Każdy, kto śledzi mojego bloga, wie doskonale, jak z wielkim dystansem podchodzę do twórczości Katarzyny Michalak po - jak sama autorka uznaje - jej ukochanych "Kronikach Ferrinu". Z pięciu przeczytałam trzy, nie mam pojęcia po co. Chyba tylko dlatego, by mieć "pewność pewności", że K.M. nie potrafi pisać. Jednakże to w końcu było fantasy, a pisarka ta jest chwalona za cudowne powieści obyczajowe. Dlatego z myślą: co mi tam, sięgnęłam po najnowszą, okrzykniętą najmocniejszą powieścią tejże pani.
Po co mi to było, no po co?
Michał Sokołowski to wspaniały lekarz, ojciec wspaniałych dzieci oraz mąż ciepłej, oddanej mu żony. Rodzinę swą kocha nad życie, jednakże to pracy oddaje cały swój czas, byle tylko zapewnić Marcie i maluchom jak najlepsze warunki życia. Pewnego dnia - w urodzinki Antosia - zdarza się wypadek, w którym na miejscu ginie Marta oraz Antek. Od tej pory życie Michała zmienia obrót o sto osiemdziesiąt stopni - rozpoczyna się walka o dom, o rodzinę, o dzieci oraz o samego siebie.
Tę powieść musisz przeczytać...
Ta historia może zmienić Twoje życie...
Ten dramat może się rozegrać tuż obok Ciebie...
Guzik prawda.
Swego czasu, po odłożeniu wyjątkowo niesmacznej grafomanii, którą były dla mnie "Walka o Ferrin", "Powrót do Ferrinu" oraz "Serce Ferrinu", zastanawiałam się bardzo długo, dlaczego Katarzyna Michalak jest tak uznaną pisarką. Dlaczego jej powieści z marszu stają się bestsellerami oraz czemu zawdzięcza tak ogromny sukces? I w końcu - po lekturze "Nie oddam dzieci!" - odkryłam to! Pisarka swoją (obecną) schematyczną prozą, swoimi bezbarwnymi bohaterami oraz przedramatyzowanie wszystkiego i wszystkich tworzy ze swoich powieści to samo, co seriale typu: Dlaczego ja?, Trudne sprawy, Pamiętniki z wakacji, Ukryta prawda z do bólu przewidywalnym scenariuszem, amatorami a nie aktorami oraz tym samym - identycznym wręcz - silnym oddziaływaniem na emocje odbiorcy. A skoro te "seriale" cieszą się taką popularnością, to co ma powiedzieć pani K.M.?
Nie chcę naprawdę nikogo tutaj obrażać. Osobiście nie oglądam telewizji (w niej nigdy nie ma nic ciekawego), lecz co i raz zdarza mi się podejść do kogoś, kto właśnie ogląda jeden ze wspomnianych wcześniej tytułów i sama rozpoczynam seans, którego nie mogę zakończyć bez dowiedzenia się, jak się zakończą losy pana/pani X. Lecz sami przyznacie, że chociażby "Dlaczego ja?" nie można nazwać nawet jakimkolwiek serialem, dlatego też i twórczości (obecnej, bo słyszałam, że wcześniejsze powieści są dobre) Katarzyny Michalak nie można nazwać książką. Nie bójmy się użyć stwierdzenia, iż w tym momencie to najczystsza postać grafomaństwa - lekka, przedramatyzowana, a i tak uwielbiana przez tłumy. Ostatecznie nie każdy poszukuje czegoś ambitnego.
Ciężko mi wymienić, jak wiele kardynalnych błędów popełniła w "Nie oddam dzieci!" pisarka ciesząca się tak wielką popularnością (co tym bardziej boli!). Zaczynając od fabuły, która jest do bólu przewidywalna, przez akcję, która pędzi nie wiadomo w jakim celu, kończąc na karykaturach a nie ludziach oraz na fatalnym stylu, którego bym się nigdy w takiej książce o takiej tematyce nie spodziewała.
Autorka poruszyła naprawdę trudny temat : śmierć ostatecznie nigdy nie była prosta, przy czym starała się pokazać naszą rzeczywistość (ostatecznie ten dramat może się rozegrać tuż obok nas...). Bym w to uwierzyła, serio... jeśli miałabym sześć lat.
Zacznijmy od tego, co w pierwszym momencie rzuciło mi się na oczy. Michał Sokołowski - główny bohater - całe dnie spędza na dyżurze. Ale przepraszam? A zmiany? Nikt by w życiu nie pozwolił operować człowiekowi, który wziął chociażby drugą - a co dopiero nie wiadomo którą zmianę pod rząd. No ale przecież nasz Michał to ideał: cudowny, wspaniały w swoim fachu, jedyny i wyjątkowy, na wszystkich patrzący z empatią.
