Jesteśmy przytłaczani. Jedni starają się odnaleźć przyjaciół - nawet tych nieodpowiednich, dla których zrobią wszystko. Inni odsuwają się na boczny tor, obserwując tylko przemijający czas. Ledwie zamknęłam książkę, która całkowicie zawładnęła moimi emocjami, a już tęsknię za jej ukrytym cierpieniem. Cierpieniem tak pięknie opisanym. Bólem tak częstym w tym świecie.
Mattia i Alice.
Ich losy splatają się w nowej szkole. Każde z nich nosi w sobie traumę z
dzieciństwa, która uniemożliwia im normalne funkcjonowanie wśród
rówieśników. Obydwoje są outsiderami, padają ofiarami szkolnej przemocy,
mają też problemy z własną cielesnością. Nowa przyjaźń nie jest jednak
ratunkiem na wszelkie problemy. Choć wiele do siebie czują, nie potrafią
wyrażać swych emocji. Poprzez lata, wchodząc w dorosłość, rozpoczynając
karierę czy zakładając rodzinę, na przemian zbliżają się do siebie i
oddalają. Są bowiem jak tytułowe liczby pierwsze - oddzielone jedyną
cyfrą parzystą, która nie pozwala im złączyć się naprawdę.
Alice, po nieprzyjemnej jeździe na nartach, ma sztuczną nogę. Czuje się dziewczyną nieatrakcyjną. Stara się ze wszystkich sił zaprzyjaźnić z Violą - dziewczyną popularną. Nie potrafi jednak rozmawiać ze swoim ojcem, tak jak za dawnych czasów. Nie potrafi dostarczać swojemu organizmowi posiłków. Cierpi na anoreksję.
Mattia, by odnaleźć się w środowisku kolegów i koleżanek, zostawia swoją niedorozwiniętą siostrę samą w parku - za tę chwilę "wolności" przyszło mu zapłacić wieloma bliznami, nie tylko fizycznymi, ale również psychicznymi, bowiem chłopak nie potrafi porozumieć się nawet z własnymi rodzicami.
Ich losy się splatają. Obydwoje nieprzystosowani do życia. Ona odrzucona od świata, on od tego świata się odcina. Raz się zbliżają, po czym odpychają. Zupełnie jak liczby pierwsze - 1 i 3, pomiędzy którymi zawsze stoi 2.