piątek, 5 maja 2017

Przeminęło z wiatrem - Margaret Mitchell [Przemyślenia]


Widać moje pierwsze paplanie, czyli 5 powodów, dla których MUSISZ przeczytać Przeminęło z wiatrem nie wystarczyło mojemu biednemu czytelniczemu serduszkowi. Zbyt wiele dni, zbyt wiele godzin spędziłam z bohaterami Margaret Mitchell, by tak po prostu usiąść z inną książką.

Stąd też potrzeba kolejnego tekstu. Tym razem o nieco innej formie - formie przemyśleń, własnych interpretacji i moich rozważań. Nie powinno to bynajmniej nikogo dziwić. Ostatecznie Przeminęło z wiatrem stało się moją perełką, moim czytelniczym skarbem, które będą wszystkim wkoło polecała! 

1. Czy Scarlett O'Hara jest pozytywną postacią?

"Pomyślę o tym wszystkim jutro, w Tarze. Zniosę to wtedy lepiej. 
Jutro pomyślę, jak go odzyskać. Mimo wszystko, życie się dzisiaj nie kończy".

Główna bohaterka przede wszystkim jest niejednoznaczną postacią.  Taką, którą z jednej strony się nienawidzi i kocha; którą się gardzi i poważa. Osobiście ja jej szczerze współczułam - podobnie jak sam Rhett. Była zagubiona i w najgorszym okresie wojny nie miała w nikim oparcia. To od jej pracowitości i upartości zależało życie jej najbliższych. Wszystko to odcisnęło ogromne piętno na jej postawie. Cały czas odkładała wszystko na przysłowiowe jutro - jutro będzie lepszą matką, lepszą żoną, lepszą przyjaciółką. Ugruntowała swoją pozycję pieniędzmi, które sama zarobiła (co w tamtym okresie było rzeczą niezwykłą). 

Film, choć w miarę wiernie odwzorował jej postawę, nie ukazał tego co książka: jej obaw, jej lęków, jej przemyśleń. A w nich doskonale widać, iż Scarlett jawi się jako postać tragiczna, nie dostrzegająca tego, co było dla niej najważniejsze, czyli Rhetta. To właśnie Rhett wspierał ją nieustannie, pomagał, rozumiał. Niejednokrotnie w powieści zostało przedstawione jej ogromne zaufanie i przyjaźń do swego trzeciego męża. Podobnie jak do innych postaci: szczególnie Melanii, którą uwielbiała całym sercem, mimo iż rozum kazał jej nienawidzić. 

Dlatego też uważam Scarlett jako postać mimo wszystko pozytywną. Postać, której się kibicuje podczas lektury i której koniec końców życzy się spokoju. Ponieważ kto jak kto, ale ona na spokój ducha zasłużyła. Czy bym ją polubiła w prawdziwym świecie? Jeżeli wezmę pod uwagę jej przywiązanie do niektórych ludzi - chociażby do Mammy - tak, sądzę, że po wielu kłótniach byśmy się nawet rozumiały.


2. Czy Rhett Butler jest dżentelmenem? 

"Kocham cię, Scarlett, za to, że jesteś tak bardzo do mnie podobna... Za to, że oboje jesteśmy renegatami i egoistami. Żadne z nas nie dba o to, czy świat idzie na psy, byle nam było dobrze i przyjemnie".

Nie zdziwię się, jeżeli osoby znające jedynie film odpowiedzą jednoznaczną odpowiedź: TAK, RHETT JEST WSPANIAŁYM DŻENTELMENEM. Kwestia ma się nieco inaczej, gdy pod lupę weźmiemy pierwowzór. Już przy pierwszym spotkaniu Scarlett i Rhetta jasnym się staje, iż ani ona nie jest damą, ani on nie jest dżentelmenem. I wcale, wbrew pozorom, nie jest cudownym mężczyzną. Jest osobą, którą warto było mieć przy sobie: opanowany, rozsądny, inteligentny, a na dodatek przystojny.

