W stosunku
do każdego pojedynczego Pisarza czuję ciekawość. W stosunku do każdego
Nagrodzonego Pisarza ciekawość i szacunek. Natomiast w stosunku do każdego
Nagrodzonego Nagrodą Nobla Pisarza czuję ciekawość, szacunek, a przede
wszystkim podziw. Lecz coś za coś - z
podziwem wiążą się wielkie oczekiwania.
Z ręką na sercu przyznaję, że o Alice Munro, jednej z
największych kanadyjskich pisarek, nigdy wcześniej nie słyszałam przed
wręczeniem prestiżowej nagrody, jaką jest Nagroda Nobla. Postanowiłam to szybko
naprawić - na pierwszy ogień wybrałam "Zbyt wiele
szczęścia".
Przed przystąpieniem do lektury, zwróciłam szczególną
uwagę na komentarze znawców z tyłu okładki, gdzie wyczytałam: ”W opowiadaniach Munro dzieje się więcej niż
w niejednej powieści..." ("The New York Post"); ”Munro posiada talent przemieniania tego, co
zwyczajne, w dzieło sztuki" (Joyce Carol Oates, "New York
Review of Books"). "Zbyt
wiele szczęścia” to przykład wybitnej współczesnej prozy: zniewala precyzyjnym
i przystępnym językiem, a jednocześnie porusza i zachwyca - magią
opowieści" (Wydawnictwo Literackie).
Po raz pierwszy posługuję się w moich recenzjach
opisami z tyłu. A wiecie dlaczego? Ponieważ to pierwszy raz, kiedy całkowicie zgadzam się ze słowami znawców i krytyków.
Podczas 30-stronowej lektury miałam wrażenie, iż czytam 300-stronową powieść,
nie zdawałam sobie sprawy, że są to historie zwykłych ludzi! Zgadzam się. "Zbyt wiele szczęścia" to
przykład wybitnej współczesnej prozy – książka
jest tak „inna”, że w wielu historiach nie potrafiłam docenić tej cudowności.
Chyba jestem na to za zwyczajna...
„Zbyt wiele szczęścia” to dziesięć opowiadań. Każde z
nich łączy jedno - szara codzienności, zwyczajne życie. Historie są ciepłe, przyjazne, a jednocześnie poruszające.
To z pewnością nie są dzieła, do których nawykliśmy. Nie mają określonego
początku, a tym bardziej końca. Nawet
nie zdajemy sobie sprawy, w którym momencie pochłonęła nas opowieść, jesteśmy
ciekawi jej zakończenia… a nie ma już więcej stron. Koniec jest tak
nagły i pozostawiający za sobą wiele pytań, jak gdyby opowiadanie nie było
dokończone... czyż nie przypomina
wam to życia?
Głównymi bohaterami są zazwyczaj kobiety, ale zdarzają
się również mężczyźni. Lecz bez względu na płeć, tło przepełnione jest rodziną,
przyjaciółmi, znajomymi z pracy, paniami ze sklepu... To się czuje, że to prawdziwi
ludzie z krwi i kości. A gdy to się poczuje, zaczyna zauważać się własne odbicie oraz twarze z naszego otoczenia, bowiem bohaterów,
ma się wrażenie, zna się od podszewki, dzięki umiejętności sprawnego łączenia przeszłości z teraźniejszością i
przyszłością. Nawet dialogi, choć jest ich stosunkowo niewiele na taką
ilość narracji, oddają charakter postaci. A opisy nie męczą, lecz poszerzają
nasze pole widzenia utworu.
Styl i język autorki to po prostu wisienka na torcie. Widać lata pracy nad tekstem i ciągłe
doskonalenie się - przybliżanie się do perfekcji. Język jest
jednocześnie precyzyjny, jak i bardzo przystępny, z którym nikt nie będzie miał
trudności. Tak jak wspomniałam, w teksty wpada się równie nagle, jak nagle
trzeba się z nich wydostać. Po
opowiadaniach pani Munro po prostu się płynie.
Moim zdaniem „Zbyt wiele szczęścia” nie jest książka
dla wszystkich. Do tych wybitnych opowieści trzeba dorosnąć, by docenić w pełni
kunszt Alice Munro. Przede mną jeszcze długa droga, bowiem na tę chwilę mam
mieszane odczucia. Jednakże postanowiłam raz jeszcze dać szansę laureatce
nagrody Nobla i zapoznam się z kolejnym jej dziełem... i może następnym i
następnym.
