Scenarzystka seriali m.in. Samo życie, Miasteczko. Od wielu sezonów wiodący scenarzysta hitu TVP 2 Na dobre i na złe - serial pod jej skrzydłami znów osiąga znakomite wyniki oglądalności - ponad 6 milionów widzów. A przy tym także pisarka, której debiut - Jajko z niespodzianką - stał się bestsellerem. Powieść zdobyła tytuł Najlepszej Książki na wiosnę 2014 w plebiscycie portalu Granice.pl oraz została nominowana do nagrody Pióro i Pazur.
O kim mowa? Oczywiście o Agnieszce Krakowiak-Kondrackiej!
O pisanych przez siebie historiach mówi: "To bajki, które opowiadają o dobrych ludziach, a o złych tylko wtedy, kiedy mają szansę się zmienić i odnaleźć w sobie ten dobry pierwiastek". Lubi tworzyć tę bajkę, brać w swoje ręce losy przeróżnych postaci i "łamać sobie głowę, jak im skomplikować życie".
1. Zacznijmy
może od banalnego, ale bardzo interesującego mnie pytania – jak to się
stało, że została Pani scenarzystką? Trzeba przyznać, iż nie jest to
zawód, którego można się wyuczyć na studiach, by następnie zająć owe
stanowisko. Można wygrać konkurs lub po prostu liczyć na szczęście, iż
moja praca zostanie dostrzeżona.
Jak to było w Pani przypadku?
-
Najpierw byłam dziennikarką. Przeżyłam mnóstwo fajnych rzeczy i sytuacji, wlazłam
w wiele różnych dziwnych miejsc i spotkałam fascynujące osoby. Długo można z
tego czerpać. Bardzo lubiłam pisać
reportaże, ale ta forma dziennikarstwa odchodzi w niebyt. Ludzie kochają teraz
pisma obrazkowe. W pewnym momencie przestało mi wystarczać opisywanie
rzeczywistości, chciałam sobie ją sama powymyślać. Okazało się, że mam do tego talent. Dostałam
licząca się nagrodę za swój pierwszy scenariusz filmu fabularnego, który
zresztą nigdy nie został nakręcony. Ale ktoś mnie zauważył. Potem poszło…
2. Filmy
i seriale w Polsce w większości przypadków opierają się na scenariuszach
zagranicznych. Widz to czuje, bowiem często nie dostrzega tej
„sielskości”, jaką otrzymuje jedynie w polskich dziełach. Dlaczego zatem
wytwórnie wolą „odgrzewane kotlety”, skoro wiedzą, że widz pragnie czegoś
właśnie od polskich twórców?
-
Nie ma wspólnego gustu i jednej widowni. Nigdy nie wiadomo: co załapie, co się
spodoba. Wyprodukowanie nowego filmu kosztuje, dlatego producenci sięgają po
sprawdzone gdzie indziej wzory. Czasem trafiają, czasem nie. Ale jak nie
trafiają, to finansowo boli mniej. Są ryzykanci na rynku, ale stacje nie lubią
strat. I w efekcie szukają czegoś uśredniającego gust. Albo hitu, o którym
wiadomo, że przyniesie pieniądze.
3. Czy
w związku z tym trudno o pracę jako scenarzysta? Czy to stały dochód, czy
może trzeba nieustannie o niego zabiegać?
-
To praca dla wytrwałych. Stały dochód jest raczej trudny do osiągniecia, chyba,
że ktoś ma już utrwalona realizacjami pozycję, potrafi kierować zespołem, stworzy
serial. Wtedy producenci się do niego zwracają. Ale pewność jutra to coś raczej
nieosiągalnego. Trzeba mieć dużo cierpliwości i siły, żeby od etapu pomysłu
przejść do etapu produkcji. Coś, co
się zapowiada jako pewniak, kończy
często w szufladzie.
Jeżeli ktoś chce zostać pisarzem, powinien
czytać jak najwięcej – zatem co musi zrobić osoba, która chce zostać
scenarzystą?
Zależy,
jakim scenarzystą. Seriale w Polsce – to raczej masowa widownia, masowy gust.
Trzeba „rozumieć ludzi”, mieć ucho na dialogi, potrafić wczuć się w nastrój,
trochę poczucia humoru też się przydaje. Górna półka – fabuła? Można się zaszyć i tworzyć swoje dzieło nawet
latami, dopieszczać, dopracowywać, a potem szukać producenta. To różnica. Nie ma
prostej recepty. Oczywiście zawsze ważny jest pomysł, to od niego wszystko się
zaczyna. Jak się uda zapisać pomysł i kogoś nim zainteresować, trzeba to
rozwinąć, dodać bohaterów, środowisko, potem pojawiają się kolejne meandry...Z
pomysłem można wystartować. A kiedy jest chociaż pomarańczowe światło, bo na
zielone można czekać zbyt długo, to trzeba pisać. A potem poprawiać, poprawiać
i poprawiać. Niestety tutaj człowiek uczy się wyłącznie na błędach.
fot. Adam Golec |
4. Czym
różni się bycie scenarzystą od pisarza (oczywiście z pominięciem samej
formy)? Co jest – zdaniem Pani – twardszym orzechem do zgryzienia, jeżeli
patrzy się na oba zawody ogólnikowo?
