Kim jest ERUDYTA? To osoba o rozległej wiedzy, gruntownym wykształceniu, oczytaniu. Jednym zdaniem - chodząca encyklopedia. Czy warto być erudytą? Oczywiście! Któż z nas nie chciałby wyrażać się pięknie o wszystkim i chwalić się wiedzą nie tak zaraz powszechną! A wiadomo - czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Stąd też na polskim rynku pojawił się SYLABORATORIUM!
Chyba każdy z nas wie, czym jest laboratorium. To pracownia naukowa lub techniczna, w której przeprowadza się różne badania i analizy. Słowo pochodzi od łacińskiego laborare, co znaczy tyle, co praca. A więc czym jest Sylaboratorium? To nic innego jak połączenie dwóch słów - sylaba + laboratorium. W Sylaboratorium pracuje się nad sylabami i bawi się wyrazami. Proste? Naturalnie! A jakie przyjemne...!
Sylaboratorium to nie tylko leksykon ciekawych i oryginalnych słów (np. dygrengolada, kapodaster, jamb, hołubiec), lecz także piękne wierszyki, opowiadania, które pomogą przyswoić dane słówka i zapamiętać. I to napisane przez znanych polskich autorów: Justyna Bednarek, Agnieszka Frączek, Mikołaj Golachowski, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Emilia Kiereś, Ewa Nowak, Zuzanna Orlińska, Zofia Stanecka, Marcin Wicha i Wojciech Widłak... a wstęp do tej książki napisał nie kto inny jak prof. Jarzy Bralczyk!
"Sylaba to odcinek wypowiedzi stanowiący jedność ekspiracyjną, ruchową i akustyczną, posiadający jedno maksimum donośności, który potencjalnie może być fonetycznie samodzielną wypowiedzią".
Jasne?
To może inaczej: "sylaba jest odcinkiem wypowiedzi charakteryzującym się narastaniem, a następnie opadaniem energii artykulacyjnej (napięcia mięśniowego) i akustycznej (intensywności dźwięku), wymawianym przy nieprzerwanym oddechu". [...]
Niewiele pomogło.
Próbujemy to sobie wyobrazić, tę sylabę, bo przecież te wszystkie definicje pokazują nam, na czym ona polega [...]. Ale wydaje nam się, że sylaba to jednak co innego, coś prostego, co nawet nazwę ma prostą, łatwą do podziału na sylaby. [...]
Ale kiedy słowo dzielimy na sylaby, wszystkie są akcentowane, wszystkie są najważniejsze. I tak możemy łatwiej słowo poznać. Jego wygląd połączyć z dźwiękiem, usłyszeć je wyraźnie. Żeby wiedzieć.
prof. Jerzy Bralczyk*
Czy można czegoś nauczyć się z tej książki? Oczywiście, że tak. I to nie tylko siedmiolatki, ale nawet siedemnastolatki wyniosą coś ze wspólnej lektury z młodszym rodzeństwem. Niektóre przytoczone słowa są czymś oczywistym, inne natomiast już niekoniecznie takie są. Autorzy skupili się na różnorodności słownictwa i jest to niebywale ogromny plus tej pozycji!
Jednakże najwięcej pracy wykonał - moim zdaniem - ilustrator. Dzięki pięknym, bajecznym, kolorowym obrazkom Pawła Pawlaka, młody czytelnik (i nie tylko młody!) będzie miał niesamowitą przyjemność nawet z kartkowania książki. Interesujące przedstawienie słowa to niemała sztuka, którą wykonano tutaj do perfekcji!
Co ciekawe - wydawnictwo zadbało nie tylko o wiedzę teoretyczną, ale także praktyczną. Na końcu leksykonu znajdą się naklejki, dzięki którym można stworzyć własne, do tej pory może nawet nieistniejące w polszczyźnie wyrazy. Gratka dla dzieci i dorosłych, którzy mogą nauczyć swoje pociechy bawić się słowem!
Nie mogę powiedzieć innego wniosku, jak tylko polecić ten pięknie wydany leksykon każdemu - niezależni od wieku. Gdy byłam mała posiadanie słownika czy encyklopedii było wielką ozdobą intelektualną mojego pokoju. Myślę, że każdy się ze mną zgodzi, że nadal tak jest! Lecz w XXI wieku nie wystarczy biała kartka a na niej czarny druk, by zainteresować - potrzeba finezji, którą Sylaboratorium posiada! Przekonajcie się sami!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Sylaboratorium, czyli leksykon młodego erudyty
Autorzy: Justyna Bednarek, prof. Jerzy Bralczyk, Agnieszka Frączek, Mikołaj Golachowski, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Emilia Kiereś, Ewa Nowak, Wojciech Widłak, Zuzanna Orlińska, Zofia Stanecka, Marcin Wicha
Ilustrator: Paweł Pawlak
Materiały dodatkowe: naklejki
Oprawa: twarda
Objętość: 128 stron
Format: 220×200
Cena: 49,99
Grupa docelowa: 8+
*Wstęp
Nie mam kilku, ani już nastu lat, ale... ja chcę ten leksykon mieć :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest rewelacyjna. Ilustracje to strzał w dziesiątkę! :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest rewelacyjna. Ilustracje to strzał w dziesiątkę! :)
OdpowiedzUsuńPiękne wydanie, ale myślę, że już mi się nie przyda.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka dla dzieci i nie tylko. No i bardzo ładnie wydana. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-wszystko.blogspot.com/
A nie "degrengolada"?
OdpowiedzUsuńFajna ta historia o Lucjanie Latimerii, zwłaszcza końcowy myk ze skrzypłoczem, (czy skrzypłocz też jest opisany?) ale czy wyjaśniono dalej, o co chodzi? Że latimeria to taki "rybi dinozaur" (a nawet bardziej, co słusznie zaznaczono w tekście) ponieważ ryby trzonopłetwe żyły w dewonie i wszystkie poza latimerią dawno wymarły.
Warto też wiedzieć, że nazwę zawdzięcza brytyjskiej nauczycielce, pani Latimer, pracującej jako kustosz muzeum miejskiego w East London (wbrew nazwie muzeum i miasto znajduje się w Afryce) która jako pierwsza zauważyła niezwykłość tej ryby, odkupiła ją od rybaków i zawiadomiła odpowiednie osoby, że natrafiła na coś bardzo niezwykłego.
Ale to tak na marginesie. Książka fajna, szkoda, że już nie mam dziecka w odpowiednim wieku :)
Pozdrawiam :)
Interesująca książka, także dorośli dzięki niej mogą poznać nowe słowa.
OdpowiedzUsuńChętnie podsunę ją mojemu dziecku, które właśnie zaczyna powoli uczyć się czytać:)
OdpowiedzUsuń