A wy znacie już twórczość Alice Munro?
~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Zbyt wiele szczęścia
Autor: Alice Munro
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data napisania dzieła: czerwiec 2009
Data wydania w Polsce: wrzesień 2013
Wydanie II
Liczba stron: 416
Kategoria: Obyczajowa
~~~~~~~~~~~~~~
Ocena: 4 (dobry)
Słyszałam już o tej autorce, ale akurat opowiadań nie lubię :)
OdpowiedzUsuńTo nie dla mnie ;p Choć....okładka mnie się podoba! :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja póki co czytałam tylko jej "Przyjaciółkę z młodości", ale na pewno sięgnę po kolejne książki, bo niezwykle miło wspominam tę lekturę :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam jeden tomik opowiadań Munro, drugi czeka na półce na swoją kolej. Mnie urzekło to, jak ona potrafi pisać o codzienności, jak bardzo te obserwacje potrafią wciągnąć człowieka.
OdpowiedzUsuńHmm, czasami po prostu wielkie dzieła dla niektórych osób nie są wielkie, więc nie masz nad czym rozpaczać :) Może z kolejnymi jej książkami spodoba Ci się bardziej. Ja mam wielką ochotę na Munro, bo czuję, że się odnajdę w jej prozie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, jeszcze nie słyszałam, ale może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPo tym jak pani Munro dostała Nobla byłam jej bardzo ciekawa. W końcu dopiero po otrzymaniu przez Nią tej nagrody na naszym rynku ukazało się wiele z jej książek. Po recenzji jednak stwierdzam, że chyba jednak nie jest to dla mnie...
OdpowiedzUsuńTwórczość Alice Munro ciągle jest mi obca, ale po tak zachęcającej recenzji chyba szybko się to zmieni.
OdpowiedzUsuńO powyżej zrecenzowanej pozycji nie słyszałam, ale obawiam się, że książka mimo wszystko nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPróbowałam, ale niestety nie mogę się przekonać do twórczości autorki :(
OdpowiedzUsuńChciałabym spróbować, ale niestety nigdzie jej jeszcze nie znalazłam. A książek nie kupuję. ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba tym bardziej nie zrozumiałabym twórczości tej autorki. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Do znudzenie będę powtarzać, że nie lubię stylu tej autorki :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Ja jeszcze nie znam, ale na pewno w końcu się pochylę.
OdpowiedzUsuńNazwisko Munro kiedyś obiło mi się o uszy, ale nie miałam jeszcze przyjemności (?) przeczytać żadnej jej książki. Z tego co widzę, nie jest to specjalnie mój klimat, ale kto wie...?
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o Alice Munro, ale jeszcze nie miałam okazji czytać nic jej autorstwa :)
OdpowiedzUsuńMnie też Munro póki co nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńMoże tak jest, a może nie... Ja także nie jestem przekonana do twórczości tej autorki.
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że fakt, że ktoś ocenia daną autorkę/autora za wybitncyh nie oznacza, że i ja muszę. Czasami mam wrażenie, że wpadamy w takie błędne koło na zasadzie - dostała Nobla czy inną ważną nagrodę, krytycy się zachwycają więc w tym wszystkim MUSI coś być. Otóż wcale nie musi bo ta czy inna osoba może zupełnie nie odnaleźć się w danej stylistyce i dla niej nie będzie w tym wszystkim nic szczególnego. Trochę abstrahuję tu od Pani Munro bo nie znam jeszcze jej pióra więc nie potrafię ocenić czy w jej przypadku będę miała takie przemyślenia ;)
OdpowiedzUsuńJak dotąd nie miała okazji poznania twórczości autorki. Niewątpliwie mnie ona kusi, ze względu na tak sprestiżowa nagrodę, może kiedys sięgnę po te zwyczajne historie ludzi...
OdpowiedzUsuńCzy do Klucznika zgłaszasz coś w tym miesiącu? ;) jeżeli tak to poproszę! bo jutro rano chciałabym wstawić podsumowanie za marzec
OdpowiedzUsuńDo Alice Munro zabieram się już od pewnego czasu. Chce się sama przekonać, czy polubię jej twórczość.
OdpowiedzUsuń