Jak byłam małą dziewczynką zawsze marzyłam o tym, żeby mieć pełną kolekcję bajek Disneya na półkach. Ale były drogie i wcale nie tak łatwo dostępne, jakby się mogło wydawać. A teraz... Umarłam i jestem w niebie w momencie, w którym trzymam najnowszą książkę Disneya! Książkę? To mało powiedziane! To bardziej KSIĘGA, od której nie sposób się oderwać.
Jeremi Przybora to polski poeta, pisarz, satyryk. Człowiek, który swego czasu dokonał adaptacji kilkunastu najsłynniejszych baśni, bez którego te nie byłyby takie same. To właśnie wiele jego tłumaczeń przeszło do historii, wciąż zachwycając lotniścią pióra, elegancją języka, wyrafinowanym humorem i fantazyjnością sformułowań. W jego baśniach Piotruś Pan zabiera Wendy do NIEBYWALENCJI, dobre wróżki ze Spiącej Królewny to Flora, Fauna i Pogódka, zaś ta zła to Diabolina. Zausznicy Hadesa z Herkulesa to Ból i Popłoch, a mureny z Arielki, małej syrenki to Ugryź z Ukąsiem czy, jak kto woli, Ukąd z Ugryziem. I wiele, wiele innych dobrze znanych (bądź mniej znanych) tłumaczeń.
Książka Jeremi Przybora małoletnim i stuletnim to zbiór aż SZESNASTU znanych opowieści Disneya:
Piotruś Pan (1994);
Zakochany kundel (1995);
Spiąca Królewna (1996);
Herkules (1996);
Mała Syrenka (1996);
Piękna i Bestia (1995);
Kopciuszek (1997);
Dzwonnik z Notre Dame (1996);
Alicja w Krainie Czarów (1994);
Książe i żebrak (1998);
Aladyn (1998);
Bambi (1997);
Oliver i Spółka (1995);
Robin Hood (1996);
Królewna Snieżka (1995);
Mulan (1998).
I tak, tak, to oryginalne baśnie Disneya ukryte w tej jednej książce. Z tłumaczeniem, które naprawdę robi wrażenie. Jako że sama jestem na studiach przygotowujących mnie do bycia tłumaczem (choć nie wiem, czy się tego podejmę, zważywszy na fakt, że to ciężki kawałek chleba), tym bardziej doceniam pomysły Jeremiego Przybory. Jego tłumaczenia są wyjątkowe, niezwykłe trafne i przy tym jakże zabawne, tak że nawet dorośli będą mieli niemało śmiechu podczas lektury.
Spójrzcie sami:
Jedno skinienie pierwszej różdżki sprawiło, że niezdarnie uszyta szmatka przeminiła się w prześliczną sukienkę, która sama z siebie wydała ostatni krzyk mody.
- Spotkałem dziewczynę, którą pojmę za żonę. Jest wieśniaczką, ale kocham ją nieprzytomnie!
-Wierzę ci - odparł król Hubert - bo przytomny następca tronu nie zakochałby się w chłopce.
Na tym głównie polega rola książąt, że nie można się im opierać, a kiedy już można, wtedy od razu zaczyna się republika, czyli ustrój, który zupełnie nie pasuje do bajek.
Prawda, że trafne spostrzeżenia? Ale - jak to juz sam uznał Grzegorz Wasowski we wstępie - czy to na pewno książka dla dzieci? "Na pewno! Bowiem dla dzieci należy pisać tak jak dla dorosłych, a nawet jeszcze lepiej". Trudno się nie zgodzić :)
Przyznam szczerze, że niektóre tłumaczenia są mi zupełnie obce. Dla mnie chociażby Niebawalencja była po prostu Nibylandią, Skierlinka - Dzwoneczkiem a Fabiusz - Felikiem, z drugiej jendak strony bardzo dobrze znam się z Panią Imbryk i jej synem Bryczkiem, a także Bólem i Popłochem (chociaż właściwie to tylko jednym z nich, gdyż drugiego znam pod imieniem Panik). Także podczas lektury czekały mnie lekkie zaskoczenia, ale były to zaledwie małe niespodzianki w obliczu czystej nostalgii tak dobrze znanych miejsc i postaci.
A miejsca i postacie otrzymały przepiękną szatę graficzną - mimo że zróżnicowaną. Nie mam pojęcia, od czego to może zależeć (domyślam się, że od praw autorskich), ale niektóre bajki takie jak Piękna i Bestia, Spiąca Królewna, Herkules czy Mała Syrenka otrzymały "typową" disneyowską grafikę (identyczną jak w znanych bajkach). Natomiast inne baśnie, tak jak Piotruś Pan, Kopciuszek czy Królewna Sniezka i siedmiu krasnoludków wydawały się narysowane od nowa, choć oczywiście podobnie. Tworzy to z tej książki coś oryginalnego, ale chyba wolałabym, by wszystkie bajki miały identyczną szatę graficzną.
Wydanie robi wrażenie. Ogromna książka "okuta" w twardą oprawę z charakterystycznymi cieniami postaci jest po prostu piękna. Zdobiona na złoto jawi się niczym najprawdziwszy skarb. Grube, białe kartki tak łatwo się nie porwą, natomiast czcionka jest na tyle przyjazna dla oka, że nie odbija się w bieli. Poza tym jest na tyle duża, że spokojnie będzie sprzyjała samodzielnej nauce czytania, a także nie sprawi problemu dziadkowi i babci.
Nie wiem, jak wy, ale ja sobie tę książkę stawiam na wyjątkowym miejscu i będę powracała do niej tak często, jak powracam do ulubionych bajek Disneya (czyli często!). Cieszę się, że podobna księga baśni została wydana i życzę każdemu, żeby mógł ją sobie zakupić. Jeremi Przybora małoletnim i stuletnim to przykład książki, do której powraca się na przestrzeni wielu lat... i za każdym razem albo znajduje się w niej coś nowego, albo starą, dobrą, nostaligiczną baśń o dobru i złu. Czasami tyle wystarczy, prawda?
Łał, ale to musi być super książka! Coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńAch, kocham Disneya. A ta książka jest pieknie wydana.
OdpowiedzUsuńSame te ilustracje przekonują by ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie https://wszystkoinicwielkiswiatroni.blogspot.com/
Muszę powiedzieć, że zrobiłam wielkie WOW, nie miałam pojęcia, że coś takiego się ukazało, a robi wrażenie. I prawdę powiedziawszy, to chociaż mam młodszych braci, to myślę, że ta książka będzie idealnym prezentem dla mojej mamy ;>
OdpowiedzUsuń