Przyznaję się bez bicia - gdy byłam małą dziewczynką w ogóle nie czytałam książek. Nooo... może czytałam te krótsze i z obrazkami oraz lektury, ale bez większych chęci, zmuszona odgórnie. Co nie zmienia faktu, iż uwielbiam historie! Od dziecka uwielbiałam słuchać niezwykłych historii i oglądać wspaniałe filmy czy bajki. Potrafiłam idealnie wczuć się w przeżycie bohaterów - jak to każde dziecko.
Oprócz tego miałam dostęp do tych wszystkich kanałów dla dzieci: Jetix (wcześniej Fox Kids - się pamięta), Cartoon Network, Boomerang (i co tam wtedy było). Oglądałam wszystko niemal hurtowo. Raczej wybrednym widzem nie byłam. Były jednak takie tytuły, które uwielbiałam szczególnie - W.I.T.C.H.; Winx Club; Odlotowe Agentki; Scooby Doo... i na tę chwilę chciałabym przybliżyć kolejno Wam tę czwórkę, zaczynając właśnie od komiksów, które kolekcjonowałam najdłużej.
Właściwie historia, jak zaczęłam czytać komiksy W.I.T.C.H. jest dość krótka. Od tak lubiłam serial, który w tamtym czasie oglądałam w telewizji i zobaczyłam w gablotce w kiosku, że jest jakaś gazetka z tym związana. W tamtym czasie zawsze jak gdzieś jeździliśmy na dłuższą trasę (lub po prostu, żebym nie mówiła, że nie chcę gdzieś jechać) rodzice kupowali mi jakiś dowolny magazyn. Wybrałam właśnie W.I.T.C.H. Czarodziejki... i całkiem długo przy nich zostałam!
Cały mój zbiorek z Witch - oczywiście mowa tutaj tylko o historiach. |
Właściwie historia, jak zaczęłam czytać komiksy W.I.T.C.H. jest dość krótka. Od tak lubiłam serial, który w tamtym czasie oglądałam w telewizji i zobaczyłam w gablotce w kiosku, że jest jakaś gazetka z tym związana. W tamtym czasie zawsze jak gdzieś jeździliśmy na dłuższą trasę (lub po prostu, żebym nie mówiła, że nie chcę gdzieś jechać) rodzice kupowali mi jakiś dowolny magazyn. Wybrałam właśnie W.I.T.C.H. Czarodziejki... i całkiem długo przy nich zostałam!
W.I.T.C.H. to historia opowiadająca o piątce dziewczyn obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami związanymi z żywiołami. Irma - woda, Teranee - ogień, Cornelia - ziemia, Hay Lin- powietrze oraz Will - powierniczka Serca Kondrakaru oraz ich przywódczyni. Dziewczyny nie tylko muszą zmierzyć się z problemami codziennymi, ale także niezwykłymi. Zostają wybrane przez Wyrocznię na Strażniczki Kondrakaru, by chronić pokój we wszechświecie.
Banalna historia, prawda? Bo właściwie książek o podobnej treści jest na pęczki. Jednakże gdy czytałam wtedy ten magazyn uważałam go za najbardziej ciekawy ze wszystkich dostępnych (do jakiegoś czasu akcja naprawdę trzymała poziom - choć równie dobrze może to być sprawka mojego wieku). W.I.T.C.H. posiadał to wszystko, czego oczekiwałam!
Twórcy W.I.T.C.H. stworzyli wzór na komiks idealny dla młodszych czytelników. Przede wszystkim fabuła, która dzieli się na poszczególne misje, których jest aż dziewięć. Już od pierwszej części autorzy prowadzili szerzej historię, pozostawiając pomiędzy poszczególnymi rozdziałami splatające w całość zagadki, tajemnice, niedopowiedzenia. Co ciekawe przygody dziewczyn dzieją się nie tylko w naszym świecie, lecz przenoszą się do innych wymiarów, co jest (było) niezwykłe - szczególnie jeśli jesteś małą dziewczynką z podstawówki spragnioną właśnie tej magii.
