środa, 8 marca 2017

Cinderella Story - Nowe wydanie! [Recenzja filmu]

Jako dziecko nie byłam wielką fanką bajki o Kopciuszku, lecz z wiekiem jakoś tak zaczęłam bardziej doceniać tę opowieść. I nie tylko doceniać, ale przede wszystkim - rozumieć. Pojęłam, dlaczego ta właśnie delikatna, dobra i piękna dziewczyna stała się światowym kanonem. Mam nadzieję, że Wy również dostrzegliście jej drugie dno, jakim jest dążenie do szczęścia i miłości. Jeśli tak - zapraszam Wam na recenzję pewnej bajecznej adaptacji

Daj się porwać Magii Kina! 


Samantha (Hilary Duff) to postać idealna do sprawowania berła bycia Kopciuszkiem. Jej kochający ojciec zmarł, zostawiając ją na pastwę losu z dwiema przyrodnimi siostrami oraz okrutną macochą, która stara się z niej zrobić tanią siłę roboczą. I to też jej się udaje. Otuchy głównej bohaterce dodaje pisanie maili ze swym Księciem o imieniu Austen (Chad Michael Murray). Jest tylko jeden szczególik - najprzystojniejszy chłopak z liceum, gwiazda drużyny footballowej - nie zna jej prawdziwej tożsamości. By w końcu odkryć jej tożsamość prosi ją, by przyszła na szkolny bal...

I chyba nie muszę kończyć. W tym przypadku każdy doskonale wie, jak to bywa z tymi uciekającymi Kopciuszkami. Jednakże Cinderella Story różni się od pierwotnej wersji unowocześnieniem. W 2004 roku (o ile się nie mylę) po raz pierwszy zdecydowano się osadzić historię we współczesnym nam świecie. Mamy telefony, samochody, komputery, liceum. Główna bohaterka nie tyle sprząta w domu, co pracuje w barze swojej macochy, a zamiast pantofelka gubi telefon komórkowy. Oprócz takich malutkich drobiazgów, które dopełniają tła, całość nie odbiega znacząco od oryginału disneyowskiego Kopciuszka z 1950 roku. A przynajmniej nie w niepożądany sposób.


Przede wszystkim warto tutaj pochylić głowę przed odtwórcami głównych ról. Hilary Duff w duecie z Chadem Michaelem Murray pasują idealnie zarówno pod względem wizualnym, jak i grą aktorską. Hilary odzwierciedliła postać osoby zaradnej, pewnej siebie i pracowitej. Natomiast Murray był po prostu księciem - uśmiechał się słodko do kamery, mówił cicho piękne słówka. Starano się także pokazać ich rozwój relacji, co niestety zrobiono pobieżnie. Odtwórcy mogli dać więcej szansy do ich rozmowy i wzajemnego poznania - mamy raptem dwie konwersacje twarzą w twarz. Chwała za te maile, bo znowu nie wiedziałabym, skąd się ta fascynacja do Kopciuszka bierze u tego księcia. 

W tle grają postacie typowo czarno-białe. Macocha (Jennifer Coolidge), która nienawidzi swej przyrodniej córki tak jak na macochę Kopciuszka przystało. Do tego mamy dwie siostry: Gabriellę (Andrea Avery) oraz Briannę (Madeline Zima), które także gardzą główną bohaterką i wykorzystują ją na wszelkie sposoby, aby tylko utrudnić jej życie. Także one są tutaj tymi złymi, co będzie wiadome od pierwszych minut. By wyrównać poziom moralności otrzymujemy również te dobre postacie. Nie jest to może Wróżka Chrzestna, lecz kelnerka w tym samym barze co Sam. By było milej reszta personelu (zastępowali zwierzątka?) także uwielbia naszego Kopciuszka i wspierają ją w pójściu na bal! Ach! I przecież bym zapomniała o najlepszym przyjacielu głównej bohaterki (Dan Byrd), który wspiera, wysłuchuje, zawozi na bal, a przede wszystkim wprowadza wątek humorystyczny. Podobną funkcję posiada dziewczyna Księcia (Julie Gonzalo), czyli amerykańska piękność, a także cheerleaderka.