Na plus jego postaci jawi się piękna miłość do głównej bohaterki. Bo jaka kobieta nie chciałaby, żeby mężczyzna kochał ją równie mocno? Jednakże pożądał serca i duszy Scarlett - natomiast ciała niekoniecznie. Choć przez jakiś czas zaprzestał odwiedzania domu publicznego, powrócił do niego w trakcie trwania małżeństwa z Scarlett. Naturalnie na złość swej małżonce, lecz tak dżentelmen by się nie zachował.

Aczkolwiek kto tam teraz dba o bycie wzorem cnót, gdy jest się tak doskonałą postacią jak Rhett Butler! Czy bym go polubiła w prawdziwym świecie? Naturalnie! Bez dwóch zdań! Zapewne nawet bym się w nim bez reszty zakochała!

3. Czy Ashley Wilkes kochał Scarlett? 


"Widziałem moich przyjaciół z dzieciństwa rozdzieranych na sztuki, słyszałem rżenie zdychających koni i poznałem, jakie straszne, obezwładniające jest uczucie, że ludzie chwieją się i plują krwią, kiedy do nich strzelam. To jednak nie była najgorsza strona wojny, Scarlett. Najgorzej było z ludźmi, z którymi musiałem żyć. Przez całe swoje życie chroniłem się przed ludźmi, starannie dobierałem sobie nielicznych przyjaciół. Wojna jednak nauczyła mnie, że stworzyłem sobie świat sztuczny, zapełniony marami zamiast ludzi. Nauczyła mnie, jacy są ludzie naprawdę, ale nie nauczyła mnie, jak z nimi żyć".

Przechodzimy do tego momentu, w którym miałam ochotę ukrzywdzić Ashleya. I znowu - w filmie go szczerze miałam dość; w książce zaś... jawił mi się jako ktoś dobry, uczynny i honorowy. Nie dziwię się bynajmniej, że Melania go pokochała, ponieważ byli do siebie bardzo podobni. Nie dziwię się także, że i Scarlett żywiła do niego uczucie pięknej miłości z prostej przyczyny - była w duszy wielkim dzieckiem.

W moim odczuciu Ashleyowi wojna pomieszała w głowie. Kochał swoją żonę bez dwóch zdań, lecz Melania była tak dobrą, cichą i pogodną towarzyszką, że serce mężczyzny na widok energicznej, dumnej i upartej dziewczyny jak Scarlett był miłą odskocznią. Moim zdaniem jedynie jej pożądał, ponieważ obydwoje nie potrafili się zrozumieć. Ashley lubił książki, filozofię, a przede wszystkim ludzi, natomiast Scarlett daleko było do poważnych rozważań. Ich świata były zupełnie różne. Podsumowując - nie, Ashley jedynie pożądał główną bohaterkę; bynajmniej jej nie kochał.

Gdyby tylko raz poważnie ze sobą porozmawiali - najlepiej jeszcze przed wojną - zapewne szybko zdaliby sobie sprawę, iż uczucia, którymi siebie darzą, są jedynie ułudą. Wyobrażeniem, nie mającym pokrycia w prawdziwym świecie. Wtedy wszyscy byliby od samego początku szczęśliwi. No ale... aż tak pięknie być nie może. 


4. Czy Melania odkryła prawdę o Scarlett i Ashleyu? 

"Mężczyzna był właścicielem majątku, kobieta zaledwie rządziła nim. Mężczyzna zyskiwał pochwały za dobre rządy, a kobieta chwaliła jego mądrość. Mężczyzna ryczał jak byk, kiedy drzazga weszła mu w palec, a kobieta nie śmiała jęczeć przy porodzie, aby mu nie zakłócać spokoju (...)".

Tutaj nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Widzicie, Melania jest postacią dobrą. Tak po prostu urodziła się i trwała w swej dobroci do samego końca. Lecz nie była głupia i naiwna. Oj, nie, co niejednokrotnie udowodniła swą postawą. Jednakże przymykała często oczy na ludzi, których kochała. I tak było w tym przypadku.