Bardzo podobało mi się to (i nadal podoba), że tutaj nie ma idealnych postaci oraz idealnych relacji między nimi. Bohaterki były jak najbardziej ludzkie - posiadały swoje wady i zalety, przez co nie zawsze się zgadzały. Były momenty, gdy każda z nich miała swoją rację i potrzeba było dużej dobrej woli, by doszły do jakiegoś kompromisu.
I to właśnie sprawia, iż W.I.T.C.H. jest i był właśnie W.I.T.C.H. Bohaterowie numer po numerze się zmieniają, dorośleją, a wraz z nimi ich czytelniczki. Postaci jest wiele, więc każdy znajdzie swojego ulubieńca (moi non stop się zmieniali, choć pierwszą miłością obdarzyłam Will Vandom, później była Cornelia Hale, następnie Hay lin... itd). Autorzy wiedzieli, że powinni zmiksować najróżniejsze cechy charakteru, by dziewczyny nie były zbytnio wyidealizowane - a wręcz przeciwnie!
Szczerze powiedziawszy główne bohaterki cenię sobie nawet w tym momencie. Autorzy wykreowali W.I.T.C.H. naprawdę z najdrobniejszymi szczegółami. Postaci miały swoją przeszłość, którą powolutku poznajemy. A przeszłość - jak to przeszłość - nie zawsze jest idealna. Dzięki temu już w wieku dziecięcym poznałam drugą stronę medalu związaną z adopcją czy rozwodem. Bo właśnie to jest niesamowite w tych komiksach - rodzice i rodzeństwo, którzy faktycznie brali czynny udział w życiu ich córek. Oni nie znikali! Nie byli tłem dla tych niesamowitych przygód. Często krzyczeli, narzekali, oczekiwali, ale najczęściej po prostu wspierali - jak to najbliżsi.
Magazyn wychodził od 2002 do 2013 roku po dwa numery w miesiącu. Pierwsza połowa na ogół była przygotowana naprawdę ze starannością (mówię tutaj o rysunkach), by później nieco się stoczyć na "bazgroły", aż w końcu znowu się odbić. Do każdego numeru był dołączony zawsze jakiś prezencik, chociaż ja akurat byłam w tej mniejszości, która kupowała W.I.T.C.H. dla komiksu.
Nie ma nic lepszego niż magia w każdej z nas! |
Twórcy W.I.T.C.H. stworzyli wzór na komiks idealny dla młodszych czytelników. Przede wszystkim fabuła, która dzieli się na poszczególne misje, których jest aż dziewięć. Już od pierwszej części autorzy prowadzili szerzej historię, pozostawiając pomiędzy poszczególnymi rozdziałami splatające w całość zagadki, tajemnice, niedopowiedzenia. Co ciekawe przygody dziewczyn dzieją się nie tylko w naszym świecie, lecz przenoszą się do innych wymiarów, co jest (było) niezwykłe - szczególnie jeśli jesteś małą dziewczynką z podstawówki spragnioną właśnie tej magii.
Bardzo podobało mi się to (i nadal podoba), że tutaj nie ma idealnych postaci oraz idealnych relacji między nimi. Bohaterki były jak najbardziej ludzkie - posiadały swoje wady i zalety, przez co nie zawsze się zgadzały. Były momenty, gdy każda z nich miała swoją rację i potrzeba było dużej dobrej woli, by doszły do jakiegoś kompromisu.
Ale magia to nie wszystko. Potrzeba też trochę wytchnienia. |
I to właśnie sprawia, iż W.I.T.C.H. jest i był właśnie W.I.T.C.H. Bohaterowie numer po numerze się zmieniają, dorośleją, a wraz z nimi ich czytelniczki. Postaci jest wiele, więc każdy znajdzie swojego ulubieńca (moi non stop się zmieniali, choć pierwszą miłością obdarzyłam Will Vandom, później była Cornelia Hale, następnie Hay lin... itd). Autorzy wiedzieli, że powinni zmiksować najróżniejsze cechy charakteru, by dziewczyny nie były zbytnio wyidealizowane - a wręcz przeciwnie!
Szczerze powiedziawszy główne bohaterki cenię sobie nawet w tym momencie. Autorzy wykreowali W.I.T.C.H. naprawdę z najdrobniejszymi szczegółami. Postaci miały swoją przeszłość, którą powolutku poznajemy. A przeszłość - jak to przeszłość - nie zawsze jest idealna. Dzięki temu już w wieku dziecięcym poznałam drugą stronę medalu związaną z adopcją czy rozwodem. Bo właśnie to jest niesamowite w tych komiksach - rodzice i rodzeństwo, którzy faktycznie brali czynny udział w życiu ich córek. Oni nie znikali! Nie byli tłem dla tych niesamowitych przygód. Często krzyczeli, narzekali, oczekiwali, ale najczęściej po prostu wspierali - jak to najbliżsi.
Magazyn wychodził od 2002 do 2013 roku po dwa numery w miesiącu. Pierwsza połowa na ogół była przygotowana naprawdę ze starannością (mówię tutaj o rysunkach), by później nieco się stoczyć na "bazgroły", aż w końcu znowu się odbić. Do każdego numeru był dołączony zawsze jakiś prezencik, chociaż ja akurat byłam w tej mniejszości, która kupowała W.I.T.C.H. dla komiksu.
Hay Lin podczas transformacji. |
W.I.T.C.H. miał w swoim czasie ogromne BUM! I chyba ja troszkę zdołałam się zahaczyć o nie. Kiedy ja zaczęłam kolekcjonować magazyn, wszyscy go znali! Nic dziwnego! Adaptacyjny serial leciał w polskiej telewizji. Wszędzie były piórniki, zeszyty, długopisy czy inne przybory szkolne z wizerunkiem którejś z czarodziejek. Mało tego! Kiedy ja akurat kolekcjonowałam karteczki do segregatorów to właśnie na W.I.T.C.H. wszyscy chcieli się wymieniać! I chyba dzięki temu zostałam w tym na dłużej... zresztą - wkręciłam się i w końcu miałam coś swojego. I chyba o to mi też chodziło - że potrafiłam czekać na kolejny magazyn tak, jak wielu w tamtym czasie czekało na kolejny tom Harry'ego Pottera!
Się rozgaduję, tworząc recenzję, a przecież moim zadaniem było powspominać! A przecież mam co, bo przez długie lata z wytęsknieniem czekałam na czwartki (chyba czwartki?), by kupić kolejny numer W.I.T.C.H.! Czytałam każdy nowy numer po kolei, by co i raz do niego powracać i robić sobie nawet "czytelnicze maratony"! To było fantastyczne uczucie - trochę taki kac książkowy, który obecnie przeżywam bardzo sporadycznie. Później niestety dorosłam.
Właściwie to gdyby nie W.I.T.C.H. możliwe, że nie miałabym tak magicznego dzieciństwa! Nie kładłabym ręki na kwiatkui nie liczyła na to, że zaraz podrośnie bądź nie patrzyłabym na ogień, jak gdyby zaraz miał wybuchnąć za moją przyczyną. Widzicie... pomimo prób jakoś nie garnęłam się do Harry'ego Pottera za młodu. Oglądałam filmy, ale aby cztery, by później przez długi czas przerwać przygody w Hogwarcie. Zamiast tego miałam tę przygodę właśnie w tych komiksach.
Czy można uznać, że W.I.T.C.H. miał w sobie coś moralizującego? Jak najbardziej! Nauczył mnie doceniać przyjaciół - zachęcił, by w ogóle posiadać przyjaciół i się o nich troszczyć! Na prostych przykładach autorzy komiksów nauczyli mnie, jak ważne jest przyznawanie się do błędów, przy jednoczesnym uznaniu czyjegoś zdania. Jak poradzić sobie z wymagającymi rodzicami, często wścibskim rodzeństwem, problemami w szkole... To nie tylko rozrywka... ale także wielka lekcja, która płynęła z W.I.T.C.H.
Się rozgaduję, tworząc recenzję, a przecież moim zadaniem było powspominać! A przecież mam co, bo przez długie lata z wytęsknieniem czekałam na czwartki (chyba czwartki?), by kupić kolejny numer W.I.T.C.H.! Czytałam każdy nowy numer po kolei, by co i raz do niego powracać i robić sobie nawet "czytelnicze maratony"! To było fantastyczne uczucie - trochę taki kac książkowy, który obecnie przeżywam bardzo sporadycznie. Później niestety dorosłam.
Serial, który pokochałam! |
Właściwie to gdyby nie W.I.T.C.H. możliwe, że nie miałabym tak magicznego dzieciństwa! Nie kładłabym ręki na kwiatkui nie liczyła na to, że zaraz podrośnie bądź nie patrzyłabym na ogień, jak gdyby zaraz miał wybuchnąć za moją przyczyną. Widzicie... pomimo prób jakoś nie garnęłam się do Harry'ego Pottera za młodu. Oglądałam filmy, ale aby cztery, by później przez długi czas przerwać przygody w Hogwarcie. Zamiast tego miałam tę przygodę właśnie w tych komiksach.
Czy można uznać, że W.I.T.C.H. miał w sobie coś moralizującego? Jak najbardziej! Nauczył mnie doceniać przyjaciół - zachęcił, by w ogóle posiadać przyjaciół i się o nich troszczyć! Na prostych przykładach autorzy komiksów nauczyli mnie, jak ważne jest przyznawanie się do błędów, przy jednoczesnym uznaniu czyjegoś zdania. Jak poradzić sobie z wymagającymi rodzicami, często wścibskim rodzeństwem, problemami w szkole... To nie tylko rozrywka... ale także wielka lekcja, która płynęła z W.I.T.C.H.
Mój cały zbiorek! Ponad sto numerów... i tyle wspaniałych wspomnień! |
Moja mama, patrząc na kartony komiksów, stwierdziła, że można by to komuś oddać.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
A w życiu! To moje dzieciństwo! Nie oddam za żadne skarby!
Ja gdy byłam młodsza, również sięgałam po W.i.t.c.h :D Ale potem jakoś mi to uciekło... Jednak miło wspominam ten czas ;)
OdpowiedzUsuńWidać, że nie tylko ja jedna byłam :D
UsuńMi potem też to jakoś uciekło... ale to były piękne czasy <3
Nie byłam jedyna widzę ;)
UsuńChyba każdy będzie wspominał te komiksy z uśmiechem na ustach ;)
Jeju, jaką radość sprawiłaś mi tym postem! Wróciły wszystkie cudowne wspomnienia z dzieciństwa. Pamiętam, jak w niedziele oglądałam W.i.t.c.h, jak zbierałam karteczki, do dziś przecież mam pełny segregator karteczek z W.i.t.c.h ! Mam nawet jedną, swoją ulubioną przypiętą do tablicy korkowej w pokoju. Uwielbiałam Will i Hay Lin. Czytałam też książki z tej serii i to były książki z kategorii: początek przygody z czytaniem. Co do magazynu, to swego czasu do magazynu dodawane były właśnie karteczki, pamiętam jaki wtedy był na to szał. Ah, tyle wspaniałych wspomnień! Aż chyba zniosę ze strychu wszystkie moje książki, karteczki itp. z W.i.t.c.h i na chwilę wrócę do dzieciństwa :) Dziękuję za ten post!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Agata z www.apteka-literacka.blogspot.com
To ja bardzo, bardzo dziękuję za ten komentarz!