Rozmowa o produkcjach Warner Bros/ Disneya dla młodszego odbiorcy nie istnieje bez wątku romantycznego,  satyrycznych i jakże nieprawdopodobnych sytuacji oraz oczywiście bez Happy Endu. Tutaj otrzymujemy to wszystko w typowym wydaniu. Oczywiście, że na balu gdy wchodzi dziewczyna w sukni wszyscy ją zauważają i podziwiają, jak z gracją schodzi po schodach! Oczywiście, że książę nie mógł poznać swojej księżniczki przez maskę na oczy! Oczywiście, że rzuci wszystko byle by tylko ucałować swoją ukochaną! Zresztą! Tego akurat nie muszę tłumaczyć - jestem pewna, że każdy wie, o co mi chodzi. I jestem pewna, że w jakiś sposób każdy z nas lubi ten lukier.

Ze strony wizualnej mogę powiedzieć, że nasza technologia i możliwości poszły znacząco do przodu, o czym się przekonałam podczas seansu. Telefony już nie te, komputery już nie te, samochody już nie te. Jednakże to ma swój klimat. No a skoro mowa o filmie dla młodzieży trzeba też zahaczyć o ścieżkę dźwiękową. Wiodącą piosenką była Now You Know, którą zaśpiewała Hilary Duff. Wpada w ucho od pierwszej nuty i jest jak najbardziej nastrojowa.


Nie zrozumcie mnie jednak źle. Film sprzed ponad 10 lat w moim odczuciu obronił się tym, że jest taki, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, a ja nigdy nie narzekam na podobne produkcje. Są po prostu dla wszystkich.  Cenię sobie, że człowiek może na moment całkowicie się zrelaksować i obejrzeć film, w którym znamy zakończenie. Sądzę, że w jakiś sposób każdy z nas potrzebuje podobnych historii, gdzie dobro i miłość zawsze zwycięża, zło zostaje pokonane i ukarane oraz gdzie marzenia się spełniają.

A Cinderella Story jest właśnie taką historia, która niezależnie od upływającego czasu będzie miłą rozrywką dla całej rodziny. Młodszym widzom rozpali serduszka i przypomni, że dobro popłaca a miłość sama się o siebie upomni, a tych nieco starszych rozweseli i może nawet wprowadzi w dobry nastrój. 

A ponieważ mnie Historia Kopciuszka wprowadziła w melancholijny nastrój, chciałabym się tym uczuciem podzielić przynajmniej z jedną z Was! Z tej okazji mam dla Was jedną płytę DVD z najnowszym wydaniem filmowym Cinderella Story! Więcej informacji o konkursie jutro! Czekajcie! :D  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: A Cinderella story | Historia Kopciuszka
Reżyseria: Mark Rosman
Rok: 2004
Wydawca: Warner Bros
Dystrybutor: Galapagos
Data wydania DVD: 01.03.2017
Czas trwania:91 min
Dźwięk: DD 5.1 polski lektor, angielski, czeski
Napisy:angielskie, polskie, czeskie, estońskie, litewskie, łotewskie
http://www.galapagos.com.pl/Dodatki: Wiele
Kategorie: Komedia romantyczna 
Cena: 29,99 zł
 

9 komentarzy:

  1. Oglądałam kilka razy parę lat temu i wspominam ten film całkiem przyjemnie. Chętnie wrócę do niego jeszcze raz czy dwa ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli... może konkurs, w którym do wygrania jest ta właśnie płyta? :D

      Usuń
  2. Oglądałam ten film, jeszcze jako nastolatka - bardzo mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam i to wielokrotnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam ten film i również mi się podoba. Familijne kino dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam, ze dawno temu oglądałam ten film i mi się podobał. Chyba muszę do niego wrócić. :)
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądałam ten film za dzieciaka kilka razy i zawsze był to miły seans. Fakt, te elementy z maską, która tak zmienia Kopciuszka, że nikt jej nie rozpoznaje wzbudzają lekki uśmiech pobłażania, ale od takiego kina nigdy nie wymagam wielkiej logiki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że jak jest się dzieckiem to podobne rzeczy nie chodzą po głowie... zatem najlepiej obejrzeć Cinderella Story jako dziecko :D

      Usuń