Zacznijmy od tego, co w pierwszym momencie rzuciło mi się na oczy. Michał Sokołowski - główny bohater - całe dnie spędza na dyżurze. Ale przepraszam? A zmiany? Nikt by w życiu nie pozwolił operować człowiekowi, który wziął chociażby drugą - a co dopiero nie wiadomo którą zmianę pod rząd. No ale przecież nasz Michał to ideał: cudowny, wspaniały w swoim fachu, jedyny i wyjątkowy, na wszystkich patrzący z empatią.
"– Ciekawe, czy będzie pan to mówił, gdy kiedyś trafi pan na mój stół
operacyjny, a ja będę tym, który może ocalić panu życie. To był argument
– czy raczej szantaż – którego Michał używał bardzo rzadko. Działał
zawsze. W tym przypadku również, bo inspektor się zawahał."
Okej... To on jest tym dobrym czy złym? Nieee... wiadomo, że dobrym. Bo ten dobry tutaj cierpi. Ci Bardzo Źli również będą cierpieli, ale dopiero na końcu - bo przecież musi być sprawiedliwość na tym świecie, o czym zresztą informuje nas autorka jeszcze w prologu!
"Michał, Tadek i Alfred...
Losy tych trzech tak różnych mężczyzn już nie długo splotą się nieodwracalnie.
Jeden ocali ludzkie życie.
Drugi zabije dwie niewinne istoty.
Trzeci zawiśnie w więziennej celi.
A bezprawiu i niesprawiedliwości jak zwykle stanie się zadość".
W "Nie oddam dzieci!" bohaterowie są bardzo jednolici. Ten zły musi być bardzo zły, choćby nawet żałował swych czynów; ten dobry musi być bardzo dobry, chociażby nie wiem, jak bardzo potrafił być okrutny, arogancki i pyszny. Podobnie jest z pozostałymi "postaciami-marionetkami". Mam wrażenie, że autorka dała im imiona i jedną charakterystyczną cechę charakteru - i tego się trzymała, pod żadnym pozorem nie dodając im nawet krzty... no nie wiem... chociażby pozorów człowieczeństwa?
Boję się nawet poruszyć kwestii narracji, stylu czy chociażby języku pani Katarzyny Michalak. Nieraz skręcało mnie w środku, co też ta pani wyrabia. Przy okazji zastanawiałam się, do jakiego jeszcze stopnia przedramatyzuje historię, byle tylko zagrać na emocjach czytelników. Nie zawiodła mnie i tutaj - autorka robiła chyba wszystko co tylko możliwe, bym bała się nazwać ją "pisarką", a nazwała grafomanką.
"Wyglądała
na jakieś piętnaście lat, uśmiech miała tak niewinny, że niemalże
dziewiczy, ale spod kurtki wystawał rąbek kusej sukienki, a z dekoltu
wyrywała się na wolność para okrągłych piersi. Tadek zerknął w rowek
między nimi i poczuł, że jest gotów. Gdyby dziewczyna usiadła na miejscu
pasażera, bez wahania wyciągnąłby fiuta i zmusił ją, by wzięła go do
ust".
Czy też:
"Tam rżnęli półprzytomne od wódki i prochów dziewczyny na zmianę, we wszystkie otwory ciała – dopóki sił starczyło. Na koniec pieprzonka Alfred, któremu już nie stawał, wyciągnął skądś kabel i zaczął w jakimś dzikim obłędzie obie dziewczyny tym kablem napieprzać."
Uroczo, prawda?
Jedyny plus jaki znalazłam w tej książce to fakt, iż "Nie oddam dzieci!" nie jest długą powieścią. Czyta się ją błyskawicznie, często bez namysłu (zupełnie jak "Trudne sprawy"...).
Dlaczego ostatnimi czasy tak ciężko o dobrą powieść K.M.? Nietrudno zgadnąć, skoro autorka skupiła się na ilości wydanych książek a nie na jakości. "Nie oddam dzieci!" skończyła - zgodnie z napisem końcowym - w marcu 2015 roku. Książka ukazała się w księgarniach niecałe dwa miesiące po. A gdzie korekta odautorska? A gdzie "odleżenie" powieści i przeczytanie jej jeszcze raz? Może gdyby tak pani Michalak uczyniła i "zmarnowałaby" trochę czasu "Nie oddam dzieci!" byłaby przynajmniej znośnym czytadłem.