Melania kochała zarówno Scarlett, jak i Ashleya. Dlatego też nie chciała widzieć czegoś, co faktycznie nie miało miejsca. Moim zdaniem Melania jest tak rozsądną kobietą, że od samego początku zauważała miłość łączącą Rhetta i Scarlett. Widząc prawdziwą miłość a jedynie mające swe miejsce w świecie wyobraźni uczucie, była po prostu mądrzejsza od swego męża i Scarlett razem wziętych.

Dlatego nie. Melania nie odkryła prawdy o Scarlett i Ashleyu, ponieważ nawet nie miała czego odkrywać. Była aniołem w ludzkiej skórze, i jak przystało na anioły - wspierała jedynie prawdziwe uczucie. 


5. Czy Scarlett O'Hara i Rhett Butler będą razem?

"Jesteś bardzo brutalna w stosunku do tych, którzy cię kochają, Scarlett. Bierzesz ich miłość i trzymasz ją nad ich głowami niczym bat. Wiedziałem, że mnie nie kochałaś, kiedyśmy się pobrali. Wiedziałem wszystko o Ashleyu. Ale jak głupiec wierzyłem, że potrafię cię w sobie rozkochać. Śmiej się, jeżeli masz ochotę, ale chciałem się tobą opiekować, psuć cię i pieścić, dawać ci wszystko, czego chciałaś. Chciałem ożenić się z tobą, aby móc się tobą opiekować i pozwalać ci na wszystko, co ci sprawi przyjemność... tak jak pozwalałem Bonnie. Tyle się w życiu namęczyłaś, Scarlett. Nikt lepiej ode mnie nie wiedział, ile przeszłaś, chciałem więc, abyś przestała walczyć ze światem i pozwoliła mi, abym cię wyręczał. Chciałem, abyś się bawiła jak dziecko - bo byłaś dzieckiem: odważnym, przestraszonym, upartym dzieckiem. Sądzę, że jeszcze dotąd nim jesteś. Tylko dziecko może być tak bezwzględne i nieczułe".


Ostatnie pytanie to temat rzeka. Każdy będzie miał własną interpretację, co umożliwia otwarte zakończenie. Tutaj znowu mogę powiedzieć - po filmie i po książce miałam dwie różne wariację. 

W trakcie seansu niejednokrotnie trzymałam kciuki za Rhetta, by w końcu się otrząsnął, by w końcu zostawił tę wredną Scarlett... no już by mógł być nawet i z Melanią, by w końcu przestał cierpieć. Gdy jednak ten moment pożegnania nastąpił, doprawdy nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy płakać. Byłam szczęśliwa, że obydwoje w końcu zrobili jakiś krok w przód, by nie tkwić wiecznie w tym bagnie nieudanego sztucznego małżeństwa. 

Dopiero po lekturze książki odnalazłam znacznie więcej momentów, po których nie sposób nie życzyć im obydwojgu szczęścia. Scarlett i Rhett są stworzoną dla siebie parą. Są niesamowicie podobni do siebie, o podobnym patrzeniu na świat i na ludzi (aczkolwiek tutaj ignorancja Scarlett często uniemożliwiała jej zobaczenie tego, co podpowiadało jej serce). To właśnie o główną bohaterkę Rhett martwił się najbardziej; to właśnie przy głównym bohaterze Scarlett mogła być sobą i powierzać mu swoje smutki. Gdyby nie ta imitacja miłości do Ashleya od samego początku byliby idealnym małżeństwem. 

Na ich podstawie Margaret Mitchell ukazała zgubne skutki niedomówień i zbyt wielkiej pychy. Mimo to przetrwali naprawdę wiele trudnych chwil i w moim odczuciu ostatnie momenty nauczyły ich najwięcej. W mojej wyobraźni widzę to tak, że Rhett mimo wszystko wybaczy Scarlett, ponieważ nie było drugiej takiej osoby w jego sercu; Scarlett natomiast będzie o niego walczyła, bowiem nie ma drugiej takiej walecznej kobiety. Będą razem, bo zostali dla siebie stworzeni.
...

