Temat całkowicie spontaniczny. Narzucił się sam z siebie podczas kolejnego zgłębiania klasyki. Powróciłam ostatnio raz jeszcze do bestsellera wszech czasów "Dumy i uprzedzenia", a także NARESZCIE zgłębiłam lekturę "Emmy" i w końcu nie będę opierała się tylko na serialu (genialnym, tak swoją drogą!). A już w ogóle jeśli do tych tytułów dodamy pozostałe powieści Austen, czy takie klasyki jak te spod pióra Charlotte Bronte oraz Elizabeth Gaskell (można tutaj także spokojnie doliczyć nawet naszą polską "Lalkę" Prusa), wychodzi z tego całkiem fajne pytanie...
Co mają wspólnego te wszystkie tytuły, zapytacie?
Miłość, ach, miłość, odpowiem!
Czy tylko mnie rzucił się w oczy fakt, iż w tych tytułach (z kilkoma wyjątkami, ale o tym powiem później) miłość od pierwszego wejrzenia - tak, ta zawsze wyśmiewana miłość od jednego spojrzenia, od jednego podania dłoni, od jednego oddechu tym samym powietrze, z której w XXI wieku tak wielu się wyśmiewa, uznając ją za niemożliwą - była tak często praktykowana jeszcze nie tak dawno temu?! Właściwie z całkiem niezłym skutkiem, ponieważ w tamtych czasach mało kto skarżył się na ukochanego/ukochaną.
Rozważmy to. Elizabeth Bennet nie spodobała się tak od razu Fitzwilliamowi Darcy'emu, a jednak przyciągnęła jego uwagę od pierwszego komentarza. A Margaret Hale oraz John Thornton? Ależ oni mieli podobny początek. Główna bohaterka "Północy i południa" gardziła przemysłowcem, ale on... on zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i nawet te liczne wady, jakie początkowo pokazywała na każdym kroku, nie sprawiły, iż wszystkie te siły, które go do niej przyciągały, osłabły. Podobnie było z parą z "Jane Eyre. Autobiografia". Sam Edward przyznał, iż czuł od początku, że Jane to wyjątkowa osóbka i jakaś niewidzialna niteczka wychodząca spod jego lewego żebra łączy go z młodszą dziewczynką.
Jedno spojrzenie... tylko jedno spojrzenie, a cały świat znika! |
Czyżby miało być to przykładem tego, iż miłość od pierwszego wejrzenia naprawdę miała miejsce? Czyżby naprawdę istniała ta niezwykła czerwona nić łącząca serca dwójki przeznaczonych? Może tak... może nie. Przemyślmy przecież inne znane postacie, którym pierwsza miłość wcale nie przyniosła aż tyle ukojenia.
Niewątpliwie najlepszym przykładem ku temu będzie nasz stary dobry Stanisław Wokulski zakochany od pierwszego wejrzenia w zimnej arystokratce, Izabelli Łęckiej. Był w stanie zrobić dla niej wszystko - a ona? Ona niestety bardziej spoglądała na jego pochodzenie oraz na zniszczone od pracy fizycznej ręce, aniżeli na duszę oraz oczy.
I to też jest spojrzenie... tylko czy miłości odwzajemnionej? |
Z innej strony... czy prawdziwa miłość ujawnia się tak od razu, a może jest - i powinna być - skutkiem długoletniej przyjaźni, która nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, przekształciła się właśnie w gorętsze uczucie? Jako przykład wezmę Emmę i pana Knightleya z "Emmy" czy Fanny oraz Edmunda z "Mansfield Park" wychodzące spod pióra Jane Austen. W ich przypadku miłość była gdzieś zawsze obok nich, a oni przez długi czas jej nie dostrzegali.
I ostatnie spojrzenie miłości wynikającej z przyjaźni! |
A jakie Wy macie zdanie?
Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia?
Wierzycie w przeznaczenie?
A może opieracie się na stwierdzeniu, iż prawdziwa miłość wychodzi dopiero z prawdziwej przyjaźni?
Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia?
Wierzycie w przeznaczenie?
