środa, 13 lipca 2016

Moje III Odwiedziny Krakowianki [PRZEMYŚLENIA]

Nie planowałam tego postu, bo ostatecznie nie wiem, co mogłabym powiedzieć, do czego tutaj przekonać. Jasne, to mój blog i mogę sobie pisać, co tylko zapragnę, ale też nie chcę, żeby to była forma pamiętnika. Chciałabym, żeby to miało jakiś głębszy przekaz... no i niech ma!

Zdjęcie upamiętniające pierwsze spotkanie - Team WK&WK zjednoczony!

Tytuł posta nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. O tym, że z Aśką z Wirtualnej Książki mamy świetny kontakt, to już wiecie (a kto nie wiedział, ten już wie). Za pierwszym razem, kiedy po raz pierwszy się spotkałyśmy, a co podsumowałam w Fotorelacji, chciałam, żebyście wszyscy wiedzieli, że blogi - a przede wszystkim książki!!! - łączą ludzi! Sama pasja do czegoś sprawia, że masz kontakt z ludźmi, o których nawet byś nie śnił (przede wszystkim dlatego, że czasami dzielą Was setki kilometrów)! To ludzie, którzy dają Ci takiego niesamowitego KOPA do działania! Nie wierzycie? To znak, że wokół siebie nie macie dobrych ludzi!

Drugie spotkanie? Dla chcącego nic trudnego!

II Odwiedziny Krakowianki to oczywista oczywistość, a także dowód na to, że kiedy spotykasz bratnią duszyczkę, złotą osóbkę, no aniołka po prostu, NIE CHCESZ, żeby ta osoba była tylko miłym wspomnieniem! Chcesz mieć ją na co dzień, chcesz mieć pewność, że ona jest i - co ważniejsze - będzie! 

Natomiast III Fotorelacja o tym, że mamy się dobrze... cóż... Nie planowałam jej napisać. Aśka wstawiła zdjęcie na Facebooka, ja udostępniłam, no i wszyscy wiedzieli, że dalej mamy kontakt. Ale że Asia nagle - po prawie miesiącu - wyskoczyła z podsumowaniem naszego trzeciego spotkania... no hej hej hej! Nie mogę być gorsza! Tym razem jednak (ponieważ w sumie czerwiec to miesiąc studenckiego chill outu dla tych, co zdali wszystko raz-dwa) nie mam za wiele zdjęć i nawet nie ma co opowiadać (plaża, plaża, plaża), uznałam, że tym razem zrobię małe przemyślenia, do czego skłoniły mnie dwa zdania Asi.

"Żeby było zabawniej, widziałyśmy się trzeci raz w życiu, a czujemy się jak... Siostry. Zero dystansu, zero stresu, zero krępującego milczenia (a nawet jeśli trochę milczenia było, to jak sama Marta zauważyła, skoro umiemy siedzieć cicho w swoim towarzystwie bez spinania się, to to tylko wspaniale wróży na przyszłość)".

Przemyślenie nr 1! 

Siostra to dla mnie bardzo znaczące słowo, a gdy padają z czyichś ust i mówią właśnie o mojej osobie... no aż mnie w sercu ściska - tak bardzo mi miło <3

Widzicie... dla mnie nazwanie kogoś przyjacielem równa się z nazwaniem tej osoby członkiem rodziny, którą samemu się wybrało. Przyjacielem jest się na całe życie, ponieważ to ja Ciebie wybrałam, a Ty wybrałaś/wybrałeś mnie, żebyśmy zawsze mogli na sobie polegać, i żeby te wszystkie życiowe problemy było łatwiej przejść. Brzmi pięknie? I takie właśnie jest! Świadomość tego, że masz do kogo wracać, że są ludzie, którzy cieszą się z tego, że o nich pamiętasz, i że sami o Tobie pamiętają jest najpiękniejszym darem, jaki można podarować drugiemu człowiekowi tylko przez to, że się jest! 

