse. Wybaczcie, ale w tej książce oni najmniej mnie interesowali. Zamiast tego skupiłam się na Naomi, Robercie oraz Juliet, czyli żonie Roberta. Przyznam wam szczerze, że sama nie wiedziałam, co o nich myśleć. Sophie Hannah wykreowała z nich niejednoznaczne figury - pewnie i wam niejednokrotnie podczas czytania zaświeci lampka ostrzegawcza pytająca się, kto tu jest tym dobrym, a kto złym

450 stron, moi mili, to ilość, przez jaką przebrnięcie z prędkością światła. Jeżeli przeczytaliście Buźkę bądź może Błąd w zeznaniach (wiem, że Wydawnictwo Literackie nie jest pierwszym wydawnictwem Sophie Hannah na polskim rynku, lecz ja czytam tylko ich wydania) wiecie, że te historie nie przypominają żadne inne. To coś świeżego, innego, oryginalnego. I mówi Wam to osoba, która czyta kryminały systematycznie.

Stąd też moje podsumowanie recenzji wygląda tak a nie inaczej: CZYTAĆ! Po prostu wziąć do ręki powieść Sophie Hannah i dać się porwać jej zaplątanym thrillerom. Są to pozycje godne uwagi. Mnie natomiast pozostaje jedynie czekać na kolejne spotkanie z twórczością tejże autorki.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Promień rażenia
Autor: Sophie Hannah
Tłumaczenie: Marta Kisiel-Małecka
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: styczeń 2017
Liczba stron: 464
Oprawa: Broszurowa ze skrzydełkami
Gatunek:Thriller psychologiczny





5 komentarzy:

  1. Książka bardzo mnie zaciekawiła i koniecznie muszę po nią sięgnąć. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. :)
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię tą autorkę, jej książki świetnie się czyta dla relaksu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstyd mi strasznie, bo znam jedynie nazwisko autorki. A przecież to gatunek tak przeze mnie lubiany, ach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję się przekonana. Bardzo ciekawi mnie ta, jak napisałaś, matrioszka, więc na pewno rozejrzę się za tą książką. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że udało Ci się mnie zaintrygować. ;D Jeśli dorwę gdzieś tę książkę, to chętnie dam jej szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń