Powiem tak - dawno nie czytałam takiej książki i dawno już nie przeczytałam jakiejś książki na raz. Tak, dobrze słyszycie, ledwie co zamówiłam Księcia mafii na Taniej Książce, a już tego samego dnia zaczęłam lekturę... i skończyłam ją o siódmej rano następnego dnia z przerwą na sen. Serio. Dawno już nie czytałam takiej książki, którą czytałam z taką przyjemnością i jednoczesnym poczuciem absurdalności. Ach, brakowało mi tak słabej lektury, która mi się tak podobała!
Powiedzmy sobie wprost - Książę mafii to książka dla nastolatek, bo każdy inny czytelnik zrozumie, że emocje, które zachodzą w bohaterach, są bzdurne, żeby nie powiedzieć: irracjonalne. Nie mówiąc już o wydarzeniach i generalnie przebiegu fabuły. Ale zacznijmy od początku.
Lilianah vel Ava przedstawia się nam jako superpopularne dziewczę, które z racji tego, że w poprzedniej szkole nie mogło być w pełni sobą (gdyż ciągle była skupiona na tym, by się komuś przypodobać), postanawia się przeprowadzić. Jest mądra, ładna, sarkastyczna. Taka wiecie - typowa bohaterka gatunku New Adult. Traf/przeznaczenie chce, że przypadkowo parkuje na nie tym miejscu parkingowym co trzeba, przez co z automatu wchodzi w paradę Samuelowi Westonowi. Kim on jest? Bucem, ale takim wiecie: przystojnym, co to go każda laska pragnie, żeby chociażby na nią spojrzał. Uwaga! Nie uwierzycie, ale obydwoje zaczynają sobie wchodzić w paradę (czego ja, jako czytelnik, zbytnio nie rozumiem, ale już poszłam na rękę i uwierzyłam, że po prostu Samuel zakochał się w Avie od pierwszego wejrzenia), a - jak wiadomo kto się czubi, ten się lubi. Tym sposobem Ava wplątuje się w niebezpieczną mafijną grę, ponieważ każdy przeciwnik rodu Westonów będzie chciał się jej pozbyć w imię zasady: oko za oko.