Czasami szczerze się zastanawiam, jak długo świat bogaczy będzie kreował cały świat erotyków? Bo ileż można czytać o tym samym, tylko pod innymi imionami? W Świętych grzesznikach miałam nadzieję, że fabuła nie zawiedzie. No ale... ech ech... Zapraszam.
On - Trent Rexroth - ma trzydzieści trzy lata i ma u stóp cały świat. Ona - Eddie - ma osiemnaście lat i pracować nigdy by nie musiała, gdyż pochodzi z dobrego domu. Jednakże świat nie jest aż tak czarno-biały, a pieniądze wcale nie dają wszystkiego. Zazdrość o powodzenie Rexrotha sprawia, że ojciec dziewczyny chce, by, pracując jako jego sekretarka, go śledziła. Tak zaczyna się ich historia od nienawiści do miłości...
Nie okłamujmy się, już sama okładka Skandalu mówi o tym, jaka historia czeka nas wewnątrz, ostatecznie nie od dziś goła klata mężczyzny sugeruje erotyk. Ja miałam nadzieję na coś więcej. Miałam nadzieję, że autorka stworzy otoczkę, która sprawi, że historia Edie i Trenta nie będzie taka oczywista i banalna. I na początku tak było... No i tylko na początku.
L.J. Shen miała na tę powieść pomysł i z tym nie zamierzam się sprzeczać. Tak oto stworzyła parę składającą się z trzydziestotrzyletniego mężczyzny i osiemnastolatki, posypała ich znajomość wieloma niedomówieniami, włączyła do tego możliwą nienawiść i zazdrość otoczenia. Mało tego! Dodała dziecko w tle! Dzięki temu Skandal czyta się doskonale przez pierwsze sto stron. A potem? A potem wszystko opierało się tylko na seksie. Sto stron wystarczyło, by stworzyć marną, ale jednak jakąś otoczkę, a później to już tylko zbliżenie zbliżenie poganiało. Jeżeli komuś to wystarcza, to pewnie. Ja niestety miałam słabą rozrywkę.
I co gorsza - im więcej było seksu, tym bardziej do czytelnika dochodził fakt, że te postacie nie mają sensu. Trent Rexroth tylko na początku miał jakiś charakter. Wydawał się oziębły i niedostępny, skrzywdzony przez los. A później to wszystko wyparowało, by otrzymać poważnego biznesmena, który myśli tylko i wyłącznie o dziewczynie. A praca? A dziecko? No serio?! Jednakże jego można było jeszcze jakoś lubić, czego nie można powiedzieć o Eddie, która - krótko mówiąc - denerwuje swoim zachowaniem. Okazała się drewnianą postacią.
Nie okłamujmy się, już sama okładka Skandalu mówi o tym, jaka historia czeka nas wewnątrz, ostatecznie nie od dziś goła klata mężczyzny sugeruje erotyk. Ja miałam nadzieję na coś więcej. Miałam nadzieję, że autorka stworzy otoczkę, która sprawi, że historia Edie i Trenta nie będzie taka oczywista i banalna. I na początku tak było... No i tylko na początku.
- Musisz mi pomóc, Edie. Trzeba wykonać pewne zadania, a ty jesteś idealną kandydatką.
- Słucham - powiedziałam, bo ciekawiło mnie, dokąd on zmierzał.
- Chodzi o Trenta Rexrotha. Chcę, byś trochę przy nim powęszyła. Byś dowiedziała się, o co mu chodzi.
- Dlaczego? [...]
- Jego milczenie jest irygujące i zawsze mi się stawia. On coś knuje. Chcę wiedzieć co. Chcę wiedzieć o wszystkim, co robi w za zamkniętymi drzwiami. I kiedy zabiera swoją córkę do terapeutki. Chcę znać jego plan dnia. I to, gdzie ma sejf, gdzie trzyma swoje teczki i iPada. Chcę wiedzieć wszystko*.
L.J. Shen miała na tę powieść pomysł i z tym nie zamierzam się sprzeczać. Tak oto stworzyła parę składającą się z trzydziestotrzyletniego mężczyzny i osiemnastolatki, posypała ich znajomość wieloma niedomówieniami, włączyła do tego możliwą nienawiść i zazdrość otoczenia. Mało tego! Dodała dziecko w tle! Dzięki temu Skandal czyta się doskonale przez pierwsze sto stron. A potem? A potem wszystko opierało się tylko na seksie. Sto stron wystarczyło, by stworzyć marną, ale jednak jakąś otoczkę, a później to już tylko zbliżenie zbliżenie poganiało. Jeżeli komuś to wystarcza, to pewnie. Ja niestety miałam słabą rozrywkę.
I co gorsza - im więcej było seksu, tym bardziej do czytelnika dochodził fakt, że te postacie nie mają sensu. Trent Rexroth tylko na początku miał jakiś charakter. Wydawał się oziębły i niedostępny, skrzywdzony przez los. A później to wszystko wyparowało, by otrzymać poważnego biznesmena, który myśli tylko i wyłącznie o dziewczynie. A praca? A dziecko? No serio?! Jednakże jego można było jeszcze jakoś lubić, czego nie można powiedzieć o Eddie, która - krótko mówiąc - denerwuje swoim zachowaniem. Okazała się drewnianą postacią.
Trochę lepiej jest, jeżeli chodzi o język autorki, a przede wszystkim o tłumaczenie. Pani Sylwii Chojnackiej należą się brawa za tak zgrabne tworzenie zdań, tworzących ciekawą, wciągającą - mimo wszystko (i głównie przez pierwsze sto stron) - opowieść. Dość dobrze można było odróżnić styl naprzemiennej narracji Trenta i Eddie.
Nie ma co dłużej się rozwodzić. Święci grzesznicy tom 3 nie posiada w sobie nic, czego osoba niezwiązana z tą trylogią miałaby tutaj szukać. Jeżeli przeczytałyście pierwsze dwa tomy i lubicie mieć pełne kolekcje, to pewnie - kupcie i przeczytajcie, bo raczej się nie zawiedziecie. Osoby, które po prostu szukają erotyków, też mogą sięgnąć. Natomiast ci, którzy potrzebują czegoś więcej, tego "więcej" tutaj nie otrzymają. Wybór należy do Was! ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Skandal
Tytuł: Skandal
Tytuł oryginału: Scandalous Sinners of Saint
Autor: L.J.Shen
Autor: L.J.Shen
O nie! Zdecydowanie nie jest to książka dla mnie. Z reguły unikam erotyków i na obecny moment wychodzi mi to na dobre :). Unikam ich, bo zawsze obawiam się, że autorki postawią na postaci które nie mają sensu... A po Twojej recenzji tym bardziej będę unikać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Szkoda, że niewypał - ale tak czasem jest. Ja jeszcze nie mierzyłam się z cyklem :(
OdpowiedzUsuńSkoro się zawiodłaś, to ja podziękuję.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie lubię książek tej autorki, czytałam Intrygę i nie podobało mi się niesamowicie, nie rozumiałam, jak można tak postępować. Ta książka też mnie nie kusi swoją schematycznością. :/
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Kompletnie przejechałam się na autorce. Nawet po kiepskiej "Intrydze" dałam jej drugą szansę, ale "Chaos" okazał się równie zły... Choć do trzech razy sztuka, to trzeciej szansy nie dam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Książkowa Przystań