UsuńOto właśnie chodziło! O tę radość przy wspominaniu starych, dobrych czasów!
Ja też miałam kilka komiksów z Witch :D Nie było ich jakoś specjalnie wiele, ale czasem zdarzało mi się je kupić :D
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Jaka kolekcja! Pamiętam, że wtedy też sięgałam po komiksy w.i.t.c.h, ale nie zbierałam wszystkich numerów :)
OdpowiedzUsuńŁaa, ale fajny zbiorek :). Ja komiksów tak dużo jako dzieciak nie czytałam (jakieś tam z kaczorem donaldem), ale myślę, że akurat te by się małej mnie na pewno podobały ;).
OdpowiedzUsuńBędzie też post o Kaczorze Donaldzie ;)
UsuńMatko... cofnęłam się kilka lat wstecz! Uwielbiałam Witch! Zawsze w grupce znajomych byłam Hay Lin :) Miałam pełno komiksów, ale tez książki z tej serii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Ja się bawiłam, że byłam Cornelią albo Will :D
UsuńPięknie zachowana kolekcja, nie oddawaj nikomu:)
OdpowiedzUsuńA w życiu! Nie oddam! Wezmę ze sobą aż do grobu :D
UsuńJa także nie oddałabym takich skarbów. Trzymaj je z dala od łapek swojej mamusi, by ją nie korciło. :P
OdpowiedzUsuńJeszcze się nimi chwilkę nacieszę i zaniosę na strych ;)
UsuńNiech tam odpoczywają, dopóki znowu nie najdzie mnie ochota na "podotykanie" ich ;)
Tak jak ty uwielbiałam te cztery bajki :) Miałam ogromną kolekcje WITCH, komiksy, gazety, książki i co tam tylko się pojawiało. Pozbyłam się wszystkiego dopiero jakieś dwa lata temu i nawet nie jestem pewna czy trafiły na strych babci czy też skończyły na śmietniku. Zostawiłam sobie jednak kilka książeczek, tak na pamiątkę :)
OdpowiedzUsuńJa się nie pozbywam ;)
UsuńNiestety miałam tego tak dużo, że po remoncie nie miałam gdzie tego trzymać. I zostawiłam tylko symbolicznie książki ;)
UsuńW.I.T.C.H. zaczęło wychodzić jak kończyłam podstawówkę. Kupowała komiksy przez ponad rok, byłam zafascynowana historią, ubóstwialam kreskę i od razu polubiłam bohaterki, podziwiałam piękną Kornelię, zaprzyjaźniłabym się z Will, z każdą z nich coś mnie łączyło. Z czasem jednak, już w gimnazjum, stwierdziłam, że to zbyt dziecinne dla mnie, choć czasem ukradkiem pożyczałam skąds kolejne numery. A teraz? Teraz chętnie bym przeczytała. To naprawdę fajna historia:)
OdpowiedzUsuńChyba każda gimnazjalistka miała to poczucie "za dziecinne"...
UsuńJakie za dziecinne, gimnazjalistka to jeszcze dzieciak - no ale wtedy nie dało radę przetłumaczyć ;)
Ja to bym chciała tak na nowo być zafascynowana tą historią - może kiedyś... ;)
Wyznam jeszcze, że ilekroć wpadam do pobliskiej knajpki z żarciem i nie mam co robić z czasem czekając na jedzenie, przekradam się do kącika dziecinnego i podczytuję jeden numer, który tam samotnie leży;) Ta kreska mnie strasznie przyciąga.
UsuńOto magia sentymentu :3
UsuńAch...pamiętam... :)
OdpowiedzUsuńOd 2002 roku? Nieźle, nie miałam pojęcia, że to już tak długo!
