poniedziałek, 26 listopada 2018

Woda na sicie. Apokryf czarownicy - Anna Brzezińska

„Woda na sicie. Apokryf czarownicy” wkradła się na moja listę lektur całkiem przypadkowo. W dużej mierze zachęcił mnie biogram autorki, trochę też moja współlokatorka. Postanowiłam więc zmierzyć się z najnowszą powieścią Anny Brzezińskiej – jak głosi krótka notka na odwrocie książki: mediewistki i „jednej z najlepszych polskich pisarek fantastyki”. 


O samej pisarce wiedziałam niewiele, nie znałam też (i pewnie się to nie zmieni) jej wcześniejszych prac, jednak byłam pełna optymizmu i oczekiwałam czegoś równie wciągającego jak „Odrodzone Królestwo” Cherezińskiej, w którym swego czasu zakochałam się po uszy. W trakcie lektury tych 364 stron z pewnością narodziły się we mnie pewne uczucia, ale zdecydowanie lepiej moje nastawienie oddawałby niemiecki rzeczownik „Hassliebe”.

Zacznijmy od treści. Mieszkańcy małej wioski położonej wysoko w górach od wieków zajmują się wydobyciem vermiglio, czyli smoczej krwi. W chwili gdy źródło utrzymania mieszkańców zaczyna stopniowo wysychać, a wśród nich powoli zaczyna wrzeć i podnosi się rebelia, inkwizycja stara się znaleźć winowajcę całego zamieszania, a zarazem oczyścić społeczeństwo z niechcianego heretyckiego elementu. Staruszka La Vecchia zostaje wtrącona do lochu i oskarżona o paranie się magią, a następnie poddawana brutalnym przesłuchaniom. Jedyną obroną są jej własne słowa, które okazują się potężnym narzędziem. Kobieta roztacza przed nami długą i barwną historię swojego życia, często gubi się w zeznaniach, a niejednokrotnie odwołuje przed chwilą wypowiedziane słowa. 
 
Przez pryzmat wypowiedzi bohaterki poznajemy cały otaczający ją świat, ją samą i innych bohaterów. Świat przedstawiony balansuje zaś  na granicy realiów XVI-wiecznej włoskiej wsi i świata fantasy. Dla zrozumienia akcji powieści kluczowym wydaje się zrozumienie terminu „apokryf”, którym ogólnie zwykło się opisywać teksty, których autentyczności nie można być pewnym. A więc to my w trakcie lektury powinniśmy wyłowić w gąszczu zeznań La Vecchii prawdziwą drogę jej życia i tym samym niejako wejść w rolę przesłuchującego ją inkwizytora. Zabieg bardzo ciekawy, ale niestety w połączeniu z formą na jaką zdecydowała się Anna Brzezińska dla mnie ciężkostrawny. Obawiam się, że dla wielu takie połączenie może stać się barierą nie do przejścia (sama byłam bliska rzuceniem książką o ścianę jakieś 30 razy). 
 
Książka ukazuje wprawdzie z kunszt literacki Anny Brzezińskiej, jednakże w pewnych momentach opowieści La Vecchi były dla mnie nieprzekonujące z powodu niedopasowania  formy wypowiedzi do jej wieku i statusu społecznego. I tak na przykład czytamy: 

Odpowiadam dalej, że owszem, doszły mnie słuchy, iż wielu z naszych panów oraz wolnych kmieci zaczęło sarkać przeciwko temu bezprawiu, i wierzę, że niebawem zbuntują się otwarcie, zupełnie jak kiedyś przeciwstawili się armii króla Efraima, co zresztą, jak zwykle bywa z cnotą, pozostało bez nagrody i nie ściągnęło na nich żadnych zaszczytów, gdyż książę nie uczynił nic, żeby ich wynagrodzić za wierność*.

W takich  fragmentach razi nie tyle dobór słownictwa, lecz właśnie forma. Kobieta, która parała się swego czasu prostytucją, mogła się przecież nauczyć od wyższych sfer wyszukanych zwrotów, jednak La Vecchia byłą  zmęczoną życiem i torturami staruszką i przypuszczam, że w połowie tego zawiłego zdania zapomniałaby co właściwie chciała przekazać. Pomijam już fakt, że przebrnięcie przez tego typu zdania, które dominują w powieści, jest bardzo ciężkie dla czytelnika. 
 
Co ciekawe będąc już w połowie lektury myślałam o tym, że niezwykle ciężko będzie mi napisać cokolwiek pochlebnego na temat tej książki, ale po chwili namysłu muszę stwierdzić, że nie jest to zła powieść, ona po prostu nie jest dla mnie. W zasadzie wszystkie możliwe scenariusze jakie ustami La Vechcii zaserwowała nam Brzezińska były ciekawe i cała praca zasługiwałaby na pozytywną opinię, gdyby nie ciągłe wrażenie, że przez narzuconą sobie formę autorka musiała skomasować wszystkie pomysły na zbyt małej przestrzeni. „Woda na sicie” nie spełniła moich oczekiwań ani z perspektywy historyczki, ani z perspektywy miłośniczki fantastyki i niestety obawiam się, że nie zapoznam się z bestsellerowymi „Córkami Wawelu".

Wasza Sylwia
mała, ale o wielkim serduszku

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Woda na sicie. Apokryf czarownicy
Autor:Anna Brzezińska
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/Wydawnictwo: Literackie
Premiera: wrzesień 2018
Liczba stron:368
Format: 130x205 mm
Oprawa: Twarda
Gatunek:Fantasy historyczne
*str. 160


2 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja, ale książka raczej nie dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. "Córki Wawelu" przeczytam z pewnością, ale tę sobie odpuszczę ;

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń