środa, 15 listopada 2017

Niezwykły wywiad z Victorią Gische

Powieści historyczne darzę szczególnymi względami, szczególnie gdy mowa jest o naszej ojczyźnie. Stąd też nie mogłam nie skorzystać z okazji i nie zadać kilku pytań pisarce Victorii Gische, która w swojej najnowszej powieści - Brzydka królowa - przeniosła swoich czytelników do czasów Jagiellońskich! Dzięki czemu teraz mogę każdego z Was zaprosić na niezwykły wywiad o historii, literaturze... i nie tylko ;)  Serdecznie polecam, ponieważ słowa Victorii Gische naprawdę są warte uwagi! 
 



Nie sposób na wstępie nie zapytać się, czy był jakiś szczególny moment/ przełom w Pani życiu, po którym rozkochała się Pani w historii? Co sprawia, że zagłębia się Pani w naszą historię?

Muszę przyznać, że zanim zaczęłam pisać odpowiedź na to pytanie musiałam się dobrze zastanowić, czy jest w moim życiu jakaś wyraźna granica, przy której mogłabym powiedzieć, że właśnie wtedy zakochałam się w historii. Niestety nie udało mi się jej znaleźć. Po prostu od samego początku, od czwartej klasy szkoły podstawowej historia stała się moim ukochanym przedmiotem. Zapewne duże znaczenie miał też fakt, że w domu otoczona byłam książkami. Najczęściej powieściami historycznymi i od najmłodszych lat lubiłam czytać. Ta pasja, zarówno poznawanie historii, jak i czytanie, towarzyszy mi do dziś. 

Co się tyczy drugiej części pytania, to muszę szczerze odpowiedzieć, że mimo wszystko największą miłością darzę historię starożytną, ze szczególnym uwzględnieniem Starożytnego Egiptu. Ta fascynacja pozostała mi z młodości, kiedy to Egipt jawił mi się – w sumie nadal jawi mi się – jako kraj tajemniczy, który wciąż jeszcze ma wiele do odkrycia, a i to co już odkryte wcale nie zostało do końca wytłumaczone.

Z historii Polski najbardziej lubię okres Średniowiecza, ze wskazaniem na wczesne oraz panowanie dynastii piastowskiej.


Czy wiedza historyczna jest w naszym życiu niezbędna czy może jedynie pożyteczna?

Mówi się, że „historia jest nauczycielką życia”, ale patrząc na postępowanie ludzi trudno w to uwierzyć. Niczego przez setki, ba tysiące lat się nie nauczyliśmy. Wciąż powtarzamy te same błędy, tylko na większą i coraz okrutniejszą skalę. A więc powinna być niezbędna, abyśmy nie powielali błędów przeszłości. Ale jak jest, widać gołym okiem. Jest zapewne pożyteczna, bo kto nie ma historii i jej nie pielęgnuje, nie ma też przyszłości. Historii kraju nie powinniśmy się wstydzić. Całej historii. Nie należy patrzeć wybiórczo. Każdy kraj ma jasne i ciemne plamy. Bardzo cieszy mnie, że ostatnio coraz częściej, głośniej i z podniesioną głową potrafimy z dumą powiedzieć, że jesteśmy z Polski. I nie dajmy sobie wmówić, że patriotyzm to faszyzm i nazizm. Bo Ci, który psioczą na patriotyczne postawy Polaków, biją pokłony dla takich samych patriotycznych postaw innych narodów, a w szczególności Amerykanów. 

Pisała już Pani o realiach starożytnego Egiptu w „Kochance królewskiego rzeźbiarza” oraz „W służbie faraona. Na tropie zaginionej księżniczki”, teraz postanowiła Pani spróbować swych sił, by przybliżyć polskiemu czytelnikowi jego królewskich przodków. W Pani najnowszej książce występują nazwiska każdemu znane, m.in. Kazimierz Jagiellończyk, Jan Długosz. Co było trudniejsze – pisanie o starożytności, ale mimo wszystko o kraju dalekim, czy pisanie o średniowieczu, lecz o naszej ojczyźnie?

Powinnam powiedzieć, że trudniejsze było pisanie o Egipcie, bo i czas odleglejszy i, historia jakby bardziej egzotyczna. Ale jak już wcześniej wspomniałam Starożytny Egipt to moja pasja. Od lat. Od wielu, wielu lat. Przez ten czas udało mi się przeczytać wiele książek o Egipcie. Tych traktujących jego historię tradycyjnie i tych z gatunku historii zakazanej. W związku z tym poszukiwania, badania do książki były prowadzone na mniejszą skalę. 

Poza tym pisanie o historii z rodzimego podwórka rodzi jeszcze jedną trudność. Człowiek boi się, że pewne odstępstwa, na które autor z różnych powodów sobie pozwala będą wytykana i nie znajdą uznania w oczach niekórych Czytelników. Tak też się stało. Nie wszyscy są powieścią zachwyceni. Ale jestem wdzięczna za każdą opinię i każdą recenzję. Dzięki tym mniej pochlebnym mogę ulepszać swój warsztat. I uczyć się na błędach, nie powielać tych samych historii (śmiech).


