Oto powieść, którą osobiście autorka nie lubiła i uważała za nieudaną. Nawet w jednym z wywiadów powiedziała, że żałuje, iż w ogóle oddała ją do druku. Jak to zatem jest z tą "Zagadką Błękitnego Ekspresu"? Czy naprawdę jest czego żałować?
Zamężna córka znanego miliardera Rufusa Van Aldina, Ruth Kettering,
podczas podróży luksusowym „Błękitnym Ekspresem” zostaje zamordowana.
Szybko okazuje się, że motywem zabójstwa była kradzież drogocennego
naszyjnika, który dziewczyna na krótki czas przed śmiercią dostała w
prezencie od ojca. Wiadomo, że klejnotem od dawna interesowało się wiele
szajek przestępczych, ze znanym kryminalistą o pseudonimie Markiz na
czele. Zrozpaczony stratą córki milioner postanawia zaangażować do
wyjaśnienia sprawy najsłynniejszego detektywa na świecie - Herculesa
Poirota*.
Z wielką ciekawością rozpoczęłam "Zagadkę Błękitnego Ekspresu". W końcu po takiej informacje od samej autorki, jako wielka fanka nie mogłabym sobie odpuścić tej lektury. No bo dlaczego Agata Christie żałuje wydania swojego kryminału?
Początek jak zawsze zaczyna się obiecująco - nieco mętnie, ale zgodnie ze znanym wcześniej sposobem Agaty Christie, w której to poznajemy bohaterów. Zagadka się zawiązywała. Morderstwo dopełnione. Wszystko ładnie. Dopiero wtedy rozpoczęły się "zgrzyty".
Miałam wrażenie, że autorka stworzyła "labirynt" niedomówień, w którym sama się pogubiła. Wykreowała niejednoznaczne postacie, które oczywiście miały swe własne portery psychologiczne, ale nie tak dobre jak chociażby w "Morderstwie w Orient Expressie". Sama sprawa morderstwa przez długi czas była jedynie tłem dla książki, a nie głównym motywem.
Czy zauważyłabym te "nierobienia", gdyby wcześniej nie przeczytała tej informacji? Trudno mi to jednoznacznie stwierdzić. Nawet podczas lektury nie mogłam pozbyć się przeczucia, że "Zagadka Błękitnego Ekspresu" jest na zupełnie innym (niższym) poziomie niż inne, wcześniej przeczytane kryminały autorki. Tutaj nawet Poirot wydawał się jakiś "nieswój", co zauważy każdy po dwudziestu innych spotkaniach z jajogłowym Belgiem!
Choć "Zagadka Błękitnego Ekspresu" jest nieco inną powieścią Agaty Christie, to bynajmniej nie na płaszczyźnie językowo-stylistycznej. Tak jak wszystkie książki Królowej Kryminałów czyta się ją bardzo dobrze, szybko i z uśmiechem na ustach. Nie mogę powiedzieć, bym się przy niej szczególnie nudziła bądź żebym się zmęczyła.
Podsumowując: zagadka morderstwa Ruth Kettering nie należy do najlepszych tajemnic wykreowanych przez moją ulubioną pisarkę, a mimo to nie żałuję, iż ją przeczytałam. To nowe doświadczenie, spojrzenie na "inną" pracę Agaty Christie, którego już nikt mi nie odbierze.
Początek jak zawsze zaczyna się obiecująco - nieco mętnie, ale zgodnie ze znanym wcześniej sposobem Agaty Christie, w której to poznajemy bohaterów. Zagadka się zawiązywała. Morderstwo dopełnione. Wszystko ładnie. Dopiero wtedy rozpoczęły się "zgrzyty".
Miałam wrażenie, że autorka stworzyła "labirynt" niedomówień, w którym sama się pogubiła. Wykreowała niejednoznaczne postacie, które oczywiście miały swe własne portery psychologiczne, ale nie tak dobre jak chociażby w "Morderstwie w Orient Expressie". Sama sprawa morderstwa przez długi czas była jedynie tłem dla książki, a nie głównym motywem.
www.cyfraplus.pl |
Ekranizacja (choć powinnam powiedzieć adaptacja ze względu na luźne powiązanie z książką) "Zagadki Błękitnego Ekspresu"
z fenomenalnym Davidem Suchet w roli głównej!
Czy zauważyłabym te "nierobienia", gdyby wcześniej nie przeczytała tej informacji? Trudno mi to jednoznacznie stwierdzić. Nawet podczas lektury nie mogłam pozbyć się przeczucia, że "Zagadka Błękitnego Ekspresu" jest na zupełnie innym (niższym) poziomie niż inne, wcześniej przeczytane kryminały autorki. Tutaj nawet Poirot wydawał się jakiś "nieswój", co zauważy każdy po dwudziestu innych spotkaniach z jajogłowym Belgiem!