Z biegiem czasu w końcu zrozumiałam, że CZAS jest tym najlepszym prezentem, który można komuś podarować. Niejednokrotnie miałam takie momenty w życiu, że było mi po prostu ciężko. Byłam zła, smutna, rozgoryczona i wcale nie było mi do śmiechu, choć - wierzcie bądź nie - często kryłam w sobie wszystko pod postacią dołeczków, które pojawiają się na moich policzkach, kiedy się uśmiecham. I wtedy też zrozumiałam, jak ważna była świadomość, że, kurczę, przecież ja mam do kogo zadzwonić! Ja mam do kogo iść i się wyżalić - tak po prostu ponarzekać, żeby następnego dnia było lżej! I ta świadomość to najlepsze, co mogło mnie spotkać, a za co mogę tylko podziękować!


"Jak ktoś kiedyś zapyta mnie jeszcze raz, co mam z prowadzenia swojej strony, że przecież nie mam z tego żadnych pieniędzy, że nic mi to nie daje, że po co to robię, że to nie ma sensu... Po prostu pokażę stos nowych książek w biblioteczce i TE zdjęcia. Gdyby nie moja WK, nigdy nie poznałabym tak wspaniałej przyjaciółki, która zostanie ze mną na zawsze. Bo to jest TAKA znajomość, która, pomimo odległości, trwa i trwa i trwać będzie. A dobrych ludzi wokoło nigdy za wiele. Tym bardziej, jeśli łączy nas wspólna pasja".

Przemyślenie nr 2!
Wiecie, co jest najśmieszniejsze? Że Wymarzona Książka nie została tak do końca stworzona z czystej pasji. Obiecuję się o tym bardziej rozpisać w przyszłości, ale już o tym mówiłam w  urodzinowym Q&A. Chciałam mieć własną biblioteczkę, no to znalazłam odpowiedni sposób i już ją mam. A to, że po drodze do tego małego marzenia zdobyłam tak wiele, po raz kolejny mi przypomina, że to nie sam cel, a droga do celu jest najważniejsza! 
 
A droga jest piękna, skoro spotkałam na swej drodze chociażby taką jedną Krakowiankę (która jest taką Krakowianką, jak ja Gdańszczanką). Zawdzięczam jej więcej, niżby ona mogła przypuszczać. Przede wszystkim Asia była dowodem, że naprawdę wszystko jest możliwe. 5 godzin jazdy?! Co to jest?! Wybaczcie, moi drodzy, jeżeli według Was nie opłaca się kogoś zobaczyć tylko na jeden dzień, to znak, że po prostu Wam się nie chce! No bo ktoś mi już wytłumaczył, że przecież te 5 godzin spędziłabym przez laptopem/książką... a przecież laptop/książkę mogę wziąć ze sobą i na to samo wyjdzie! 
 
Dalej, ponieważ to dopiero początek! Asia udowodniła, co to znaczy zaryzykować i wygrać! Wytłumaczyła, co to znaczy zaufać komuś i własnej intuicji! Kiedy w końcu zapytałam się jej, dlaczego, skoro mnie kompletnie nie znała, postanowiła przyjechać do mnie do Gdańska, ona odpowiedziała tylko: Marta, naprawdę nie wiem, ale odpowiem Ci tak, jak przystało na studenta filologii polskiej: Człowiek to rzeczownik, a rzeczownikiem rządzą przypadki!
 
Czy warto mieć dobrą duszyczkę na odległość? WARTO! Warto mieć tę pewność w sercu, że choćbyś nie widział kogoś całe miesiące, to gdy go/ją spotykasz, wiedz, że czas co i raz staje w miejscu! No i przede wszystkim Asia jest takim moim osobistym motywatorem! Cały czas mi powtarza, żebym brała co mi się należy; żebym odsunęła się w końcu od ludzi, z którymi łączą mnie toksyczne, niepewne relacje; żebym szalała, póki mogę, póki czas! No i... jest osobą, z którą mogę porozmawiać o nierozłącznej części mojego życia, czyli o książkach! 
 
A najlepsze jest to, że to dopiero początek! Sama jej osoba, która z dnia na dzień pojawiła się w moim życiu, umożliwia mi spełnienie jednego z moich marzeń: MIESZKANIE W KRAKOWIE! Chociażby i na rok! I nagle - ze świadomością, że ona tam jest i mogę na nią liczyć - ten cel jest tak osiągalny, jak osiągalne jest... (w tym miejscu wpiszcie rzecz, którą macie na wyciągnięcie dłoni). 
 