Także tak to wygląda z mojej strony. Jestem szalenie ciekawa, jakie odczucie do podobnych kwestii będę miała po kolejnej lekturze Przeminęło z wiatrem. Jestem pewna, że za jakiś czas ponownie powrócę do obu tomów i raz jeszcze zanurzę się w tej nieprawdopodobnie prawdopodobnej historii. Życzę tej przyjemności także Wam!

Jeżeli znacie Przeminęło z wiatrem - piszcie w komentarzach Wasze interpretacje!

11 komentarzy:

  1. Ja co parę lat wracam do tej powieści. I za każdym razem inaczej odbieram pewne elementy fabularne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham!
    Podobnie jak koleżanka powyżej - co parę lat wracam do tej powieści. Raz nawet podjęlam próbę przeczytania jej po angielsku, co było potwornie trudne, bo Murzyni mówią slangiem w oryginale. Czytałam na zmianę, raz po polsku, raz po angielsku.
    Chyba wkrótce znów do niej wrócę.
    A Scarlett O'Hara to ja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że mnie ostrzegasz, ponieważ bardzo chcę przeczytać tę powieść w oryginale (jak zresztą każdą moją osobistą perełkę), więc dobrze się przygotować :D

      Ja też będę do niej powracała - na 100% ! <3

      Usuń
  3. Już tyle razy się do tego przymierzałam. Czytałam najpierw Annę Kareninę, ale to też mam w planach i mam nadzieję, że znajdę w końcu czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś próbowałam obejrzeć ten film, bo moja mama go uwielbia. I chyba nawet dotrwałam do końca, ale byłam szczerze zdumiona, co w nim takiego fajnego. Byłam jednak młoda i prawdopodobnie zupełnie nie gotowa na tę historię. Teraz wolałabym sięgnąć po książkę ale to straszna cegła, na którą w tym momencie nie mam czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzałam film w wieku bodajże 17 lat... rozumiałam naturalnie, ale dopiero w wieku 21 (czyli teraz) pojęłam całość w 100%! Choć kto wie - może za kilka lat dopatrzę się znacznie więcej w tej powieści ;)

      To przepiękna cegiełka, od której nie sposób się oderwać! Poświęć dla niej inne powieści, bo jest tego serio warta!

      Usuń
  5. Wiesz. Mi się wydaje, że Melania dobrze wiedziała o Scarlett i Ashleyu, ale była zbyt dobra, zbyt kochająca, by mieć jakieś pretensje do Scarlett.
    Czy Rhett i Scarlett będą razem? No tak, każdy tutaj może stworzyć własną kontynuację ich losów. Według mnie będą, bo kocham szczęśliwe zakończenia, a Scarlett się takie należy, bo w końcu przejrzała na oczy... Inna autorka napisała własną kontynuację Przeminęło z wiatrem - "Scarlett" Alexandry Ripley. Próbowałam to czytać, ale to już nie to samo.
    Pozdrawiam. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Melania wiedziała, że się kochają, ale nie tym rodzajem miłości, którym Scarlett (nieświadomie) darzyła Rhetta :D

      Chyba też spróbuję przeczytać, ale za jakiś czas i tylko w formie ciekawostki. Jest też serial na podstawie Scarlett ;)

      Usuń
  6. "Przeminęło z wiatrem" ciągle przede mną. Normalnie wstyd. Jak przeczytam z pewnością wrócę do Twojego posta, żeby w pełni zrozumieć Twój punkt widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra, przyznaję się - nie czytałam jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  8. To bardzo piękna książka. Zostało mi jeszcze 200 stron do przeczytania, jednocześnie jestem ciekawa dalszych wydarzeń i jest mi trochę smutno, że niedługo skończę ją czytać. Niewiele jest książek, które polubiłam tak mocno. Na pewno wrócę do niej jeszcze kiedyś.

    OdpowiedzUsuń