Choć "Zagadka Błękitnego Ekspresu" jest nieco inną powieścią Agaty Christie, to bynajmniej nie na płaszczyźnie językowo-stylistycznej. Tak jak wszystkie książki Królowej Kryminałów czyta się ją bardzo dobrze, szybko i z uśmiechem na ustach. Nie mogę powiedzieć, bym się przy niej szczególnie nudziła bądź żebym się zmęczyła.
Podsumowując: zagadka morderstwa Ruth Kettering nie należy do najlepszych tajemnic wykreowanych przez moją ulubioną pisarkę, a mimo to nie żałuję, iż ją przeczytałam. To nowe doświadczenie, spojrzenie na "inną" pracę Agaty Christie, którego już nikt mi nie odbierze.
Taka mała ciekawostka. Powiedziane jest, że Katherine, jedna z bohaterek powieści, wywodzi
się z wioski St Mary Mead. Nie jest to jednak ta sama wioska, z której
pochodzi słynna panna Jane Marple, ponieważ postaci bystrej staruszki
Agatha Christie jeszcze w tamtych czasach nie stworzyła. Starsza pani detektyw po
raz pierwszy pojawia się bowiem w 1930 roku, a "Zagadka Błękitnego
Ekspressu" powstała i ukazała się drukiem dwa lata wcześniej*.
*Informacja zaczerpnięta z wikipedia.pl
*Informacja zaczerpnięta z wikipedia.pl
Ciekawe, dlaczego wgl pisarka dała tę książkę do druku :) Teraz i ja na niedociągnięcia będę zwracać uwagę podczas czytania.
OdpowiedzUsuńPochłaniasz Christie w zawrotnym tempie ;). Podziwiam że jeszcze Ci się nie znudziła ;).
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam kiedyś, ale książki nie miałam jakoś okazji czytać.
OdpowiedzUsuńJa jak po nią sięgnę, to na niedociągnięcia pewnie nie zwrócę uwagi, bo ja taka obeznana w kryminałach, że aż wcale. Ale będę się od Ciebie uczyć! :D
OdpowiedzUsuńps Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że zwlekam z odpowiedzią :(
Podziwiam Twoją miłość do Christie, choć z drugiej strony to całkiem normalne, bo ja też mam bzika na punkcie twórczości jednej autorki i wszystkie jej powieści pochłaniam jak gąbka wodę.
OdpowiedzUsuńTej książki jeszcze nie czytałam, ale oglądałam za to film, który był całkiem niezły. Uwielbiam Davida Sucheta :) Szkoda, że jest kilka niedociągnięć, ale i tak jak najbardziej zamierzam zabrać się i za tą książkę Christie :D
OdpowiedzUsuńaddictedtobooks.blog.pl
Kiedy weszłam dzisiaj do Ciebie na bloga... moje poczucie winy urosło do kolosalnych rozmiarów! Pani Christie przepraszam! :(
OdpowiedzUsuńI cóż mam napisać? Nawet informacja, że Christie nie była zadowolona z tej książki nie zniechęca mnie do jej poznania ;)
OdpowiedzUsuńZawsze z wielką przyjemnością czytam Twoje recenzje książek Christie, gdyż wiele się z nich można dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale ta książka nie przypadła mi jakoś do gustu i chyba tylko nieznany mi powód niechęci nie pomaga w pisaniu recenzji. Może film mnie przekona.
OdpowiedzUsuńAutorka nie zadowolona, ty również mniej, ale mimo wszystko, wystarcza mi nazwisko Christie na okładce ;) Na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńP.S. Chyba Ci jeszcze nie mówiłam, ale bardzo podoba mi się aktualny wygląd bloga :) Nagłówek <3
Dopiero przed chwileczką dosłownie wygląd się zmienił :D
UsuńAle bardzo dziękuję - choć podziękowania należą się kochanej i niezawodnej Katarzynie Meres :D
Bardzo podoba mi się to wydanie. Muszę znowu zacząć czytać książki Christie :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno i w jakimś sensie ta informacja, że Christie nie była z tej książki zadowolona podkręca moją ciekawość :)
OdpowiedzUsuńPierwsze co to skojarzyło mi się właśnie z Orient Expressem ;) A to zaskoczenie z tym brakiem zadowolenia ze strony pisarki.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAgathę Christie kocham w całości, poza 'Wielką Czwórką'.
OdpowiedzUsuń