Gdy na Twojej życiowej drodze staje pozytywny człowiek, który wręcz dziękuje Ci za to, że jesteś, sam zaczynasz być mu wdzięczny... i wszystkim ludziom wkoło! Dlatego pomimo że DZIĘKUJĘ to tylko jedno, pojedyncze słowo - niby nic! - mam wrażenie, że najlepiej opisze to, co czuję, gdy czytam I Gdańską Przygodę, II Gdańską Przygodę oraz III Gdańską Przygodę
 
Ponieważ ja naprawdę Ci dziękuję, Ryśku Wymarzony :*

Wyprzedzam jeden komentarz! Dobrze wiedzieć, że przyjaźnisz się ze mną, żeby mieć kawałek podłogi do spania na ŚDM... -.- Czyli MÓW DO RĘKI!

PS. Dwa lata temu powiedziałam mamie: "Mamo, jest sprawa, muszę mieć koleżankę w Krakowie, bo tylko tak pojadę na ŚDM. Muszę i koniec kropka! (dodam, że do Krakowa mi daleko... a i nikogo stamtąd nie znałam - nawet jednej dobrej duszyczki!)... Można? Można!
PS2. Nawet w Q&A o tym mówiłam - od dziecka marzył mi się Ryś (tak, to zwierzę)! Nie pytajcie czemu, bo nie wiem. Jakoś do tego zwierzaka mam ogromny sentyment. Kociaka niby nie mam i mieć nigdy nie będę (też musi być zagrożonym gatunkiem!), ale człowieka... :3

10 komentarzy:

  1. Ale dostaniesz opieprz. Czekaj czekaj.
    Jak nagle wyskoczyłam z fotorelacją? :D Przecież WIEDZIAŁAŚ, że będzie, wspominałam cały czas, że zrobię, ale PO obronie, bo ta spędzała mi sen z powiek + moja praca, ale teeeeeeeeeeraz, gdy już jestem tą panią MGR to wiesz, będę trzaskać posty jeden za drugim, a co! :D
    Po drugie, no tak, masz kąt na ŚDM, co jednocześnie doprowadza mnie do szału, bo się o Ciebie boję zwyczajnie - gdyby nie moja praca i fakt, że masz wpaść, to bym już sama dawno z Krakowa na ten czas wyjechała...
    A z resztą się zgadzam, co do słowa :D. 5h jazdy PĘDOLINĘ to żaden kłopot, wręcz czysta frajda i możliwość obserwacji innych ludzi ;D. No i szansa przeczytania książki, nie oszukujmy się. A już możliwość przeczytania jej na plaży... Bajka <3 :)

    DZIĘKUJĘ kochana za WSZYSTKO. :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj... że wiedziałam! Skąd miałam wiedzieć, że będziesz o czymś takim pamiętała! No ale pamiętałaś! No to gorsza nie będę :P
      Ja wiem, że się boisz... ja wiem... Ale i tak, i tak, byś musiała wtedy siedzieć w Krakowie przez pracę - to i ja skorzystam, a przynajmniej sama w tych dniach nie będziesz :)

      No jak Ci posłodziłam, to się nawet nie dziwię, że się zgadasz :P

      Usuń
  2. Jak urzekająco! Ja póki co mam pracę i pracę ale w Sierpniu biorę urlop i jadę nad morze <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko pozazdrościć. Najważniejsze to czerpać z życia garściami i właśnie korzystać z takich chwil :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie dziewczyny. Gratuluję Wam takiej wspaniałej znajomości! Jesteście przykładem na to, że książki, blog, a wreszcie wspólne zainteresowania łączą ludzi. Jeśli tylko się chce, to mogą z tego wyjść wspaniałe znajomości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, może :3
      A ja Asi zawdzięczam więcej niżbym się z tego spodziewała... no i jeszcze tyle będę jej zawdzięczać, że aż mi głupio :(

      Usuń
  5. Książki potrafią łączyć ludzi!! Wasza historia jest wspaniała, aż się wzruszyłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak miło się na Was patrzy! Uśmiech sam ciśnie się na usta. Wasza historia powinna inspirować i motywować rzesze książkolubych osobników! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny, aż nie sposób się nie uśmiechnąć jak się widzi Wasze uśmiechnięte buźki! :D

    OdpowiedzUsuń