A może opieracie się na stwierdzeniu, iż prawdziwa miłość wychodzi dopiero z prawdziwej przyjaźni?
Mogłam podać inne przykłady par, ale uznałam, że te będą najbardziej wyraziste.
Jeżeli znacie inne - chętnie o nich poczytam!
Jeżeli znacie inne - chętnie o nich poczytam!
PS. I weź tu człowieku ucz się czegoś z książek, jak każda przedstawia coś zupełnie innego...
Miłość mnie trzepnęła po trzech latach znajomości z takim jednym. Owszem, zdecydowanie istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, bo w życiu bym nie pomyślała, że akurat w nim się zakocham. Ta dam, we wrześniu minie nam 4 rocznica :P
OdpowiedzUsuńMiłość może dopaść każdego w najmniej spodziewanym momencie, więc raczej nie da się tego zaplanować, a uczucie po prostu się pojawia nie wiadomo skąd ;)
OdpowiedzUsuńNie wierzę co prawda w miłość od pierwszego wejrzenia, ale w zauroczenie, zainteresowanie od pierwszego wejrzenia już tak. Z resztą opieram się tylko na przypuszczeniach i książkach, więc specjalistką nie mogę się nazwać ;)
OdpowiedzUsuńWierzę w miłość od pierwszego wejrzenia dzięki niej mam cudownego męża i dwie śliczne córki ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkomiloscimoja.blogspot.com/?m=0
Jasne, że istnieje miłość od pierwszego wejrzenia :-) Wiem, bo doświadczyłam jej na własnej skórze :-) Fajnie, że jesteś w klimacie powieści klasycznych. Gaskell, Austen, Bronte, to jak pewnie wiesz, też moje ulubione autorki :-)
OdpowiedzUsuńAle uroczy wątek :) Czy wierzę w miłość od pierwszego wejrzenie? Chyba jednak nie, bo prawdziwy związek, wypełniony prawdziwą miłością, to taki, który opiera się na wzajemnym zaufaniu, poświęceniu, akceptowaniu wszelkich wad, przeżytych wspólnie doświadczeniach, a na to wszystko potrzeba jednak chwili czasu. A jedno spojrzenie wywołać może tylko zauroczenie, tak mi się wydaje :)
OdpowiedzUsuńPost rozważaniowo-książkowy bardzo mi przypadł do gustu :) zgrabnie to wszystko ujęłaś :)
OdpowiedzUsuńWierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Sama doświadczyłam jej tylko raz, ale niestety nie zakończyło się to happy endem.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam książkę "Niezwyciężony!..." Vujicica i tam było, że zakochał się on w swojej Kanae od pierwszego wejrzenia. W sumie kiedyś mnie też takie coś spotkało, ale to nie był samo spojrzenie, ale głównie to, że pokochałam w tej osobie wszystkie zalety, ale też przede wszystkim wady.
OdpowiedzUsuńByć może jest takie coś możliwe, ale gdy już nasze oczy spotkają się z oczyma płci przeciwnej i nastąpią fajerwerki, to oczywiste jest to, aby od tej pory dowiedzieć się jak najwięcej o danej osobie. W końcu samo spojrzenie nie wystarczy, aby stworzyć udany związek ;)
Ja myślę, że nie ma czegoś takiego, jak miłość od pierwszego wejrzenia. Dopiero, jak zna się bardzo dobrze drugą osobę można kogoś pokochać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie doświadczyłam, ale myślę, że jest to na początku zauroczenie. Żeby się zakochac trzeba trochę czasu, nawet jeśli to jest tydzień :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że prawdziwą miłość można poznać po jakimś okresie czasu. Początkowo jest bowiem zawsze zauroczenie.
OdpowiedzUsuńCiekawy post :). Także uważam, że z początku jest zauroczenie, które później może przerodzić się w miłość.
OdpowiedzUsuńależ ciekawy post! ja jak najbardziej wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia! a Twoje przykłady idealnie tutaj pasują,do tego zestawiłaś także moją ulubioną parę - Elizabeth Bennet i pana Darcy.och,miłość piękna jest <3
OdpowiedzUsuń