Oczywiście, możecie się ze mną nie zgodzić - w końcu taki jest też sens tej recenzji oraz wolności słowa. Ja (niestety) musiałam się zgodzić z opinią Aleksandry Świerczek [RECENZJA], Anny Asymaka [RECENZJA], czy też Firewarrior z lubimyczytac [RECENZJA]
Już nigdy więcej nie powrócę do "książek", które będą podpisane nazwiskiem Katarzyny Michalak. Nigdy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tytuł: Nie oddam dzieci
Seria: z Czarnym Kotem
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: kwiecień 2015
Oprawa:twarda
Kategoria: Dramat
Cena:34,90 zł
Ocena: niedostateczny!!!
Nie polecam, a wręcz odradzam!
Coraz więcej słyszę negatywnych opinii o tej powieści, mam w planach niedługo się za nią zabrać i przyznam, że trochę się boję ;)
OdpowiedzUsuńTeż wcześniej spotykałam się z samymi negatywnymi opiniami.
UsuńWedług mnie, były uzasadnione :(
Po książki Michalak nigdy już nie sięgnę, bo wystarczy mi, że przeczytałam dwie części Ferrinu... I w tym porównaniu do np. Dlaczego ja? rzeczywiście coś jest :D
OdpowiedzUsuńKiedyś na lekcji języka polskiego moja ukochana polonistka zastanawiała się, czemu w naszej telewizji ostatnio nie ma co oglądać. Wszystko jest takie sztuczne, wymuszone, amatorskie - nastawione przede wszystkim na emocje, a nie na rozum. Słusznie wspólnie uznaliśmy, że to dlatego, iż teraz odbiorca nie chce myśleć i zastanawiać się nad własnym postępowaniem - woli płakać, zgrzytać z zębami bądź śmiać się.
UsuńI tak jest w istocie. W książkach zresztą ten kicz i grafomania o niczym jest już od dawna na porządku dziennym. Lecz smutne, iż poczytana autorka nie przekazuje czegoś głębszego swoim czytelnikom...
Czytałam "Poczekajkę" tej Autorki i kiedy w wakacje będę miała nieco czasu, znów pomęczę się nad powieściami tej pisarki, żeby powstawiać najgorsze oceny. Kylie dziwnym stworzeniem jest, well.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Można uznać, że ja też do normalnych osób nie należę, skoro na siłę sięgnęłam po tę powieść... Niepotrzebnie :/
UsuńTa autorka coś ma z tymi brutalnymi, obrzydliwymi scenami i dodatkowo z każdej dziewczyny chce zrobić pannę spod latarni. Może niektórzy się tym jarają, jak dla mnie to niepotrzebny zabieg, który miał na celu podrasować książkę i przyciągnąć czytelników. Po "Grze o Ferrin" nie tknęłabym książki Michalak nawet przez skórzane rękawiczki.
OdpowiedzUsuńGaleria Książek - zapraszam :)
I ja również nie zamierzam już dawać szansy tej autorce.
UsuńZrobiłam to o jeden raz za dużo...
Widzę, że się nie poddajesz i dajesz Katarzynie Michalak kolejną szansę:) Podziwiam, bo ja nie mam cierpliwości do tej autorki:)
OdpowiedzUsuńUważam, że każdemu należy się szansa ;)
UsuńAle co za dużo to niezdrowo, dlatego na tym kończy się moja przygoda z tą pisarka ;)
Niektórzy ludzie lubią takie historyjki, ale ja nie bardzo. A czytając coraz więcej negatywnych opinii na temat tej książki, przekonuje się do tego że nie warto zagłębiać się w twórczość Michalak.
OdpowiedzUsuńLepiej być przygotowanym na to, co może nam przeszkodzić w lekturze, niż by później żałować nie tylko zakupu, ale i czasu... :)
UsuńJa dopiero niedawno poznałam prozę tej autorki dzięki książce "Bezdomna". Na razie mam w planach serię Sklepiku z niespodzianką, tej na pewno długo nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńA ja już przestałam poznawać.
UsuńFaktycznie, urocze cytaty. Nie lubię tego typu seriali, więc książki nie przeczytam. Jestem pod wrażeniem, że dałaś autorce kolejną szansę.
OdpowiedzUsuńKolejną, ale i ostatnią.
UsuńUważam, że trzeba dać szansę, ale nie należy być przy tym bardzo naiwnym!
Zdecydowanie nie dla mnie, tym bardziej po przeczytaniu cytatów.
OdpowiedzUsuńDla mnie też nie.
UsuńNie czytałam i po takich opiniach zdecydowanie mnie nie ciągnie do książek pani M. Jedyną możliwością zmiany tej decyzji jest chęć pośmiania się, bo czytając te fragmenty miałam wielki banan na twarzy, jak to można tak pisać... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To może i zdrowe - tak pośmiać się ;)
UsuńChoć lepiej, gdyby to był szczery śmiech, a nie wyśmianie ;)
Tyle złego czytałam o tej książce, że nijak mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńI to jest smutne, ponieważ czytelników powinno ciągnąć do książek :(
UsuńBardzo ciekawie napisałaś o mojej nieulubionej pisarce.... Przeczytałam 'Bezdomną' i miałam wrażenie sztuczności książki.
