Fantastyka znalazła rzeszę swoich fanów. Wśród nich jestem
i ja. Wprost uwielbiam wampiry, wilkołaki oraz inne istoty paranormalne, a
przede wszystkim uwielbiam przeżywać z nimi niebezpieczne przygody. Jednak ciężko
jest czytelnika czymś w tej materii zaskoczyć, zwłaszcza kiedy zobaczy się, ile
książek z tego gatunku wychodzi co miesiąc. Holly Black postanowiła podjąć
niewidzialną rękawicę, rzuconą jej najpewniej przez jakiegoś innego autora
fantastyki i stworzyć niesamowity świat elfów przesycony magią. Czy
jednak można w tym przypadku mówić o sukcesie?
Jude wraz ze swoimi dwiema siostrami, Taryn i Vivi, wiodła dość uporządkowane i spokojne życie. Ale wszystko ma swój kres... Pewien dzień odmienił jej codzienność o sto osiemdziesiąt stopni i zakrył ciemnymi chmurami. Po krwawej zbrodni wszystkie trzy dziewczynki zostały wywiezione do Krainy Elfów, zwanej Elysium. Tam niby ma im być o wiele lepiej. Vivi od razu się aklimatyzuje, jednak nie ma w tym nic dziwnego, bowiem sama jest elfką. Taryn i Jude to ludzkie bliźniaczki i nie potrafią się odnaleźć w świecie pełnym magii i przedziwnych istot. Najgorszy okazuje się Cardan, który gra oziębłego, zupełnie nie posiadając uczuć. By zdobyć pewną pozycję we Dworze, Jude decyduje się rzucić mężczyźnie wyzwanie. A później pozostaje jej już tylko walka...