- Nigdy
nie spotkałam scenarzysty, który byłby zadowolony z ekranizacji własnego
pomysłu. Film to jest zawsze kilka punktów widzenia, które muszą się spotkać w
jakimś punkcie by produkcja w ogóle była możliwa. Satysfakcja zawodowa w tym zawodzie jest
umiarkowana, bo gdy film się uda, to jest to zasługa reżysera, a kiedy się nie
uda, to wina złego scenarzysty. Scenarzysta kończy entą wersję, zaczyna się
plan i inni ludzie przejmują wszystkie zapisane kwestie, żeby film
powstał.
Przyjemnie
być pisarzem, choć sprostanie takiemu zadaniu trwa. To praca rozłożona na całe
miesiące i język opowieści jednak jest inny. Nie wystarczają didaskalia, trzeba
opisywać bohatera na tyle dokładnie, żeby czytelnik wiedział czy postać lubi obgryzać
paznokcie, nosi krawat lub nie, albo czy w pokoju jest żółty fotel a światło trochę
razi. Takie zadania w scenariuszu to często zadania scenografii, reżysera i
aktora. Z drugiej strony, to przyjemność
stworzyć cały świat od początku do końca i nie mieć żadnych ograniczeń, nie iść
na żadne kompromisy. Obie te prace dają satysfakcje. Ale męki twórcze są i tu,
i tu.
5. Przejdźmy
w końcu do Pani książek, a ma już ich Pani dwie na koncie. Co ciekawe,
zarówno Jajko z niespodzianką, jak również Cudze jabłka w jakiś sposób
poruszają temat nieobcy nikomu z nas, czyli pieniędzy, przez co jestem
zainteresowana, jakie jest Pani spojrzenie na owe zagadnienie? Czym jest
dla Pani złoty?
-
Przecież pieniądze „wprawiają w ruch ten
świat”, jak bez nich żyć. Dla mnie to środek do zapewnienia sobie i mojej
rodzicie bezpieczeństwa. Lubię słowo bezpieczeństwo. Lubię, kiedy wszystko toczy się
bezkolizyjnie, a to u mnie rzadka sprawa. Zawsze coś się dzieje. Coś, co wymaga
pieniędzy. Więc oczywiście bezpiecznie jest je mieć.
6.
Co można zrobić – o ile w ogóle można coś zrobić – by człowiek przestał tak
bardzo zabiegać o pieniądze, stając się tym samym ich niewolnikiem? Zna Pani
jakąś receptę na to, by w pewnym momencie życia powiedzieć sobie: „Tyle mi
wystarczy. Nie potrzebuję już nic więcej”?
- Były
jakieś badania na ten temat. Wynikało z nich, że człowiek jest tak zaprogramowany,
że nie potrafi przestać zabiegać o pieniądze, bez względu na to, ile ich
ma. Nawet, gdy ma bardzo wiele. Jeśli ma
jacht, to dlaczego nie dokupić do niego małej wyspy? Ale ogromna nierówność
społeczna z pewnością wymusi zmiany. Ci, naprawdę bogaci, już się zaczynają
dzielić, bo widzą, że dalsze gromadzenie i koncentrowanie pieniędzy w niewielu
rękach, wywoła rewolucję, która może ich pozbawić wszystkiego. Z drugiej strony
są osoby, które potrafią powiedzieć sobie dość. Zmienić swoje życie.
Najczęściej dzieje się to, na skutek jakiegoś kryzysu, bywa ,że zdrowotnego.
Ciało mówi: koniec, trzeba odpocząć, zwolnic tempo. Zadowolić się czymś
mniejszym, znaleźć umiar.
fot. Adam Golec |
7. W
Pani książkach odnajdziemy jedną z recept na to, by być szczęśliwym.
Pokazują nam ją Ada oraz Ewa - główne bohaterki obu powieści – silne,
stanowcze, pełne wyrzeczeń i poświęcenia. Mówiąc krótko, należą do kobiet
XXI wieku, które znacząco różnią się od starodawnego wzoru Matki-Polki. A
może jednak to ten sam wzór, tyle że lekko przemieniony? Co według Pani
znaczy samo słowo: „Matka Polka”?
- Matka-Polka ? Jak dla mnie to już jakiś archaizm. Obecnie wywołuje raczej negatywne skojarzenia. Jest w im zawarta jakaś konieczność poświęcenia siebie dla dziecka i domu. I od razu kryje się w podtekście jakieś niespełnienie samej matki. A przecież dzieci radzą sobie w życiu lepiej, kiedy nie muszą wysłuchiwać, „dla ciebie musiałam”… Wyrastają na bardziej wartościowych ludzi, kiedy mają matki zadowolone z siebie i ze swojego życia zawodowego …Z drugiej strony, jeśli kobieta odnajduje szczęście w tym, że zajmuje się wyłącznie domem, to czemu nie. Byleby kiedyś nie została w tym domu sama z poczuciem, że nie zdążyła zrealizować własnych planów i marzeń. A dzieci… przecież w końcu zaczynają własne życie.