OdpowiedzUsuńWierzę w słuszność Twojej oceny i życzę lepszych książek....
Ja już "Bezdomnej" nie przeczytam ;)
UsuńTak jak napisałaś, książki nie muszą się podobać przecież wszystkim. Ja nie czytam na ogół takich historii, ale szkoda, że zawiodłaś się na tej pozycji.
OdpowiedzUsuńSzkoda, szkoda :(
UsuńNastawiłam się na mocny temat i chciałam książkę przeczytać, ale po cytatach, które przytoczyłaś zamierzam ją omijać szerokim łukiem. Jak całą twórczość autorki zresztą ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Ja już tak samo będę robiła...
UsuńJuż tyle złego o tej książce się naczytałam, że na pewno nigdy po nią nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńChoć z drugiej strony warto by się zmierzyć ;)
UsuńTak tylko by się przekonać :D
Miałam w planach tą książkę, jednak teraz nie jestem już przekonana, czy mi się spodoba. Może jak kiedyś zobaczę ją w bibliotece, to po nią sięgnę :))
OdpowiedzUsuńNie polecam, ale i nie odradzam ;)
UsuńTeraz to jeszcze bardziej chcę ją wypożyczyć i się przekonać. Czytałam tylko serię z Niespodzianką tej autorki i wtedy mi się bardzo podobało. Chcę zobaczyć jak będzie teraz. Te cytaty mnie jednak trochę odstraszają
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Kiedyś przymierzałam się do tej serii z Niespodzianką, ale lepiej jeżeli sobie odpuszczę ;)
UsuńWidzę, że się nie szczypiesz z tym tematem. Oby tak dalej, bo trzeba wystawiać szczere oceny, a nie słodzić w nadmiarze!
OdpowiedzUsuńJuż wiele słyszałam o tej autorce. Sama jeszcze nie miałam do czynienia z jej twórczością, więc guzik mam tutaj do gadania, jednak ta negatywna otoczka wokół Michalak jakoś nie umie mnie przekonać do sięgnięcia po jej książki.
Moim zdaniem bardzo złą manierą niektórych blogerów jest naciąganie pewnych faktów i lukrowanie nawet tych najgorszych książek. Powinno się właśnie "piętnować" złe historie, by nikt nie czuł się rozgoryczony po lekturze.
UsuńJa mam ją juz u siebie na półce i na pewno przeczytam! Każdy ma bowiem swoje gusta prawda? :)
OdpowiedzUsuńPrawda :3
UsuńMnie intryguje jak skrajne emocje wywołują książki tej pisarki, więc na pewno chciałabym się przekonać na własnej skórze jak ja odbiorę jej prozę.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to ciekawiło :D
UsuńMasakra, na szczęście Michalak jeszcze nic nie czytałam i chyba nieprędko się to stanie :)
OdpowiedzUsuńPodobno niektóre jej książki są dobre, ale ja już raczej się o tym nie przekonam ;)
UsuńJa po jednej książce w tamtym roku miałam dość. Michalak jest na liście "Nie czytać!" i tego się trzymam.
OdpowiedzUsuńJa także mam takie "postanowienie" :)
UsuńDobra recenzja. :-) Jestem ciekawa co autorka znów dla nas przygotuje. Może w końcu coś porządnego? Chociaż wątpię.
OdpowiedzUsuńJa już się (raczej) o tym nie przekonam ;)
UsuńA ja tam bardzo cenię sobie twórczość Michalak - gdyby nie ona, nie spędziłabym tyle czasu, czytając analizy jej powieści i parskając śmiechem. Tyle rozrywki by przepadło!
OdpowiedzUsuńA tak zupełnie poważnie, to analizy w necie wystarczają mi chyba za czytanie książek tej pani. Choć moja nieco masochistyczna jednak natura czytelnicza ciągnie mnie, żeby z którymś z tych "arcydzieł" zapoznać się w całości.
Hahaha :D
UsuńJesteś wielka! :D
Moją opinię już znasz, ale ogólnie podoba mi się to, jak napisałaś swoją recenzję - szczerze. Ja nigdy nie zwróciłam uwagi na te kwestie, które poruszasz - wydaje mi się, że to dlatego, że swoją przygodę z autorką zaczęłam w naprawdę młodym wieku i po prostu dalej patrzę przez tamten pryzmat.
OdpowiedzUsuńMój Boziu... w tak młodym wieku czytałaś podobne zdania? :(
Usuń