Pisanie o wydarzeniach, które naprawdę miały miejsce, jest rzeczą niewątpliwie trudną. W jaki sposób przygotowała się Pani do pracy nad „Brzydką królową”? Gdzie szukała Pani wzorców postaci, wiadomości o ich życiu?

Faktycznie nie jest to łatwe i zawsze pozostawia jakiś niedosyt, że można było jeszcze poszukać, jeszcze coś dopisać. A jednocześnie trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć z nadmiarem wiadomości. A i tu nigdy się nie dogodzi. Bo w opiniach pojawiają się informacje, że za mało historii. Że za mało języka z tamtego okresu. Z drugiej strony, że za bardzo historycznie, przez co nudno. Że język zbyt trudny. 

A gdzie szukałam informacji... Dzięki mojej pasji czytania mam bardzo dużą prywatną biblioteczkę i duży zasób książek z różnych dziedzin, które wykorzystuję przy pisaniu powieści. Bo to i książki o polskim społeństwie na przestrzeni wieków, i o życiu codziennym na królewskim dworze, i o polskim stole i o życiu prywatnym. Taki zasób źródeł z pewnością ułatwia pracę. 


Co najbardziej ujęło Panią w postaci Elżbiety Rakuszanki, że zdecydowała się Pani napisać o niej książkę? 

Na początku były dwie królowe. Nie zdradzę kim była druga, ponieważ jest jeszcze szansa, że powstanie o niej powieść. Ostatecznie, wspólnie z Wydawnictwem, doszliśmy do wniosu, że postać Rakuszanki jest, może nie ważniejsza, ale że jej życie jest barwniejsze, ciekawsze i bardziej różnorodne. Czytając o niej, Czytelnik nastawia się na standardową opowieść o królewnie, księżniczce. Wychowana na dworze, chowana pod kloszem, może nawet nieco rozkapryszona, opływająca w dostatki. Zapewne tak by się stało, gdyby los nie wtrącił swoich trzech groszy. Śmierć rodziców zmieniła w życiu Elżbiety wszystko. Pozbawiła ją ciepła, matczynej miłości i wygodnego życia. A jednak Elżbieta nie załamała się. Miała silny charakter i nie bała się go pokazać.


Może to nieco romantyczne pytanie, ale żałowałabym jego niezadania – miłość Elżbiety Rakuszanki oraz Kazimierza Jagiellończyka była jakby ze snu. Jest to szczególnie niezwykłe, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że ich ślub miał miejsce czysto z przyczyn politycznych. W czym tkwiło ich piękne uczucie i jakie fakty historyczne kazały Pani sądzić, że ich związek był tak pełen ciepła i zrozumienia?

Podobno, kiedy Kazimierz po raz pierwsze zobaczył Elżbietę, zaszył się w swoich komnatach i odmówił jej poślubienia. Kronikarze podają, że był przystojnym mężczyzną. Oczekiwał pewnie pięknej narzeczonej. Okazał się człowiekiem słowa i stanął z Elżbietą na ślubnym kobiercu. Rakuszanka musiała być faktycznie niezwykłą niewiastą, skoro potrafiła rozkochać w sobie króla i sprawić, że ponoć nigdy jej nie zdradził. Nawet wówczas, kiedy na jego drodze stanęła piękna Zofia (księżna pomorska), żona Eryka II. 

Za ich przykładnym pożyciem stał ponoć fakt, że Elżbieta nie wtrącała się do sposobu rządzenia, chociaż to jej mądrej polityce koligacenia synów i córek z wielkimi dynastiami zawdzięcza dwór Jagiellonów wielkość i uznanie w ówczesnej Europie. 

Jednakże niczego nie można być pewnym. Czy faktycznie tak było? Tego się już nie dowiemy. Musimy zaufać annałom. Faktem jest, że małżonków po przeszło trzech dekadach rozdzieliła dopiero śmierć Kazimierza, którą Elżbieta bardzo przeżyła. 

Czy w planach byłaby książka o kolejnych władcach Polski? A może tym razem zaskoczy nas Pani jeszcze czymś innym?

Nie wiem, czy w najbliższym czasie powstanie powieść o kolejnej królowej Polski. Mogę jedynie powiedzieć, że prowadzę z Wydawnictwem rozmowy na temat powieści obyczajowej. 

Pomysłów mam bez liku. Od dawna chodzi za mną powieść przygodowa, jakby to powiedzieć awanturniczo-przygodowa oraz kryminał. Jeśli czas pozwoli, to kto wie...

Póki co czekam na publikację „I, Lucifer. The confession”, które ma się niebawem ukazać na rynku anglojęzycznym. W przyszłym roku, dzięki mojemu amerykańskiemu Wydawcy pojawi się drugi tom przygód Lucyfera oraz powieść o Lenie von Goch, nie publikowana dotąd w Polsce, pod tytułem „Once in a lifetime. The fate of Lena von Goch.”



Dziękuję za poświęcony czas :)

3 komentarze:

  1. Książki autorki to zupełnie nie moje klimaty, ale wywiad czytałem z przyjemnością i zainteresowaniem.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wywiad. Nie znam twórczości autorki, ale chciałabym to zmienić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy wywiad:) z wielką przyjemnością go przeczytałam!

    OdpowiedzUsuń