8. Czy
uważa się Pani za Matkę-Polkę?
- Jestem
matką i Polką, nie wyobrażam sobie życia bez swojego dziecka i bez swojego
kraju. Ale staram się dzielić swój czas tak, by go wystarczyło i na inne
sprawy.
9. „Małżeństwo
to jak chodzenie po kładce z zawiązanymi oczami. Nie wiadomo, czy partner
pomoże utrzymać równowagę, czy przyczyni się do upadku” – oto przepiękny
cytat z Pani najnowszej powieści, Cudze jabłka. Zastanawiam się, co jeżeli
partner właśnie „przyczyni się do upadku”, co powinna zrobić druga
połówka? Wziąć rozwód czy może zawalczyć o uczucie?
- Myślę,
że w związku trzeba się szanować. Każda kobieta powinna nie tylko ślepo kochać
partnera, ale i samą siebie. Ważne by dobrze czuła się we własnej skórze. A
jeśli ślub nie oznacza porozumienia dusz i ciał? Można gadać, można się terapeutyzować…Zawsze
warto próbować. Ale jeśli się nie udaje … Nie mogę być hipokrytką…, sama mam za
sobą rozwód i drugie małżeństwo. To zawsze bolesna sprawa, ale… czasem trwanie ze
sobą za wszelką cenę tylko unieszczęśliwia partnerów.
10. Ewa
i Marek pokazują na swoim przykładzie, iż warto dać szansę miłości,
ponieważ tylko miłość może dać człowiekowi poczucie spełnienia… czy zgadza
się z tym Pani? Czy właśnie tą drogą się Panie kieruje, a może są też inne
zajęcia/uczucia/rzeczy, które sprawiają, iż czuje się Pani spełniona?
- Miłość
to nie tylko kiełbie we łbie i motyle w brzuchu,. To także umiejętność
kompromisów i pokonywania przeszkód. Myslę, że w związku trzeba się naprawdę
lubić, żeby się kochać. Cóż, ja lubię swoje życie. Choć jak u
wszystkich bywa czasem ciężko. Ale mam z
kim pogadać, kim się zaopiekować, mam pracę, która lubię. Odpukać…
11. Kończąc
już, czego teraz Pani czytelnicy mogą się spodziewać? Czy kolejna powieść
jest już w kreatywnej fazie, czy
może fabuła dopiero się ukazuje w Pani wyobraźni? Jeżeli Pani może, proszę
nam zdradzić co nieco.
- Tak,
jestem w bardzo kreatywnej fazie tworzenia nowej powieści… Na tyle kreatywnej, że
szczegóły wciąż się zmieniają. Jedno
jest pewne: będzie to opowieść o
dziewczynie, która ma szansę po raz
drugi dokonać wyborów, których wcześniej już dokonała. Wiem, brzmi to trochę metafizycznie,
ale takie nie będzie. To realistyczna historia. Mam nadzieję dobrze się bawić
przy tej książce. Szczegóły właśnie dopracowuję.
fot. Adam Golec |
Bardzo dziękuję za
wywiad! Życzę samych sukcesów!
Ciekawy wywiad.:) Muszę w końcu przeczytać coś autorstwa pani Krakowiak- Kondrackiej
OdpowiedzUsuńJa i moja mama polecamy! :D
UsuńCiekawy wywiad :) Zwłaszcza część dotycząca scenariusza, miło poznać to od tej strony. Jeszcze nic nie czytałam tej autorki, ale z wielką chęcią przeczytałabym "Cudze jabłka' :)
OdpowiedzUsuńInsane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/
Moim malutkim marzeniem dzieciństwa było zostanie scenarzystą, dlatego musiałam wykorzystać okazję podpytania się, jak to wszystko wygląda "od kuchni" ;)
UsuńNie znam autorki, ale o książce coś tam słyszałam. Chyba czas lepiej zapoznać się z twórczością pani AGnieszki :)
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńŚwietny wywiad. Przeczytałam "Cudze jabłka" tej autorki i bardzo przypadła mi ona do gustu.
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad z ciekawą osobą :)
OdpowiedzUsuńOtóż to :D
UsuńCiekawy wywiad :). Książki przeczytałam i polecam, szczególnie ostatnią.
OdpowiedzUsuńRównież "Cudze jabłka" mi się spodobały :3
UsuńPani Agnieszka jest piękną kobietą. W dodatku, bije z jej oczu takie ciepło i zrozumienie. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się poznać jej twórczość. Świetny wywiad!
OdpowiedzUsuńOto przykład kobiety, z której powinno się brać przykład :D
Usuń