OdpowiedzUsuńPrzez jedenaście lat trwała ciągła seria... a teraz się powtarza ;)
UsuńJak byłam mniejsza to byłam wielką fanką w.i.t.c.h. kupowałam dosłownie wszystko, co było związane z tą serią :) :)
OdpowiedzUsuńPadłam z wrażenia!!! Jaki imponujący zbiorek! Ja niestety nie znam żadnej z wymienionych przez Ciebie bajek i komiksów. Moje dzieciństwo ograniczało się jedynie do oglądania dobranocek a potem lulu spać. Natomiast w ciągu dnia cały czas szwendałam się po wsi z innymi rówieśnikami :)
OdpowiedzUsuńJa miałam widać to dzieciństwo, które łączyło bajki na specjalnych kanałach dla dzieci (Fox Kids, Cartoon Network) z zabawami na dworze :D
UsuńRównież pamiętam to z czasów młodszej mnie :) Świetna sprawa, miałam cały segregator karteczek z postaciami :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Też miałam! :D
UsuńKurczę, mogłam zrobić zdjęcie segregatorowi!! :D
Lubiłam oglądać Witch, z tego co pamiętam, to parę miesięcy temu leciały powtórki pierwszych odcinków na Disney Channel - niestety w niezbyt korzystnej godzinie, 3/4 w nocy :D
OdpowiedzUsuńTak bardzo godzina dla dzieci... :/
UsuńCiekawa kolekcja. Ja jakoś nigdy nie byłam fanką komiksów :)
OdpowiedzUsuńMoje W.I.T.C.H uległo destrukcji przez lata, więc nic mi się nie zachowało. Oprócz wspomnień.
OdpowiedzUsuńA tutaj o wspomnienia chodzi! :D
UsuńBo nawet gdybym nie miała tych wszystkich komiksów itd. nadal Witch pozostanie w moich wspomnieniach jako pierwsza historia, do której wracałam co dzień! Coś, co sprawiło, że oczekiwałam kolejnego numeru i przed snem powracałam do wcześniejszych przygód (taki maraton!)!
Tyle wspomnień <3
Miałam świra na punkcie WITCH! :D Z tego co pamiętam miałam numery od 1 do 30-któregoś i potem miałam chyba 20 numerów przerwy, a potem już prawie do końca kupowałam te gazetki. Z czasem wyrosłam z nich, ale tym postem wróciły super wspomnienia! Dziękuję :D
OdpowiedzUsuńTeż miałam wiele zastojów i co i raz powracałam :D
UsuńOstatnie numery kupiłam tylko i wyłącznie ze względu na sentyment :)
Jaka niesamowita kolekcja :) Nigdy nikomu jej nie oddawaj! Zawsze, gdy na nią spojrzysz to będziesz miała z nią wiele miłych wspomnień :)
OdpowiedzUsuńOj tak... :3
UsuńTeraz jak nawet powracam do tego postu... uśmiech nie znika! :D
Ooo W.I.T.C.H.! Moja była przyjaciółka jeszcze z okresu bardzo wczesnej podstawówki kolekcjonowała gazety. Zresztą sama posiadam "Chłopcy - jak ich polubić" czy coś w tym stylu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG
Ach, tyle wspomnień. :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy mam gdzieś jeszcze te magazyny... Wydaje mi się, że zbierałam W.I.T.C.H. krócej (a może mniej regularnie?), jednak też bardzo mi się podobało i w sumie żałuję, że nie miałam okazji poznać ich przygód do samego końca. ;)
Później Witch straciło na jakości... ale ja na całe szczęście dorastałam z ich najlepszymi przygodami (choć to przecież oczywiste... gdy jest się młodszym wszystko jest ciekawsze!) :)
UsuńDużo wspomnień mam z W.I.T.C.H :)
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
UsuńW.I.T.C.H tylko oglądałam, komiksów nigdy nie poznałam, ale zawsze o tym marzyłam :)
OdpowiedzUsuńJak oglądałam kreskówkę też marzyłam o poznaniu komiksu...
UsuńAż w końcu mama mi ją kupiła - pierwszy numer na w spółkę z koleżanką! Ojej... te czasy... :3